czwartek, 30 stycznia 2014

Kuroshitsuji tom 9 - Yana Toboso



Tytuł: Kuroshitsuji
Tom: 9
Autor: Yana Toboso
Wydawca: Waneko
Ilość stron: 194
Ocena: 6/6







Po krwawych i pełnych gwałtowności wydarzeniach poprzednich tomów, Londyn znowu wydaje się miejscem spokojnym. Królowa wykorzystuje ten czas by uprzykrzyć życie młodemu hrabiemu Phantomhive i tym samym w jego posiadłości organizuje bankiet dla samej śmietanki angielskiej arystokracji. Tylko co w tym zacnym gronie robi byle gryzipiórek? Cokolwiek jednak nie myślałby o tym Ciel, nie ma nic do gadania, jako że musi odzyskać zaufanie królowej. Niestety, pozornie niewinny bankiet zamienia się w śmiertelną pułapkę, albowiem zaproszeni do posiadłości goście zostają uwięzieni w budynku, gdy na zewnątrz szaleje okropna burza, zaś w środku grasuje morderca, który nie waha się podnieść ręki nawet na samego Sebastiana Michaelisa. Ile osób musi zginąć zanim zabójca zostanie złapany? I kim tak naprawdę jest? Kryminalna zagadka pani Toboso czeka by ją rozwiązać. Kto się skusi?

Chociaż fabuła kolejnego tomu Kuroshitsuji brzmi poważnie, to jednak należy do luźniejszych i w pewnym stopniu przyjemniejszych, a przede wszystkim idealnie wpasowuje się w klimat wiktoriańskiej Anglii. Morderstwo, detektywistyczna łamigłówka, tabun podejrzanych i drobne wskazówki. Tak oto, czytelnik ma okazję zagrać w Cluedo wraz ze wszystkimi bohaterami tego tomiku, wytężyć umysł i snując domysły śledzić dalsze wydarzenia, by z każdą chwilą być bliżej rozwiązania zagadki, a jednocześnie odsuwać się od prawdy. Bo kto tak naprawdę pasuje do profilu mordercy, kiedy każdemu można coś zarzucić?


Poza naprawdę dobrą zabawą przy mangowym Cluedo, Yana Toboso raczy nas również kolejną porcją wyśmienicie stworzonych bohaterów. Albowiem poza znanymi nam już dobrze postaciami i przypadkowymi gośćmi, których możemy więcej już nie spotkać na naszej drodze, poznajemy również ekscentrycznych, świetnie wyszkolonych kamerdynerów królowej, na których z pewnością warto zawiesić oko. Warto wspomnieć także, iż pan Tanaka odgrywa w tym tomie znacznie istotniejsza rolę niż we wszystkich wcześniejszych. Nie oszukujmy się, do tej pory nasz staruszek niespotykanie rzadko pojawiał się w pełnej krasie, zaś teraz możemy podziwiać go w roli kamerdynera.

Sama historia, z którą mamy tym razem do czynienia na pewno spodoba się osobom rozkochanym w zagadkach kryminalnych, powieściach detektywistycznych, czy też po prostu fanom Kuroshitsuji. Nikomu nie zaszkodzi odrobina wysiłku intelektualnego i zabawy, a autorka z całą pewnością szykuje dla nas coś wyjątkowego. Przecież tracimy Sebastiana! Ciężko w to uwierzyć, prawda? Co więcej, czytelnik w końcu może pozbierać myśli po dołującej sprawie z Cyrkiem Noah's Ark. Tym razem nie doświadczymy tu szalonych morderstw małych dzieci, ani też obrzydliwego rozmiłowania w krwawej jatce. Ot, mamy mordercę i musimy go złapać!

Osobiście uwielbiam historię, którą tym razem zaprezentowała nam pani Yana Toboso i potrzebowałam jej by ukoić nerwy po poprzednich tomach pełnych mroku i szaleństwa. Z resztą, moja słabość do Sherlocka Holmesa jest niezaprzeczalna, więc czemu nie odbić jej sobie właśnie dzięki Kuroshitsuji?

Kochani, polecam Wam 9 tom tej mangi równie mocno, co wszystkie poprzednie i każdą następną! Naprawdę warto sięgnąć po to cudowne maleństwo.


środa, 29 stycznia 2014

Pandora Hearts tom 7 - Jun Mochizuki



Tytuł: Pandora Hearts
Tom: 7
Autor: Jun Mochizuki
Wydawca: Waneko
Ilość stron: 182
Ocena: -6/6







Czasy sprzed tragedii w Sablier. Zwabiona dźwiękami pozytywki Lottie niespodziewanie spotyka w ogrodzie swojego pana, Glena Baskerville'a, oraz Jacka Vessaliusa, twórcę pozytywek, który – o zgrozo – okazuje się dobrym przyjacielem Glena. Dziewczynie trudno w to uwierzyć, a jednak w towarzystwie Jacka jej pan jest w stanie nawet się uśmiechać. Cała ta sielanka nie trwa niestety zbyt długo, gdyż pewnego dnia ogarnięty jakimś niezrozumiałym szaleństwem Glen Baskerville rozkazuje swoim ludziom wymordować wszystkie osoby obecne na zamku w Sablier, a polecenie zostaje posłusznie wykonane.
Chwila obecna. Wezwany przez Lottie Jack bynajmniej nie planuje współpracować. Strasząc użyciem mocy B-Rabbita pozbywa się zagrożenia, ale już samo pojawienie się wyczerpuje jego siły. Tym samym fragmenty wspomnień Jacka docierają do świadomości Oza, co sprawia, iż chłopak pogrąża się w czarnych myślach. Niemniej jednak, dzięki drobnej pomocy Elliota Oz znowu odzyskuje dobry humor. A przynajmniej było tak przez chwilę, gdyż prawda o pochodzeniu Oza mocno zachwiała rodzącą się przyjaźnią między Vessaliusem, a Nightrayem. I pomyśleć, że to najmniejszy, choć tak głęboko przeżywany, problem głównego bohatera.

Swoimi ostatnimi tomikami mangi Padora Hearts Jun Mochizuki niewątpliwie zainteresowała czytelnika tajemnicami przeszłości. Nic więc dziwnego, że rozpoczyna swój siódmy tom od wyjawienia drobnych sekretów, by na koniec niemal ogłuszyć nas rewelacjami. I tak, poznajemy elementy burzliwej przyjaźni Jacka i Glena, która zapowiadała się na idylliczną, zaś ostatecznie została zabarwiona czerwienią krwi i dramatu. Nadal nie znamy szczegółów i pikantniejszych kawałków, ale powoli zbliżamy się do poznania pewnych tajemnic, a to wywołuje dreszczyk emocji. Niemniej jednak, to pod koniec tomu padamy na kolana przed mangaką, która pozwala nam na wgląd w szokującą przeszłość Breaka. Czy ktoś mógł spodziewać się dokładnie tego, co zostaje nam ujawnione? Wątpliwe! Oczywiście, pewne podpowiedzi pojawiły się wcześniej, ale tylko kwestia oka wydawała mi się jasna. Cała reszta była zaskoczeniem. Co więcej, nie sposób ukryć, że ostatni kadr mangi zdecydowanie zapowiada gorącą kontynuację i sprawia, że czytelnik z niecierpliwością czeka na tom ósmy.


A skoro jesteśmy już przy bliższym poznawaniu postaci, nie można zapomnieć o ekscentrycznej stronie słodkiej Sharon. Któż by się spodziewał, że ta idealna dama ma swoje małe „zboczenia”, które teraz wychodzą na światło dzienne? Ładniutka, dobrze wychowana, pozornie niewinna, a w rzeczywistości niebezpieczna Sharon nie tylko jest w stanie uciszyć Breaka, ale i wywołać ciarki u Alice. I nie ma się czemu dziwić. Ten demon w ludzkiej skórze nie szczędzi nikomu razów. Zresztą, zapowiadające się niewinnie lekcje udzielane Alice na przykładzie romansów, także kończą się brutalnym akcentem przemocy fizycznej. Biedny Oz...

Niemniej jednak, wypada także wspomnieć o małej alkoholowej libacji urządzonej na szybkiego przez wujaszka Oskara. Ten drobny epizodzik wart jest uwagi chociażby ze względu na Gilberta. I bynajmniej nie chodzi tu o obraz pijanego, czy też rozkosznego, płaczącego Gila, choć to niewątpliwie cudowny widok. To właśnie w tej chwili Gilbert lepiej niż kiedykolwiek wcześniej zaczyna uświadamiać sobie fakt, że zostaje z tyłu, przestaje być potrzebny, gdyż Oz zaczął się zmieniać i planuje się usamodzielnić. Każda kolejna sytuacja tylko bardziej dręczy poczciwego chłopaka i najwyraźniej go przeraża. Ale czego Gilbert boi się najbardziej? Porzucenia, samotności, utraty celu w życiu?

Tak oto, siódmy tom mangi Pandora Hearts nie obfituje wprawdzie w akcję w czasie teraźniejszym, ale zdecydowanie oferuje czytelnikowi spory kawałek wyśmienitej przeszłości i muszę przyznać, że pod tym względem ta część naprawdę przypadła mi do gustu. Robi się, bowiem coraz goręcej, sytuacja staje się naprawdę napięta, a granice czasu zacierają się jeszcze bardziej.


wtorek, 28 stycznia 2014

Kuroshitsuji tom 8 - Yana Toboso



Tytuł: Kuroshitsuji
Tom: 8
Autor: Yana Toboso
Wydawca: Waneko
Ilość stron: 194
Ocena: 6/6







Ktokolwiek zakrada się do posiadłości Phantomhive i planuje skrzywdzić młodego hrabiego musi liczyć się z konsekwencjami swoich czynów. Liderzy Cyrku Noah's Ark nie mieli pojęcia, że tak trudno będzie dostać się do środka, gdy na straży stoi trójka pozornie nieporadnych służących. Kogoś z pewnością czeka śmierć, a jak się okazuje, Maylin, Bard i Finni bynajmniej nie należą do łatwych przeciwników i pod powłoką rozlazłości kryją nie lada tajemnice. Z resztą nie tylko oni. Także niewinnie wyglądający doktor, twórca protez grupy cyrkowej, posiada swoje mroczne sekrety, które bez wątpienia mogą zszokować. A przecież to nie koniec „niespodzianek” w tej wzruszającej i tragicznej historii. Atmosfera rozluźnia się dopiero pod koniec tomiku, kiedy to autorka prezentuje swoim czytelnikom krótką historyjkę „nowych szat Ciela”. Po ciężkich, dołujących tomach przychodzi czas na rozluźnienie, wzięcie głębokiego oddechu i opanowanie łez.

Ósmy tom Kuroshitsuji zamyka opowieść o porwaniach dzieci i Cyrku Noah's Ark. Wszystko, co miało zostać jeszcze powiedziane, znajduje tutaj miejsce dla siebie. To właśnie w tym tomie poznajemy szczegóły powstawania innowacyjnych protez, zagłębiamy się w wydarzenia z życia Jokera i jego przyjaciół, dowiadujemy się jak wielką cenę za spokojne życie w rzeczywistości zapłaciła grupa cyrkowa. Widzimy ich jako zbieraninę naiwnych, łatwowiernych dzieci, które szukają swojego miejsca na ziemi, jesteśmy świadkami ich ostatecznego upadku, rozwiania się marzeń. Na myśl o nich na pewno nie jednej osobie zakręci się łza w oku.


Co więcej, to właśnie tutaj najdokładniej dostrzec możemy ironię losu, który zakpił sobie z Jokera i jego cyrkowej rodziny, znajdujmy dowód na niesprawiedliwość życia, ludzki chłód. Przypadek Noah's Ark nieodwołalnie kojarzy mi się z motywem przygarnięcia zmokniętego, zagłodzonego kociaka, którego nie możemy zatrzymać. Czy kociak cierpi bardziej wiedząc, co traci, gdy pozna już ciepło ludzkiego ciała, słodkość cudzej troski, czy może wtedy, gdy wcale nie zakosztował miłości i nigdy jej nie pozna?

Poniekąd w Kuroshitsuji 8 poruszony zostaje także temat pokrętnej ludzkiej natury i upodlenia. Osoby w jakimkolwiek stopniu upośledzone zostają odrzucone przez społeczeństwo, są poniewierane, zapomniane i tylko nieliczni dobrzy ludzie są na tyle otwarci by pomóc tym, dla których wydawałoby się, że nie ma już nadziei. Niestety, człowiek jest istotą słabą, łatwo się zmienia, popada w szaleństwo. W tym wypadku Noah's Ark stali się ofiarami pragnień człowieka, od którego są zależni. Ich słodkie życie zamienia się w nowy koszmar, który ignorują w trosce o siebie i swoich bliskich. Wydarzenia te nasuwają pytania - czy zbrodnie popełnione przez szalonego barona są gorsze, niż te jakich dopuścili się członkowie cyrku? Czy cokolwiek może usprawiedliwić morderstwa, czy też ludzką obojętność?

Najsmutniejsza i najbardziej wzruszająca historia opowiedziana w mandze Kuroshistuji została zakończona w naprawdę dobrym stylu. Niewątpliwie mamy do czynienia z prawdziwym wyciskaczem łez dla osób wrażliwych, boleśnie prawdziwym realizmem czasów (nie tylko wiktoriańskich), nagromadzeniem gwałtownych emocji. Wybitna opowieść o porwaniach dzieci doczekała się wybitnego zakończenia, jakkolwiek bardzo smutnego. A co takiego Yana Toboso przygotowała dla nas w kolejnych tomach?


poniedziałek, 27 stycznia 2014

Pandora Hearts tom 6 - Jun Mochizuki



Tytuł: Pandora Hearts
Tom: 6
Autor: Jun Mochizuki
Wydawca: Waneko
Ilość stron: 182
Ocena: 6/6







Vincent Nightray pokazał, co sądzi o ludziach, kiedy zmusił Breaka do dokonania absurdalnego wyboru pomiędzy osłabioną trucizną panienką Sharon, a samolubnym pragnieniem poznania tajemnic tragedii w Sablier. Po raz kolejny udowodnił na co go stać, gdy postanowił rozkoszować się widokiem zdruzgotania na twarzy Breaka po śmierci dziewczyny, która nie miałaby szans na przeżycie, gdyby nie prostoduszna Echo. To dzięki niej Sharon dochodzi teraz do siebie pod okiem swojego wiernego, ekscentrycznego towarzysza. Tym czasem niepoprawny Oskar Vessalius pakuje Oza oraz Gilberta w kłopoty, zmuszając ich do włamania się do budynku Akademii Lutwidge, gdzie aktualnie kształci się Ada – słodka siostra Oza, której chłopak nie miał okazji zobaczyć odkąd powrócił z Otchłani. Powód całej tej afery jest banalnie prosty, tak się składa, że dziewczyna zakochała się w pewnym chłopcu, o którym jej wuj nie wie zupełnie nic i to wystarcza by doprowadzić Oskara do pasji. Nikt nie mógł jednak przewidzieć tego, że w Akademii pojawią się także inni nieproszeni goście, którzy pragną położyć swoje łapska na Ozie.

Ostatnio naprawdę wiele się działo, toteż w szósty tom Pandora Hearts wkrada się zbawienny i jakże niezbędny humor, który pozwala czytelnikowi odetchnąć po pierwszej porcji powagi i emocji, jak również zebrać siły przed kolejnymi kłopotami, jakie czekają na naszych bohaterów. Właśnie z tego powodu kolejny tom tej zachwycającej mangi przywodzić może na myśl kremówkę składającą się z dwóch warstw ciasta zamykających między sobą lekki, słodki środek. Nie ulega, bowiem wątpliwości, że wujaszek Oskar potrafi zapewnić niebanalną rozrywkę i skutecznie odciągnąć myśli od wszelkich poważnych kwestii. Zresztą, stary, brodaty cap w szkolnym mundurku to na pewno niecodzienny widok. Nie sposób zapomnieć także o żądzy mordu u starszego i młodszego Vessaliusa, kiedy w grę wchodzą uczucia słodkiej, niewinnej Ady. Biedny Gil staje się zwierzyną łowną z powodu jednego rumieńca dziewczyny i jej niepewnego spojrzenia. Ups? I w końcu, chociaż pełne niepewności i strachu, ponowne spotkanie Oza i Ady rozgrzewa serce i wywołuje uśmiech.

Nie sposób jednak zaprzeczyć, iż lwia część tego tomu skupia się na tematach niezwykle poważnych, chociaż dotyczących wybranych jednostek. Już na początku mamy okazję ujrzeć szlachetniejsze oblicze Breaka, który nie zastanawia się dwa razy, ale poświęca swoje pragnienia na rzecz ratowania swojej towarzyszki. Nie należy on może do najszczerszych osób, ale nie ulega wątpliwości, że zależy mu na Sharon. Zresztą, z wzajemnością, gdyż także ona jasno daje innym do zrozumienia, jak istotny jest dla niej Xerxes i jego dążenia. Oczywista staje się również bezwzględność Vincenta, który mimo słodkiego, niewinnego uśmiechu jest wilkiem w owczej skórze. Nic więc dziwnego, że jego miłość do brata wydaje się uczuciem człowieka obłąkanego i niebezpiecznego. I oto, zaledwie na początku tomu, pojawia się pierwsza warstwa ciasta na naszej kremówce.

Jeśli zaś chodzi o podstawę tego ciastka to stanowią ją nie wydarzenia tego tomu, ale temat kłótni między Ozem, a świeżo poznanym Elliotem. Przyznaję, że zawsze wyznawałam punkt widzenia młodego Vessaliusa, który uważa za szlachetne oddanie życia za innych, poświęcenie się dla dobra bliskich sobie osób. Tymczasem Elliot swoimi poglądami ukazuje zupełnie inne oblicze tego rodzaju bohaterstwa. Śmierć jest, bowiem łatwiejsza i mniej bolesna, niż życie ze świadomością utraty kogoś bliskiego, ona stanowi upragniony koniec, podczas gdy to osoby pozostawione na tym świecie zmuszone będą do dalszej samotnej walki. To właśnie ten sposób patrzenia na świat oraz szczera bezpośredniość, z jaką młody Nightray wbija swoje racje do głowy chłopaka, otwierają mu oczy, docierają do serca i pomagają w wykonaniu pierwszego kroku ku nowemu, odważniejszemu życiu.

I tym oto sposobem docieramy do podsumowania kolejnego już tomu mangi Pandora Hearts, która nie traci na efektowności, rozwoju akcji, jak również na przekazie, jaki ze sobą niesie. Czytelnik w dalszym ciągu otoczony jest tajemnicami i chociaż poznaje coraz lepiej przeszłość i wnętrze bohaterów, to nadal jest błądzącym w ciemności dzieckiem. Wewnętrzne dylematy i troski postaci nierzadko do nas przemawiają, zmuszają do zatrzymania się i zastanowienia nad pewnymi sprawami, a przecież historia niezmiennie i wytrwale rwie do przodu wciągając nas coraz bardziej. Tej mangi nigdy nie ma się dosyć.


niedziela, 26 stycznia 2014

Saihôshi - Studio Kôsen



Tytuł: Saihôshi
Tom: 1
Autor: Studio Kôsen
Wydawca: Kasen
Ilość stron: 172
Ocena: -5/6







Dzień ślubu młodego księcia Anela zbliża się wielkimi krokami, co sprawia, że młodzieniec musi wyruszyć w niebezpieczną podróż do innego królestwa, gdzie odbędzie się ceremonia, a on na zawsze połączy się z księżniczką, którą mu przeznaczono. Do eskorty wynajęty zostaje jeden z legendarnych Strażników, Sastre, zaś miejsce księcia na czas podróży zajmie jego sługa – Kaleth. Niestety, nie wszystko idzie zgodnie z planem, gdyż książę i jego ludzie zostają zaatakowani przez bezlitosnych żołdaków Riota. I tak oto, w przeciągu jednej chwili Anel zostaje pojmany i poddany „torturą”, zaś Kaleth wpada w ręce Yinna – Strażnika Wschodu. Czy osamotniony Sastre zdoła wyswobodzić dwójkę młodych mężczyzn, którzy odgrywają w jego życiu niezwykle istotne, chodź zupełnie odmienne, role? I dlaczego Riot tak bardzo chce pojmać księcia Anela? Zagadka niewątpliwie zostanie rozwiązana, ale na to trzeba czasu.

Saihôshi to jednotomowa manga yaoi autorstwa hiszpańskiego Studia Kôsen. Opublikowana w Polsce wiele lat temu przez wydawnictwo Kasen przez długi czas stanowiła perełkę gatunku na naszym rynku. Może właśnie dlatego nadal czuję pewien sentyment do tego tytułu, który był jednym z zaledwie kilku yaoi w naszym kraju. Ach, stare czasy średniowiecznej ciemnoty i zacofania...

O samej mandze słów kilka. Tytuł ten niewątpliwie cechuje się staranną i przyjemną dla oka kreską, godnymi zainteresowania przystojniakami oraz uroczymi postaciami „chibi”. Od typowo japońskich mang Saihôshi różni zastosowanie rastrów, których autorki zdecydowanie nie żałują każdej stronie. Mimo wszystko tomik nie traci wartości estetycznych i zdecydowanie pozwala na przystosowanie się do odmiennego stylu. Nie jest to na pewno dzieło sztuki na poziomie, znanego polskim czytelnikom, niebywale szczegółowego Kuroshitsuji, ale cechuje je przyzwoitość wykonania i zarys męskich atrybutów, co należy zauważyć, gdyż istnieją tytuły, w których mężczyźni nie posiadają ich zupełnie.


Pod względem fabuły manga prezentuje się całkiem zgrabnie, jako że łączy w sobie fantastykę, komedię, odrobinę naiwnej tragedii i miłosne perypetie. Myślę, że tę konkretną historię z powodzeniem można rozłożyć na zdecydowanie więcej tomików, urozmaicić ją, rozwinąć, co wyszłoby jej na dobre, jako że ma ona potencjał i bardzo żałuję, iż autorki Saihôshi zdecydowały się ograniczyć przygody zamykając je w tym jednym tomie. Albowiem, zarówno Anel, jak i zazdrosny o kochanka Kaleth mogliby spędzić więcej czasu w niewoli, zaś ich wybawcy nie musieli od razu ich ratować. Biorąc pod uwagę zapędy Riota, jak również seksualne uzależnienie księcia, czytelnik nie nudziłby się czytając historię zaprezentowaną w tym tomie w formie rozbudowanej. Ja na pewno chętnie bym po takową sięgnęła.

A skoro wchodzimy na temat bohaterów... Postaci stworzone przez Studio Kôsen na pewno są interesujące i całkiem zabawne, chociaż nie wiemy o nich wystarczająco wiele, co może w pewnym stopniu denerwować, kiedy już polubimy je i jesteśmy ciekawi ich dalszych losów, bądź bardziej szczegółowej przeszłości. Któż nie chciałby wniknąć do umysłu Riota i poznać dokładniej kierujących nim namiętności, bądź dokładniej przyjrzeć się postaci Yinna? Z resztą, nie łatwo w jednym tomie w dostatecznym stopniu rozwinąć skrzydeł. Czytelnik musi zadowolić się więc tym, co zostało mu podane w teraźniejszości i nie dane jest mu do końca poznać bohaterów Saihôshi.

Podsumowując, Studio Kôsen stworzyło całkiem dobrą, choć jednotomową mangę, która jednym będzie się podobać, podczas gdy innych nie zadowoli. Nie jest to w prawdzie uczta dla duszy, ale sposób na poprawienie sobie nastroju, zaspokojenie mniej wybrednych potrzeb na ten konkretny gatunek. W tej chwili na polskim rynku Saihôshi nie zrobiłoby furory, ale w roku 2007 było tytułem zdecydowanie lepszym, niż żaden i ja nadal lubię tę mangę.



sobota, 25 stycznia 2014

Kuroshitsuji tom 7 - Yana Toboso



Tytuł: Kuroshitsuji
Tom: 7
Autor: Yana Toboso
Wydawca: Waneko
Ilość stron: 194
Ocena: 6/6







Naprędce wymyślone kłamstwo oraz słabość Doll do Ciela ratują chłopcu skórę, a przy okazji na wierzch wypływa mała tajemnica cyrkowego współlokatora panicza Phantomhive. Jak widać Ciel nie do końca wiedział z kim dzieli swoją przestrzeń życiową. To jednak najmniejsze z jego zmartwień, jako że w chwili, gdy Sebastian zdobywa coraz więcej cennych informacji na temat zajmującej ich aktualnej sprawy, Ciel zmaga się z silnym atakiem astmy wywołanym przeziębieniem. Całe szczęście ma możliwość powrotu do domu, a tam nad jego stanem zdrowia pieczę sprawować będą niezastąpiony książę Soma oraz jego poczciwy sługa, Agni. Tyle tylko, że panicza Phantomhive nie sposób zatrzymać w łóżku na dłużej niż to naprawdę konieczne, tak więc po zaledwie krótkim wypoczynku wraca do pracy, by doprowadzić sprawę porwań do końca. Ciel i jego demoniczny kamerdyner nawet nie podejrzewają z czym mają do czynienia.

Siódmy tom Kuroshitsuji należy bez wątpienia do najbrutalniejszych i najbardziej poważnych ze wszystkich dotąd wydanych. Świadczyć o tym może fakt, iż śledztwo posuwa się do przodu, co skutkuje ujawnieniem prawdziwie mrocznych tajemnic, poznaniem osoby stojącą za zniknięciami dzieci, a jednocześnie los porwanych maluchów staje się nam znany, chociaż na pewno nie łatwo go zaakceptować. Co więcej, ujawnione zostają szokujące szczegóły dotyczące tragicznej przeszłości Ciela. Oba te wątki w pewnym stopniu łączą się ze sobą, budują napięcie, jak również zaskakują i bulwersują. Autorka nie ma dla nas litości i nie wzbrania się przed ukazywaniem krwawych scen z udziałem dzieci.


Dodatkowo, mamy okazję przyjrzeć się z bliska szaleństwu oraz pasji, które niszczą człowieka w każdy możliwy sposób. Na samym początku w osobie barona Kelvina dostrzegamy przede wszystkim skrajnie posunięte obłąkanie, które nie może usprawiedliwić jego poczynań. Jego zachowanie zdaje się graniczyć z opętaniem przez krwiożerczą bestię, która wyrosła na podatnym, pozornie nieszkodliwym gruncie. Poznając historię barona dowiadujemy się, bowiem prawdy o przyczynach jego szaleństwa. Któż mógłby przypuszczać, iż uwielbienie i namiętność mogą doprowadzić człowieka do ostatecznego upadku i skrajnego upodlenia? Niemal perwersyjna chęć wspięcia się po drabinie społecznej, dołączenia do elity powoli wyniszcza człowieka, który nie jest w stanie normalnie funkcjonować powoli pochłaniany przez swoje marzenia i pasje. Siła pragnienia powoli doprowadza mężczyznę do szaleństwa, zaś ono czyni z niego potwora.

Joker i jego przybrana rodzina to przypadek zupełnie odmienny i chyba najtrudniejszy, jako że do ich upadku doprowadza wdzięczność w stosunku do człowieka, którego zwą „ojcem”, jak również miłość względem przybranego rodzeństwa. Elita cyrku nie jest, bowiem ani szalona, ani też nienaturalnie bezwzględna, a jedynie wierna jedynej osobie, która wyciągnęła do nich rękę w czasach dla nich najtrudniejszych. Te prostolinijne duże dzieci pokrzywdzone przez los są zdolne do wszystkiego, by uchronić się przed losem, jaki poznały w przeszłości. Czy jednak naprawdę wyrwały się z matni, a może wręcz przeciwnie, los zadrwił z nich spychając w ramiona tym potworniejszego fatum?

Ten tomik skłania także do zastanowienia się nad tym, co spotkało Ciela. Czy jego nieszczęście miało jakieś konkretne powody, czy może było bezwzględnym zrządzeniem losu? Jaką winę mogło mieć na sumieniu niewinne dziecko, by być zmuszonym do stawiania czoła tak okrutnym wydarzeniom?

Historia młodego panicza wcale się nie kończy, ale nabiera rozpędu, staje się coraz bardziej dramatyczna. Po tym epizodzie nie ma już odwrotu. Seria bierze we władanie każdego czytelnika i z pewnością trzymać będzie mocno do samego końca.



piątek, 24 stycznia 2014

Pandora Hearts tom 5 - Jun Mochizuki



Tytuł: Pandora Hearts
Tom: 5
Autor: Jun Mochizuki
Wydawca: Waneko
Ilość stron: 182
Ocena: 6/6







Starając się odnaleźć Alice, zupełnie niespodziewanie Oz przenosi się do świata utkanego z jej skrzętnie ukrywanych wspomnień dotyczących tragedii w Sablier. Otoczony krwią i zmasakrowanymi zwłokami chłopak brnie coraz głębiej w potworności, które miały miejsce sto lat wcześniej. To rodzi pytania, na które nie sposób odpowiedzieć. Jak to możliwe, że Alice była świadkiem tego wszystkiego? Co w jej wspomnieniach robi chłopiec do złudzenia przypominający małego Vincenta? Czy młody mężczyzna, którego Oz miał okazję poznać w swojej rzeczywistości miał coś wspólnego tą masakrą? A Gilbert? Czy i on przeżył to wszystko? Fakty odkrywane przed mody Vessaliusem powoli doprowadzają go na skraj obłędu i tylko Gil jest w stanie przywrócić chłopakowi rozum. W tym czasie Break i Cheshire są bez reszty pochłonięci swoją własną walką, a każdy z nich odnajduje w niej inny cel – zdobycie cennych wspomnień czy zabicie znienawidzonego przeciwnika. Krąg tajemnic wokół bohaterów zacieśnia się z każdą chwilą, a odpowiedzi wymykają się z ich rąk. Przeszłość kryje całą masę sekretów, a większość z nich bezsprzecznie wpływa na teraźniejszość.

Piąty tom Pandora Hearts otwiera przed czytelnikiem nowe drzwi, które do tej pory były zamknięte. Wraz z Ozem przenosimy się w miejsce krwawej masakry, o której do tej pory wiedzieliśmy stosunkowo niewiele. Teraz, kawałek po kawałku, pojawiają się nowe puzzle, które w dalszym ciągu nie łączą się z poprzednimi, jednak tworzą coraz to barwniejszy witraż zdarzeń, ludzi, pytań. Czytelnik wie, że wszystko to ma sens, wszystko jest ze sobą w pewien sposób powiązane, jednak nie może uchwycić obrazu całości, gdyż ten jeszcze nie istnieje. Pytania, które pojawiają się z każdym nowo okrytym faktem fascynują, dręczą, nie dają spokoju. To właśnie one zmieniają obraz bohaterów, których poznaliśmy do tej pory, wzmagają atmosferę tajemniczości, która ich otacza. Czytelnik uświadamia sobie z całą powagą, iż nie wie zupełnie nic o bliskich sobie postaciach.


Niezwykle interesującym motywem tego tomu są destrukcyjne myśli Oza, które rodzą się z potrzeby pomocy Alice oraz szoku, który wywołała zdobyta przez niego wiedza. Te same pragnienia kierują poczynaniami kota Cheshire, co czyni ich tak bardzo do siebie podobnymi, a zarazem zupełnie różnymi. Albowiem wsłuchujący się w głos zdrowego rozsądkiem młody Vessalius nigdy nie dążyłby do wyeliminowania największego lęku Alice, czyli jej samej i dopiero zamknięty w skorupie szaleństwa jest w stanie zniszczyć osobę, którą pragnie chronić. Co się zaś tyczy Cheshire, usiłuje on spełnić pragnienie Intencji Otchłani – istoty dla niego najcenniejszej – a tak się składa, że tym pragnieniem jest właśnie śmierć Alice. To nagromadzenie sprzecznych, ale w pewnym stopniu bliskich sobie emocji zespala uczucia pozytywne i negatywne czyniąc je jednym. Nie ulega wątpliwości, że taki klimat idealnie pasuje do mangi Pandora Hearts i nadaje jej jeszcze głębszego wyrazu.

Bardzo istotna w tym tomie jest również wiara we własną wartość, która w przypadku Oza została zachwiana już wiele lat wcześniej przez ojca, zaś teraz jest atakowana obecnością Jacka. Chłopak zdaje sobie sprawę z tego, że ujawnienie się „duszy-lokatora” drzemiącej w jego ciele zmienia całkowicie sposób, w jaki ludzie na niego patrzą. Dla większości nie liczy się Oz Vessalius, ale drzemiący w nim Jack. Prawdę mówiąc, wątpliwości dopadają młodzieńca nawet w kwestii przyjaźni najbliższych mu osób, co naprawdę dobrze oddają staranne kadry mangi. To jednak nie wszystko, gdyż w tej trudnej dla Oza sytuacji z pomocą przychodzi osoba, po której nigdy byśmy się tego nie spodziewali. Jak widać, w Pandora Hearts każdy bohater potrafi nas zaskoczyć.

Tak więc, piąty tom mangi Pandora Hearts jest równie emocjonujący, co poprzednie, a może nawet jeszcze bardziej niż one. Już od pierwszych stron manga pokazuje jak niewiele wiemy jeszcze o fascynującym świecie stworzonym przez Jun Mochizuki, jak wiele tajemnic kryje przed nami mangaka i jak trudno będzie nam samodzielnie powiązać fakty w całość. Jest to więc tytuł coraz bardziej wymagający i nietuzinkowy, a nade wszystko, godny polecenia każdemu, kto jeszcze się mu opiera.


czwartek, 23 stycznia 2014

Kuroshitsuji tom 6 - Yana Toboso



Tytuł: Kuroshitsuji
Tom: 6
Autor: Yana Toboso
Wydawca: Waneko
Ilość stron: 194
Ocena: -6/6







Londyn weseleje, powietrze wypełnia śmiech i muzyka, bo oto do miasta przybywa cyrk Noah's Ark. Niestety, nie ma czasu na słodką zabawę, gdy królowa Wiktoria powierza Cielowi nowe zadanie, a Scotland Yard rozkłada bezradnie ręce. W angielskich miastach znika coraz więcej dzieci. Ot, ślad po nich zaginął i nie sposób znaleźć chociażby jednego ciała, nie mówiąc już o całym i zdrowym maluchu. Nie mniej jednak, jeden istotny szczegół łączy wszystkie miejsca zaginięć – wspomniany wcześniej cyrk. Dla zbadania terenu Ciel i jego wierny kamerdyner udają się na przedstawienie, zaś później, chcąc rozpracować grupę pokrętnych cyrkowców, robią co w ich mocy, by stać się częścią wielkiego przedsięwzięcia, jakim jest praca w cyrku. Jak się okazuje Noah's Ark wzbudza także zainteresowanie żniwiarzy. Od tej pory zadanie Ciela i jego demona staje się trudniejsze i bardziej niebezpieczne, a gra toczy się o naprawdę wysoką stawkę – dobro angielskich dzieci.

Ciel Phantomhive jakiego znamy to urodzony panicz, który bez potrzeby nie brudzi sobie rąk pracą zwykłych śmiertelników, czy też demonów. Ubierany przez Sebastiana, spożywający swoje posiłki w ślimaczym tempie, sypiający w samotności w wielkim, wygodnym łóżku, kąpiący się w cieple swojej łazienki, nie niepokojony przez nikogo. Tym razem Yana Toboso nie była niestety dla niego łaskawa i wrzuciła naszego panicza w sam środek cyrku, gdzie każdy oddech wydaje się zaprzeczać dotychczasowemu stylowi życia chłopaka. O ile Sebastian jest w stanie pomóc swojemu drobnemu, słabemu paniczowi podczas sprawdzianu umiejętności, o tyle na pewno nie może już być na każde jego skinienie. Co z tego wynika? Dla nas i Sebastiana – masa śmiechu i dobrej zabawy. Dla Ciela – odrobina poniżenia i złości, a więc poza urażoną dumą nic poważnego nie grozi naszemu paniczowi. Ale czy aby na pewno?


Szósty tom Kuroshitsuji to zaledwie wstęp do poważniejszej historii, która ma na celu rozwiązanie zagadki zniknięć dzieci. Póki co autorka pozwala nam poznać bliżej nowych bohaterów, a nawet przywiązać się do nich, spojrzeć za cyrkowe kulisy, skubnąć prostego życia wędrownych artystów, jak również pobawić się trochę kosztem Ciela i poznać ogrom miłości, jaką kamerdyner darzy zwierzęta z rodziny kotowatych. Nie można zapomnieć również o czystym absurdzie, jakim są relacje panujące między żniwiarzami, a demonami. William T. Spears oraz Sebastian nie omieszkają zademonstrować „gorącej przyjaźni” łączącej te dwa światy. Nuda nam więc na pewno nie grozi, a humor poprawi się nawet największemu ponurakowi. Już autorka o to zadbała.

A jednak, mimo unoszącej się w powietrzu wesołości, manga trzyma w napięciu i sprawia, że czytelnik chce poznać ciąg dalszy tej historii. Albowiem atmosfera zagęszcza się im bliżej jesteśmy końca tomu, powoli odnajdujemy kolejne puzzle mające ostatecznie utworzyć pełny obraz intrygi. Naturalnie, niezmiennie są one w kompletnym nieładzie i musimy poczekać zanim cokolwiek zacznie się wyjaśniać. A jak to już bywa w przypadku pani Toboso – jest na co czekać.

Nie ma się co oszukiwać, Yana Toboso była i jest wspaniałą mangaką, jej Kuroshitsuji cieszy się niesłabnącą popularnością, a kreska wywołuje błogi uśmiech na twarzach osób doceniających szczegółowość i kunszt jej kreski. Anime powstałe na podstawie poprzednich tomów nie może równać się z tym, co prezentuje sobą manga, a należy wspomnieć, iż teraz mamy do czynienia z czymś nowym, czymś, czego nie dane było nam oglądać. Będę całkowicie szczera, w moim przypadku to właśnie rozdziały z Noah's Ark zadecydowały o uwielbieniu dla mangi Kuroshitsuji. Moi Drodzy, anime nigdy nie odda tego, czym naprawdę jest ten tytuł, a recenzja nigdy nie będzie wystarczająca, by oddać to, czym jest zapomnienie się w lekturze. I właśnie dlatego musicie sami przekonać się o wartości tego tytułu, jeśli jeszcze tego nie uczyniliście.


środa, 22 stycznia 2014

Pandora Hearts tom 4 - Jun Mochizuki



Tytuł: Pandora Hearts
Tom: 4
Autor: Jun Mochizuki
Wydawca: Waneko
Ilość stron: 182
Ocena: 6/6







Z samego rana Gilbert zabiera Oza i Alice do miasta na poszukiwanie swojego zaginionego kapelusza, bez którego nie potrafi się obejść, a o który przyjdzie im zawalczyć. Przy tej okazji dochodzi do spotkania chłopców z Oskarem – niepoprawnym wujem Oza, którego nie sposób nie uwielbiać. Niestety, nie wszystko idzie tak, jakby można było oczekiwać. Break wykorzystuje skomplikowaną sytuację Alice by wraz z nią dostać się do kryjówki kota z Cheshire, albowiem kiciuś planuje zabić dziewczynę w imieniu Intencji Otchłani, zaś z Breakiem łączy go pewna przeszłość, od której kot zdaje się uciekać. Xerxes nie jest jednak głupi i zostawia po sobie ślad, który Oz interpretuje jednoznacznie, postanawiając przedostać się do miejsca, w które uprowadzono dwójkę jego znajomych. Kolejny element układanki wskakuje na swoje miejsce, gdy na drodze bohaterów staje mężczyzna ze wspomnień Alice.

Jak już wiadomo, Pandora Hearts to seria, która ma wiele wspólnego z Alicją w Karinie Czarów, jednakże po kilku spokojniejszych tomach, dopiero teraz mamy okazję zauważyć naprawdę wiele zależności między tymi dwoma tytułami. W mandze pojawia się, bowiem znany szerokiej publiczności kot z Cheshire, jak również mamy okazję „poznać” Szalonego Kapelusznika. Nie mniej jednak, w czwartym tomie odnajdziemy także drobny element baśniowy, a dokładniej, wiążący się z historią o Jasiu i Małgosi system znaczenia drogi „okruszkami”. Te motywy zdecydowanie pasują do tej mangi, jak również bezsprzecznie umilają czas czytelnikowi.


Sądzę, że w przypadku tego tomu na uwagę zasługuje w szczególności postać kota z Cheshire, którego autorka obdarzyła ludzkimi cechami, skomplikowała pod względem psychicznym i genialnie narysowała. Jego aparycja jest nie tylko miła dla oka, ale także stanowi bardzo interesującą, niemal groteskową mieszankę. Jest, bowiem naprawdę uroczy, zaś z drugiej strony „zdeformowany”, czym zwraca na siebie szczególną uwagę. Nie mniej jednak, kot, którego mamy okazję poznać w Pandora Hearts, nie jest do końca idealny. Cechuje go pewnego rodzaju tchórzostwo, o którym wspomina Break, a które dokładniej widzimy na końcu mangi, jak również brak pełnej kontroli nad swoim światem. Czyż to nie ciekawy przeciwnik dla naszych bohaterów? I co takiego łączy go z Breakiem?

I w końcu, doczekaliśmy się także kolejnej odsłony wspomnień Alice, dowiadujemy się kilku ciekawych rzeczy z przeszłości, poznajemy bliżej Pandorę, jej plany i sposób na osiągnięcie celu. To jednak nie wszystko, gdyż autorka raczy swoich czytelników również nowymi nazwiskami, które na pewno okażą się bardzo istotne dla dalszych tomów serii. Są, bowiem związane z tajemnicą, którą próbujemy odkryć wraz z Ozem i jego przyjaciółmi, z wydarzeniami, które miały miejsce przed wieloma laty, a które wpływają na teraźniejszość.

Tak więc, czwarty tom Pandora Hearts na pewno nikogo nie zawiedzie, ale wzmocni jeszcze zainteresowanie serią, rozbudzi ciekawość i rozkocha nas w fantastycznych bohaterach, których z każdą chwilą pojawia się więcej. Naprawdę warto sięgnąć po kolejny tom mangi i pozwolić porwać się tej zakręconej i szalonej, choć mrocznej krainie.


wtorek, 21 stycznia 2014

Kuroshitsuji tom 5 - Yana Toboso



Tytuł: Kuroshitsuji
Tom: 5
Autor: Yana Toboso
Wydawca: Waneko
Ilość stron: 194
Ocena: -6/6







Krzywda została wyrządzona, wyzwanie zostało rzucone, zaś los nie był wyrozumiały w doborze sposobu walki. Sebastian musi pokonać prawdziwego hinduskiego mistrza w… kuchni! Albowiem gra toczy się o wysoką stawkę, o szczęście księcia Somy, zaś bronią ma być curry! Na tym etapie nie ma już odwrotu. Wspomagany przez księcia kamerdyner robi, co w jego mocy by opanować sztukę gotowania specjału rodem z Indii. Metodą prób i błędów Sebastian zapełnia coraz to nowsze garnki, tuczy służących i znającego się na rzeczy Somę, dobiera przyprawy, urozmaica dania, usiłuje stworzyć curry idealne, które zdoła zachwycić jury konkursu organizowanego przez samą królową Wiktorię. Czy jednak kamerdyner rodu Phantomhive zdoła prześcignąć ideał i wybić się ponad przeciętną? Czy oryginalny składnik i nietuzinkowa forma zdobędą uznanie koneserów?

W prawdzie rozpoczęta w poprzednim tomie azjatycka przygoda dobiega końca, ale jednak jeszcze w tej części magia Indii przenika strony mangi, które wypełnia wspaniały zapach przypraw i smak świeżo przygotowanego curry. Czytelnik bezsprzecznie obliże się niejednokrotnie i zamarzy o swojej własnej porcji wyśmienitej potrawy. Mało tego, dowie się co nieco na temat kuchni Indyjskiej, ułatwień wprowadzanych w Europie, jak również pozna małą tajemnicę czekolady. Jak widać, poza czystą rozrywką Kuroshitsuji niesie za sobą również odrobinę wiedzy.

Co się tyczy samej historii, jest ona w dalszym ciągu lekka i miejscami naprawdę zabawna. Bohaterowie nie starają się nawet zachowywać grobowej powagi, ale, niejako żyjąc własnym życiem, okazują się komiczni. Ogromny wpływ na sposób, w jaki ich postrzegamy mają ich wypowiedzi, stan emocjonalny, zachowanie. Tym razem mamy także okazję do kolejnego spotkania z wicehrabią Druitt, który chociaż niezwykle uroczy, to jednak jest wręcz skrajnie „dobijający”. Tego człowieka nie sposób zapomnieć. Także sama królowa Wiktoria, która we własnej osobie pojawia się na konkursie gastronomicznym, okazuje się osobą interesującą i zabawną. Takiej królowej ze świecą szukać!


Jeśli zaś chodzi o uczucia, których nie brakuje przy okazji czwartego tomiku Kuroshitsuji, to na pewno autorka raczy nas nimi poprzez postać otwartego na wszystkich Somy. Chłopak niezaprzeczalnie tęskni za domem, czuje się zraniony przez osobę, której najbardziej ufał, zagubiony i bezradny. Na domiar złego otrzymuje kolejny bolesny cios, który tym razem zadaje mu kobieta, której tak zawzięcie i wytrwale szukał. Co więcej, również Agni pozwala sobie na okazanie uczuć, kiedy wstydzi się swoich wykroczeń, pragnie przyznać się do winy i otrzymać zasłużoną karę. To z pewnością sprawia, że manga nie jest wyłącznie lekką komedią, ale niesie ze sobą pewną głębię.

Podsumujmy tę krótką recenzję, Yana Toboso w dalszym ciągu dzielnie się spisuje tworząc swoją mangę misternie rozdział po rozdziale, zapełniając ją wspaniałymi rysunkami, interesującą fabułą, wyjątkowym klimatem – mrocznym przy okazji poważnych tematów i słonecznym, kiedy napięcie opada, a Kosiarze mają okazję wypocząć. Prawdę powiedziawszy, bardzo trudno oddać słowami całe piękno serii takiej jak Kuroshitsuji, jako że każdy czytelnik z pewnością doceni w tym tytule coś innego, zawiesi oko na innym szczególe. Jest to, bowiem manga dla każdego i tak jak różni są ludzie, tak samo różnią się wątki, postaci, czy sam motyw przewodni.


poniedziałek, 20 stycznia 2014

Pandora Hearts tom 3 - Jun Mochizuki



Tytuł: Pandora Hearts
Tom: 3
Autor: Jun Mochizuki
Wydawca: Waneko
Ilość stron: 182
Ocena: 6/6







Wskazówka na piersi Oza poruszyła się, a tym samym rozpoczęło się powolne odliczanie czasu, jaki dzieli chłopaka od okropnej śmierci, od strącenia do najniższego kręgu Otchłani. Choć sytuacja staje się napięta, chłopak nie daje po sobie poznać, co tak naprawdę kryje się teraz w jego wnętrzu. Ukrywając swoje uczucia pod maską uśmiechu stara się żyć dalej i sprawiać jak najmniej kłopotu swoim przyjaciołom. Problem w tym, że od kłopotów nie sposób się uwolnić i wystarcza zaledwie chwila, kiedy to Oz zostaje sam, by już znalazł się w samym środku „zabawy”. Albowiem widząc męczonego przez inne dzieciaki chłopca, Oz postanawia mu pomóc w dość niekonwencjonalny sposób. Udając niemal fanatycznego brutala, napędza stracha trójce osiłków i samej ofierze tego zajścia. Między Ozem, a uratowanym Phillipem Westem zawiązuje się pewnego rodzaju przyjaźń, która zostaje szybko wystawiona na próbę, kiedy w pobliżu pojawia się tajemnicza dziewczyna imieniem Echo. W międzyczasie Gilbert opowiada Alice historię Oza i jego relacji z ojcem, co staje się motywem przewodnim całego tomu, jak również pozwala zajrzeć do wnętrza młodego Vessaliusa.

Trzeci tom Pandora Hearts niewątpliwie jest, jak dotąd, najpoważniejszym i najsmutniejszym z tomików. Puzzle powoli zaczynają wskakiwać na swoje miejsce, chociaż dla czytelnika nadal są niesamowicie niewyraźne i skomplikowane, zagadka, z którą mamy do czynienia zaczyna się rozwijać, tajemnica zacieśniać, a jednocześnie historia staje się coraz bardziej wciągająca. O wiele większą rolę odgrywają tu również drobne wydarzenia dotyczące przeszłości bohaterów, jako że nie są bezwartościowymi fragmentami czasów minionych, ale okazują się mieć ogromny wpływ na teraźniejszość, jak również wyjaśniają aktualny stan rzeczy. Tutaj nic się nie marnuje.

Prawdę powiedziawszy, ten tom mangi to przede wszystkim uczucia, które dominują nad akcją. Już od pierwszych stron widzimy szerzący się smutek, który rozlewa się coraz większą falą po dalszych stronach mangi. Zetknięcie się okropnych przeżyć Oza z niewinną i gorąca miłością młodego Phillipe'a względem swojego ojca sprawia, że czytelnik nie potrafi przejść obojętnie obok tego rozdziału. Wspaniały uśmiech młodego Westa rozbraja i tylko pogłębia melancholię tego tomu, a także sprawia, iż inne uczucia stają się wyraźniejsze, łatwiejsze w odbiorze, bardziej przejmujące.


Równie istotnym elementem trzeciej części Pandora Hearts jest, bowiem samotność, której obawiają się bohaterowie i, do której przyznaje się Oz. Brak ciepła drogiej sercu osoby sprawia, że zadane samotnością rany nie są zauważalne z zewnątrz, ale niszczą od środka. Jak dotąd jest to niewątpliwie jedyny epizod, w którym poznajemy dogłębnie myśli i uczucia głównego bohatera, jak również możemy niemal namacalnie wyczuć troskę chłopaka o inne osoby. Jego empatia uwydatnia wrażliwe wnętrze, które dotąd ukryte było za fasadą uśmiechu, nieporadności i głupoty.

I w końcu, jedno z najistotniejszych przesłań, jakie niesie za sobą ten tom – potrzeba obecności rodziców w życiu młodego człowieka. Poprzez osoby Oza oraz Phillipe'a autorka ukazała głębię przywiązania, jakie dziecko odczuwa względem rodziców, jak również w pełni oddała radość, jaką może wywoływać ich bliskość. Sceny dotyczące tego tematu zdecydowanie należą do jednych z najbardziej wzruszających w tym tomie i potrafią wycisnąć z oczu łzy. Tematyka ta wiąże się także nierozerwalnie z problemem przynależności, której poszukuje każdy człowiek. W tym wypadku to Oz jest osobą, która pozbawiona rodzicielskiej miłości nie rozumie dlaczego istnieje i gdzie znajduje się jego miejsce. W pewnym stopniu pokazuje to jak ważna jest akceptacja ze strony bliskich i poszerza wpływ rodziny na rozwój wewnętrznej stabilności.

Reasumując, trzeci tom mangi Pandora Hearts to wielki wyciskacz łez dla osób wrażliwych, jako że niesie ze sobą ogromne pokłady melancholii i smutku, jak również uczuć, o których na co dzień staramy się nie myśleć. Część ta ukierunkowuje także dalsze wydarzenia tej historii, jako że nie ma wątpliwości, iż mamy do czynienia z tematyką jak najbardziej poważną i poruszającą pewne zagadnienia egzystencjalne. Polecam więc uzbroić się w chusteczki zanim na poważnie podejdzie się do czytania tego tomu.


niedziela, 19 stycznia 2014

Zakochany tyran tom 3 - Hinako Takanaga



Tytuł: Zakochany tyran
Tom: 3
Autor: Hinako Takanaga
Wydawca: Kotori
Ilość stron: 178
Ocena: 5+/6







Jak wiele szkód może wyrządzić jedna przesyłka, która dociera pod niewłaściwy adres? Do czego potrafi posunąć się znudzony delegacją biznesmen? Jak wiele może wydarzyć się w zaledwie trzy dni? I co to wszystko oznacza dla nieświadomego niczego chłopaka, który zauważa dziwne zachowanie swojego kochanka?
Odpowiedzi na te i inne pytania znajdziecie w trzecim tomie „Zakochanego tyrana.

Kiedy Souichi Tatsumi i jego młodsza siostra otrzymują przesyłkę ze Stanów jej otwieraniu towarzyszy uczucie ciekawości i pełnego euforii wyczekiwania ze strony dziewczynki, z kolei odkrycie zawartości niesie ze sobą zawód i zaskoczenie, które mają się jednak nijak do reakcji młodego doktoranta na „treść” dołączonego do paczki listu. Nic to, iż pomyłka jest ewidentna, zaś kopertę zaadresowano do Taichirou Isogai. Tatsumi i tak dobiera się do niej, co owocuje u niego żądzą mordu i serią niefortunnych zdarzeń. Tak się, bowiem składa, iż pragnąć odzyskać swoją przesyłkę oraz wykonując małe zadanko dla Kurokawy, Isogai zupełnie przypadkowo staje się świadkiem niezwykle interesującej sceny, do której dochodzi pomiędzy Morinagą, a Tatsumim. To niespodziewane odkrycie budzi w mężczyźnie prawdziwie wrednego demona i podłego szantażystę, który mając haczyk na Souichiego postanawia w pełni wykorzystać swoją przewagę. Sprawę dodatkowo ułatwia mu trzydniowa nieobecność Morinagi, który nieświadomy konsekwencji swoich ostatnich poczynań wyjeżdża na konferencję.

Jak sama autorka zauważyła w posłowiu, poprzedniemu tomowi „Zakochanego tyrana” towarzyszyło zdecydowanie więcej powagi, zaś historia była cięższa, doprawiona odrobiną dramatu i bolesnej przeszłości. Nic więc dziwnego, że tym razem mamy do czynienia z częścią nastawioną w pełni na komedię, która kręcąc się wokół Tatsumiego przypomina nam o jego absurdalnej homofobii oraz okropnym charakterze. Zadziwiające, że te dwie negatywne cechy potrafią w jakiś magiczny sposób dodać mandze humoru, zaś w połączeniu z uczuciem do Morinagi nawet słodyczy. Zresztą, czy naprawdę jest się czemu dziwić, kiedy ma się do czynienia z poważnym i pełnym złości upartym osłem, który zostaje postawiony w sytuacji zawstydzającej, a nawet poniżającej? Souichi bez wątpienia nie należy do osób rozrywkowych i potrafiących się dobrze bawić, więc zestawienie go z jego żądnym karaoke przeciwieństwem po prostu musi wywołać uśmiech na twarzy czytelnika. Co więcej, Isogai jest zwyczajnie bezbłędny we wszystkim, co robi, toteż stanowi dla tego tomu bezcenny element humorystyczny i napędowy.


Dzięki temu mało chwalebnemu dla Tatsumiego epizodowi zauważamy wyraźnie, iż nasz „młody gniewny” jest nie tylko nerwusem, sadystą, egoistą i niebezpiecznym dla otoczenia słodziakiem, ale także osobą, którą bardzo łatwo manipulować. O ile w przypadku Morinagi w grę wchodzi nie tylko szantaż, ale także uczucia, o tyle Isogai zdobywa władzę nad Souichim wyłącznie dzięki nieczystym zagraniom. Jasne, motywy, jakimi kierował się rozrywkowy biznesmen były stosunkowo niewinne, jednakże to nie o nich myślał początkowo doktorant. Należy także wziąć pod uwagę fakt, iż Tatsumi rzadko działa rozważnie i zazwyczaj trzyma się kurczowo jednego postanowienia nie dopuszczając do siebie innych prawd, czy rozwiązań. Jest więc tak nieskomplikowany w swoim sposobie myślenia, że grzechem byłoby tego nie wykorzystać. W takiej sytuacji wodzenie go za nos jest dziecinnie proste i pewnie jeszcze nie raz napsuje naszym bohaterom krwi.

Całkiem interesującym motywem tego tomu jest zazdrość Morinagi, wypływająca z jego niepewności. W końcu nawet słysząc kompromitującą jego kochanka rozmowę nie jest do końca pewny, w jaki sposób powinien ją rozumieć. Chociaż zżerany od środka wątpliwościami, pytaniami i masą dwuznaczności, nie przystępuje od razu do robienia scen, ale stara się w pierwszej kolejności wyjaśnić sytuację. Niestety, nie na wiele się mu to zdaje, gdyż wystarcza słowo „szantaż” by ugodzić go w sam środek otwartej rany, przez co w konsekwencji traci nad sobą panowanie i dopuszcza do siebie myśli o ewentualnych miłosnych ekscesach swojego partnera. Tatsumi nie jest przecież osobą, która chętnie rozwiewałaby wątpliwości i dzieliła wyznaniami, a jego humorki potrafiłyby zachwiać pewnością każdego.


I w ten oto sposób docieramy do najistotniejszego elementu trzeciego tomu „Zakochanego tyrana” – małego kroku dla ludzkości, ale wielkiego dla Tatsumiego. Albowiem intryga tej części kończy się swoistym drobnym wyznaniem, którego niewielu czytelników mogło się spodziewać, a które uszczęśliwia Morinagę. Widać nawet nasz homofob powoli zaczyna zdawać sobie sprawę ze swoich uczuć i powoli otwiera się na to, co nieuniknione. Naturalnie, nie ma co liczyć na nagłe, gwałtowne zmiany, ale przecież właśnie to stanowi o wielkości tej serii – choć ciało bezwstydnie otwiera się na miłość to dusza i wola nadal walczą stawiając zaciekły opór.

Podsumowując, Hinako Takanaga uraczyła nas kolejnym naprawdę dobrym tomem „Zakochanego tyrana”, który zdobywa serca humorem oraz sporą dawką zawstydzenia w wykonaniu wyjątkowo rozkosznego w tej części Tatsumiego. Co więcej, mangaka zaczyna machać przed nosem czytelnika marchewką, którą niewątpliwie jest coraz większa świadomość uczuć odczuwanych przez Souichiego. Wprawdzie mężczyzna nie przestaje terroryzować partnera, ale i tak wznosi się na wyżyny swoich miłosnych możliwości i ewidentnie ulega czarowi zakochanego w nim chłopaka. Zdecydowanie ma się ochotę czytać dalej!


sobota, 18 stycznia 2014

Neo Arcadia - Norikazu Akira, Kaoru Tachibana



Tytuł: Neo Arcadia. Tęcza w Ciemności
Tytuł oryginału: Neo Arcadia - Yami ni Saku Niji
Tom: 1 (całość)
Autor: Norikazu Akira, Kaoru Tachibana
Wydawca: Kotori
Ilość stron: 209
Ocena: 5/6






Przed wiekami otulona ciasno mrokiem Ziemia nie miała najmniejszego dostępu do światła. Znajdując się pomiędzy dwiema skrajnie różnymi krainami skazana była na istnienie pośród nieprzeniknionych ciemności, aż do dnia, kiedy to Władca Światła pragnąc odmienić jej los postanowił układać się z Władcą Ciemności. Czyniąc emisariuszem swojego syna, Reena, wysłał go do pałacu mrocznego Pana Podmroku by wyjednał ugodę pozwalającą na wydzielenie dla Światła na Ziemi czterech krain odpowiadających czterem żywiołom, które rządzone przez Lordów i wspomagane przez Patronów miałyby rozwijać się i zachwycać swoim pięknem. Tęczowooki Reen nie spodziewał się, że jego misja zakończona zostanie nie tylko sukcesem, ale także gorącym uczuciem, jakim zapałał do Zeba, a które Władca Ciemności odwzajemnił ofiarowując młodzieńcowi całą namiętność, jaką w sobie krył. Ich związek stał się ceną, jak również pieczęcią dla słownego paktu, który zapewniał Światłości dostęp do Ziemi i spełniał prośby Władcy panującego na Nieboskłonie. Choć Pan Światła sprzeciwiał się tej miłości, to jednak dwójka kochanków nie miała najmniejszego zamiaru zawrócić z raz obranej ścieżki. Rozkoszując się sobą w Ustroni między światami zakochane istoty nie wiedziały, że spokój ich wspólnie spędzanych dni zostanie zakłócony. Niedługo po pierwszej sprzeczce kochanków Reen znika bez śladu, zaś Zeb podejmuje się niełatwego zadania odnalezienia swojego ukochanego.

Neo Arcadia. Tęcza w Ciemności to tytuł o baśniowej formie („Dawno, dawno temu...”), utrzymany w konwencji fantasy. Manga powstała w oparciu o 3 tomową powieść Tachibany Kaoru opublikowaną w 2009 roku. Nie będę ukrywać, że od samego początku miałam wrażenie, iż manga ta powinna mieć swój książkowy odpowiednik, który mógłby rozwinąć opowiedzianą w niej historię – było to zanim dotarłam do Podziękowań, które wyjaśniły mi pewne kwestie. Chociaż nie miałam przyjemności zapoznać się z pierwowzorem Neo Arcadii, czego bardzo żałuję, to przyznam, iż Akira Norikazu wykazała się nie lada zdolnościami i sprytem, gdy trzytomową powieść zamknęła w zaledwie jednotomowej mandze, co z całą pewnością nie było łatwe.


Pod względem fabuły Neo Arcadia nie należy do tytułów przesadnie skomplikowanych, czy dołujących dramatem. Odpowiednia dawka poważnej intrygi oraz cieszącej serce słodyczy sprawiają, że tytuł ten można czytać w każdej chwili, bez potrzeby zamartwiania się swoim zdrowiem psychicznym, co wydaje mi się istotne w przypadku osób przesadnie emocjonalnych. Opowiadana przez autorkę historia opiera się na schemacie, który chociaż nie zaskakuje to jednak interesuje, wciąga i naprawdę może się podobać. Za istotny uważam fakt, że Mrok nie wiąże się tutaj ze złem, tak samo jak i Światłość nie ucieka przed namiętnością, którą odczuwa. Dwa zupełnie sprzeczne światy łączą się ze sobą dzięki miłości. Reen nie próbuje zaprzeczyć temu co czuje, nie wyrzeka się swoich sentymentów uważając związek z Zebem za niemożliwy, zaś miłość za zakazaną. Wręcz przeciwnie, odważnie staje twarzą w twarz z ojcem i dokonuje wyboru, który może zostać zaakceptowany, bądź odrzucony. Również ze strony Zeba nie doświadczymy żadnych melodramatycznych scen wewnętrznej rozterki, kłótni między naturą, a uczuciami. Ot, miłość się zdarza.

Sam świat przedstawiony, jaki Tachibana Kaoru ukazuje czytelnikowi jest starannie zaplanowany i typowo baśniowy, zaś porównanie z religią samo się nasuwa. Pomiędzy Niebiosami, a Podmrokiem znajduje się, bowiem Ziemia, zaś krainy Światłości od krain Mroku oddziela Gehenna – w tym wypadku najbliższa znaczeniowo byłaby Dolina Hinnom, która będąc wysypiskiem śmieci i miejscem palenia zwłok przestępców stanowiła również granicę miasta Jerozolimy. Co więcej, Mrok zatruwa żywe organizmy, zaś istoty powiązane ze Światłością są w stanie tę truciznę usunąć z ciała człowieka, bądź zwierzęcia. Tym bardziej żałuję, że nie mam możliwości zapoznać się z powieścią, którą mogłabym poddać wnikliwszej analizie.


Co się zaś tyczy pracy, jaką wykonała Akira Norikazu nadając historii nowego kształtu, to niewątpliwie mamy okazję zachwycić się jej zbliżoną do rzeczywistości, wymiarową i staranną kreską. Akty jakimi nas raczy są naprawdę ładne, dokładne, ale niepozbawione smaku, dzięki czemu nawet osoba gustująca w tytułach „soft yaoi” może pozwolić sobie na przeczytanie Neo Arcadii. Nie będę ukrywać, że uwielbiam sposób, w jaki pani Norikazu przedstawia przepełnionych żywym testosteronem seme, zaś sposób obrazowania uke jest naturalny, nie zawiera w sobie przesadnej słodyczy. Bardzo cenię sobie również fakt, iż mangaka nie stroni od rysowania tła, czy to w przypadku wnętrza zamku, czy też pustkowi Gehenny. Mimo często licznych szczegółów kadry, które obserwujemy pozostają subtelne, są idealnie wkomponowane w obraz całości, nie cechuje ich przepych, jak również nie rzucają się w oczy.

W ogólnym rozrachunku, Neo Arcadia to piękna baśń o przeznaczeniu i radości jaką jest miłość, o szaleństwie, które powoduje, o braku zrozumienia ze strony otoczenia i tym, w jaki sposób dopełnia nas samych. To także manga, która z powodzeniem zachęca do bliższego poznania świata stworzonego przez autorkę scenariusza. Podejrzewam, że tytuł ten kryje w sobie o wiele większy potencjał, niż mogłoby się początkowo wydawać. Jeśli kiedyś będę miała okazje przeczytać powieść to zapewniam, że nie omieszkam napisać własnego małego traktatu na jej temat. Tym czasem daję mandze zielone światło i polecam ją każdemu, zaś w szczególności tym, którzy cenią baśniowy klimat traktujący o sile miłości i jej istotnej roli w życiu.


piątek, 17 stycznia 2014

Kuroshitsuji tom 4 - Yana Toboso



Tytuł: Kuroshitsuji
Tom: 4
Autor: Yana Toboso
Wydawca: Waneko
Ilość stron: 194
Ocena: -6/6







Wraz z nastaniem zimy w Londynie pojawiają się problemy, z którymi Scotland Yard nie może sobie poradzić. Zmusza to królową do podjęcia radykalnych środków i poproszenia o pomoc młodego panicza Phantomhive. Stolica Imperium boryka się, bowiem z serią napadów na anglików, którzy niedawno powrócili z Indii – rozebranych jak do rosołu mężczyzn skrępowano i przywiązano do góry nogami do szyldu kawiarni, zaś do ich ciał doczepiono wiadomość podpisaną za pomocą dziwnego znaku. Podążając za radami ekscentrycznego chińczyka Ciel i jego kamerdyner zapuszczają się w rejony zamieszkiwane przez hindusów, gdzie pakują się w drobne tarapaty, natomiast ich wątpliwymi wybawcami stają się sam książę Bengalu, Soma oraz jego wierny sługa, Agni. Od tej pory nie tylko angielskie społeczeństwo będzie zmagać się z problemami, ale również Ciel, jako że dwójka hindusów, do których najwyraźniej nie dociera znaczenie słowa „nie”, postanowiła skorzystać z jego „gościnności”.

Po odrobinę krwawym epizodzie z Kubą Rozpruwaczem czwarty tom Kuroshitsuji wita nas historią zdecydowanie lżejszą i niezobowiązującą, pełną zabawnych scenek, miejscami absurdalnego humoru i nowych postaci. Tym razem niewątpliwą zabawę przy ciekawej lekturze urozmaica wiedza, którą możemy zdobyć dzięki zawartym w historii nawiązaniom do wiary i kultury indyjskiej. Co więcej, czytelnik ma także niejako wgląd w sytuację polityczną ówczesnej Wielkiej Brytanii, która była wtedy ogromnym Imperium. Te z pozoru drobne fakty sprawiają, iż nasze zainteresowanie opowiadaną historią staje się większe, zaś Anglia coraz bardziej elektryzuje, interesuje, pobudza ciekawość.

Sama fabuła pozwala czytelnikowi odpocząć od powagi, rozlewu krwi i wszechobecnej śmierci, której przedsmak mieliśmy okazję dostrzec w poprzednich tomach. Jak się okazuje, staranna kreska mangaki idealnie pasuje także do komediowych scenek, które tym razem wypełniają strony. Bez najmniejszych oporów możemy uśmiechać się, kręcić głową z niedowierzaniem, czy nawet głośno parsknąć śmiechem, gdy absurd goni absurd, a rozkoszna naiwność niektórych postaci okazuje się dominować nad zdrowym rozsądkiem. Yana Toboso zadbała o to by zabawa była przednia.


Naturalnie, manga porusza również odrobinę poważniejsze tematy, jak chociażby pogoń za utraconym przyjacielem. W tym wypadku uczucia skłaniają młodego człowieka do podjęcia nie małego wysiłku, kiedy opuszcza on rodzinny kraj chcąc odnaleźć drogą sobie osobę. Następnie możemy zaobserwować konflikt wewnętrzny spowodowany chęcią ochrony kogoś bliskiego i jednoczesnym oszustwem mającym na celu osiągnięcie większego dobra. Ostatecznie, czytelnik poznaje kolejne drobne szczegóły dotyczące tragedii Ciela, która obróciła jego życie o 180 stopniu, uczyniła go tym, kim aktualnie jest.

Co się zaś tyczy wprowadzonych świeżo postaci, nie ulega wątpliwości, że hinduski książę i jego wyjątkowy kamerdyner nie planują zbyt szybko ustępować pola inny bohaterom rozgaszczając się w rezydencji Phantomhive i wypełniając sobą stosunkowo spokojne życie Ciela. O ile innych można się łatwo pozbyć, o tyle ta dwójka zagnieździła się wyjątkowo szybko i bez wątpienia wzbudza sympatię czytelników. Pełni animuszu, optymizmu i uroku bohaterowie nie pozwalają się ignorować, a tym samym zarówno odbiorca, jak i Ciel, czy Sebastian są zmuszeni do zaakceptowania obecności nowych twarzy. Nie wątpię, że dla wielu fanów serii nie stanowi to żadnego problemu.

Tak więc, Yana Toboso powoli nabiera rozpędu, a jej manga hipnotyzuje z coraz większą mocą. Jak widać, tutaj każdy może znaleźć coś dla siebie, a dalej może być tylko lepiej. Jeśli ktoś nadal się waha i nie wie, czy powinien dać szansę temu tytułowi to z całego serca polecam zaryzykować, jako że naprawdę warto wejść w świat, który oferuje nam mangaka.


czwartek, 16 stycznia 2014

Zakochany tyran tom 2 - Hinako Takanaga



Tytuł: Zakochany tyran
Tom: 2
Autor: Hinako Takanaga
Wydawca: Kotori
Ilość stron: 178
Ocena: 5+/6







Zanim zamarzy się Wam wielka, namiętna miłość z kwiatkami w tle i motylkami w brzuchu, pomyślcie dwa razy, w co się pakujecie. Tak się bowiem składa, że nie ma nic bardziej skomplikowanego niż uczucia, zaś nieodwzajemniona namiętność może okazać się najmniejszym problemem ludzkości. Prawdziwa droga przez mękę rozpoczyna się w chwili, kiedy wszystko powinno się pięknie układać, a zamiast tego zwyczajnie bierze w łeb. Nie trzeba rodzić się pod „szczęśliwą” gwiazdą, by życie wyszczerzyło się do nas w szczerbatym uśmiechu.

Kiedy ma się do czynienia z upartym osłem, bajka kończy się jeszcze zanim na dobre się zacznie, a Tetsuhiro Morinaga przekonał się o tym na własnej skórze. Jasne, nikt nie mówił, że będzie łatwo, ale żeby miało być aż tak źle? Od ostatniego zbliżenia z ukochanym minęły dwa długie, pełne frustracji miesiące, podczas których Tatsumi ani trochę nie zmienił swojego brutalnego podejścia do zakochanego w nim chłopaka. Mało tego, seksualny post był po prostu sprawdzianem wytrzymałości, który miał uregulować częstotliwość odbywanych stosunków. I tak, raz na dwa miesiące, a więc sześć razy w roku, Morinaga może dobrać się do tyłka swojego ukochanego. Jak łatwo się domyślić, w tym przypadku bez zaciekłych negocjacji się nie obejdzie. To jednak zaledwie wierzchołek góry lodowej, na jaką składają się problemy młodego studenta, albowiem rodzina, a wraz z nią bolesna przeszłość, upominają się o niego z całą stanowczością, zaś skrywane od lat sekrety w końcu ujrzą światło dzienne.

W drugim tomie „Zakochanego Tyrana” Hinako Takanaga zdecydowanie zmienia proporcje składników, z których tworzy swoją mangę. Tym razem czytelnik ma okazję zmierzyć się z pewną dawką dramatu, który towarzyszy przeszłości Tetsuhiro. Nie zabraknie tu odrobiny wszystkiego, a więc wspomnień: pierwszej miłości, dwóch złamanych serc, miłosnego substytutu starszego brata, a ostatecznie także próby samobójczej. Wszystko to łączy się z niesprawiedliwym osądem, raniącymi plotkami i koniecznością zachowania tajemnicy, co odbija się na naszym głównym bohaterze, który, jak przystało na nieskomplikowanego poczciwinę, szlachetnie wziął wszystko na siebie. Morinaga najpewniej nigdy nie zdobyłby się na szczerość z bratem i zrzucenie z barków ciężaru, gdyby nie ognisty temperament i długi jęzor Tatsumiego. Tak oto, w rolę obrońcy uciśnionych wciela się istny diabeł.


Niemniej jednak, mimo ogólnej powagi sytuacji, autorka pozwala nam liznąć odrobiny humoru, który łagodzi dramatyczne sceny, rozładowuje napięcie, jak również doprawia relacje między Tatsumim, a Morinagą. Przecież ciężko wyobrazić sobie scenę, w której od początku do samego końca między tą dwójką panowałaby niczym niezmącona powaga i której nie kończyłaby chociażby mała próba molestowania opierającego się mężczyzny. Zresztą, nie sposób opanować uśmiechu, kiedy ma się do czynienia z wypierającym się wszystkiego, co z homoseksualizmem związane Tatsumim – nie ważne, czy chodzi o przyjemność, czy o uczucia. Jego „nie” to „nie” ostateczne, a jeśli ulega to wyłącznie pod wpływem przeważającej siły Morinagi, czy też szantażu, w co naturalnie wierzy wyłącznie on sam.

Autorka wzięła także pod lupę naturę związku tej niecodziennej pary. W końcu, Tatsumi niewątpliwie czuje coś względem Morinagi, choć owo „coś” cały czas wymyka się świadomości głównego zainteresowanego. Nie zapomnijmy wspomnieć o zazdrości, która wydaje się męczyć upartego doktoranta, a która pojawia się przy okazji wspomnień pierwszej miłości Tetsuhiro. Niemniej jednak, jak utrzymuje Tatsumi, nie są oni ani parą, ani tym bardziej seks-przyjaciółmi. A więc kim dla siebie są? Strach pomyśleć, co jeszcze wymyśli znajdujący się w homoseksualnym związku homofob.

Tak więc, drugi tom „Zakochanego Tyrana” rzuci trochę światła na relacje rodzinne Tetsuhiro, pozwoli nam poznać jego przeszłość, jak również umożliwi nam dostrzeżenie tej lepszej strony Tatsumiego. Nasz obraz bohaterów staje się więc z każdą chwilą pełniejszy, powoli możemy wyrobić sobie na ich temat jakieś zdanie, a co więcej, nuda na pewno nam nie grozi. Jeśli po jakąś mangę naprawdę warto sięgnąć, to niewątpliwie jest nią „Zakochany Tyran”.




środa, 15 stycznia 2014

Szkarłatny Kwiat - Tomoki Hori



Tytuł: Szkarłatny Kwiat
Tytuł oryginału: Ake Nure Goyou ni Furu Yuki wa/Crimson Snow
Tom: 1 (całość)
Autor: Tomoki Hori
Wydawca: Kotori
Ilość stron: 176
Ocena: -6/6






Szkarłatny Kwiat to lektura zdecydowanie cieńsza, niż wcześniej wydany Keep Out, jednakże równie starannie podana. Porządna, sztywna oprawa ze skrzydełkami nigdy nie przestanie mnie zachwycać i powiem szczerze, że naprawdę warto zapłacić ten „mały majątek” by zobaczyć yaoi w tak znakomitym wydaniu. Co więcej, w dalszym ciągu mamy do czynienia z fantastycznym tłumaczeniem, które zgrabnie wtapia się w opowiadane przez autorkę historie. Mam wrażenie, że pan Tomasz Molski już podbił serca czytelników i plasuje się w ścisłej czołówce tłumaczy uwielbianych przez polskich fanów yaoi. Za te drobne, ale jakże istotne szczególiki, po raz kolejny, z całego serce pragnę podziękować wydawnictwu Kotori.

Co się zaś tyczy samej mangi, Tomoki Hori prezentuje swoim czytelnikom trzy przepiękne historie przyozdobione miłością i doprawione szczyptą pikanterii zawartej w dramacie. Przyodziane w cudowną, lekką i jasną kreskę opowieści stanowią ucztę dla zmysłów. Tło poszczególnych kadrów jest bardzo proste, pozbawione mnogości szczegółów, dzięki czemu najważniejszym elementem każdej strony są starannie przedstawione postaci oraz zawarte w słowach uczucia. Jest to tym istotniejsze, iż w każdej historii możemy doszukiwać się pewnego ukrytego fundamentu na którym je zbudowano.

Tak więc, Szkarłatny Kwiat to tytułowa opowieść, która otwiera tenże tomik i stanowi jego rdzeń. Podzielona niejako na cztery rozdziały prezentuje historię naprawdę piękną i wzruszającą, w przypadku której można pokusić się o nadanie symbolicznej wartości wielu przedstawionym tam obrazom. Najważniejszym z nich jest szkarłatny kwiat rozkwitający na białym śniegu. Czystym, jasnym puchem jest młody, niewinny Yukihiro – syn Mistrza Ceremonii Parzenia Herbaty. Chłopak wydaje się być emanacją tej spokojnej, pięknej ceremonii, która kryje w sobie bogate wnętrze przemyśleń, do których nakłania. Kojąca, cicha biel zostaje jednak splamiona przez gwałtowny, jaskrawy kolor krwi – przez Kazumę, rannego yakuzę, któremu Yukihiro udziela schronienia. Uwięziony pod powierzchnią gładkiego, niewzruszonego lodu, jakim jest mieszkanie u boku młodzieńca, Kazuma ma wiele czasu na myślenie i odkrycie prawdziwej natury piękna.


Od pierwszego wejrzenia to kolejna opowieść, z jaką mamy okazję się zapoznać. Tym razem głównym bohaterem jest odrobinę ciapowaty, krótkowidz, Liam, który z jakiegoś powodu za obiekt obserwacji obrał sobie całkiem przystojnego, choć nieokazującego uczuć Maddoxa. Dziwnym zrządzeniem losu, gdy okulary Liama ulegają zniszczeniu to właśnie Maddox oferuje mu pomoc. A jak nie od dziś wiadomo, to oczy są zwierciadłem duszy, zaś miłość nie w sercu ma swoje miejsce, ale właśnie w oczach.

Trzecią przedstawioną przez autorkę historią jest Zagubiony we mgle. Splata ona ze sobą dwa gorące uczucia, które zachodząc na siebie komplikują życie nieszczęśliwych bohaterów. Podczas pogrzebu ojca Ethan spotyka mężczyznę, którego nie potrafi sobie przypomnieć, a który wydaje mu się bliski. Szok jest tak wilki, że chłopak traci przytomność, zaś opiekujący się nim lekarz zmuszony jest ujawnić przed chłopakiem tajemnicę związaną ze spotkanym na cmentarzu mężczyzną, który pojawia się na fotografiach z czasów dzieciństwa Ethana. Powrót do dawno zapomnianych wspomnień tłumaczy nienawiść syna do ojca, jak również wiele innych uczuć, które dręczyły Ethana od lat. Kim tak naprawdę jest Oliver?

Jak możemy przeczytać na samym końcu, w krótkiej wiadomości od autorki do czytelników: Podstawa yaoi to „na 9 miarek słodyczy jedna goryczy” i tę właśnie zasadę możemy zauważyć w zaprezentowanej nam przez Tomoki Hori mandze. Szkarłatny Kwiat to niewątpliwie dobre wyważenie apetycznych łakoci oraz gorzkiego dramatu, a wszystko wzbogacone zostało o głębię oraz masę przemyśleń, które kształtują bohaterów, czynią ich bardziej ludzkimi, ciekawszymi. O ile sama fabuła nie koniecznie zalicza się do oryginalnych, o tyle właśnie wewnętrzne konflikty i wszechobecne uczucia postaci wyróżniają ten tytuł spośród innych i to one są głównym powodem dla którego warto zapoznać się z tą mangą.