środa, 23 kwietnia 2014

Tancerze Burzy - Jay Kristof (II)



Tytuł: Tancerze Burzy
Tytuł oryginalny: Stormdancer
Tom: 1
Autor: Jay Kristoff
Wydawca: Uroboros
Ilość stron: 448
Ocena: -5/6





Japonia jaką znamy w zupełnie nowym wydaniu, problemy ludzkości pomnożone przez trzy, technologia wybiegająca przed naszą, żywa i niebezpieczna mitologia, niemal magiczne zdolności, skomplikowana miłość i trudne przyjaźnie – witajcie w świecie „Tancerzy Burzy”, pierwszego tomu „Wojny Lotosowej”, do którego zabiera nas Jay Kristoff.

Yukiko jest jedyną córką Wielkiego Czarnego Lisa, znanego dobrze na wszystkich wyspach Shimy łowczego służącego szogunowi. Niewielu jednak zdaje sobie sprawę z tego, jak ciężkie jest życie z człowiekiem, który, mimo niesłychanej sławy i wielkich czynów zapisanych na kartach historii, stoczył się niemal na samo dno. Uzależniony od trującego krwawego lotosu, wdający się w bójki i niestroniący od hazardu, mężczyzna jest cieniem dawnego siebie, a jednak po latach znowu musi stanąć twarzą w twarz z powierzonym mu przez najwyższą władzę zadaniem niemożliwym, albowiem despotyczny, szalony szogun Yoritomo życzy sobie posiadać arashitorę – gryfa. Problem polega na tym, iż istoty te od dawna uznawane są za wymarłe. Jak więc nie stracić głowy, a wywiązać się ze złożonych przysiąg? Trzeba wiedzieć gdzie szukać! Dzięki niebywałemu szczęściu, łowcom udaje się pochwycić legendarnego tygrysa burzy, zaś z winy potwornego pecha tracą nie tylko swój łup, ale też statek i członków załogi. Od tej pory nic już nie jest takie samo, znany dotąd świat zaczyna się powoli rozpadać, potworne tajemnice wychodzą na jaw, zaś niewinność przemija, jakby nigdy jej nie było.

„Tancerze Burzy” to powieść zbudowana na fundamencie dawnej Japonii – w książce znanej pod nazwą Shima – oraz jej mitologii. Czytelnik kojarzący przynajmniej podstawy japońskich wierzeń, niejednokrotnie natknie się tu na wspomnienie znajomych bóstw (np. Izanami, Izanagi, Raijin), będzie miał okazję oglądać demony lub inne nadnaturalne istoty, zaś kompletny laik może skorzystać z okazji uszczknięcia przynajmniej odrobiny z fascynującej mitologii Kraju Kwitnącej Wiśni. Niemniej jednak, Shima chociaż pełna jest oni, nie uświadczyła bezpośredniej obecności żadnego z bogów. Czy więc naprawdę mają wpływ na życie bohaterów, czy to za ich sprawą los uśmiecha się, bądź odwraca od ludzi? A może wszystkiemu winny jest przypadek? Przy lekturze „Tancerzy Burzy” czytelnik nieraz zada sobie podobne pytania.

Należy jednak wspomnieć, iż w powieści Kristoffa dominującym motywem jest bardzo rozwinięta technologia, która jednocześnie ułatwia i zatruwa życie mieszkańców Shimy, jak również może namieszać w głowie czytelnikowi. W którym bowiem momencie kończy się steampunk, a zaczyna cyberpunk? Osobiście usytuowałabym „Tancerzy Burzy” pośrodku tych dwóch nurtów, jako że znajdziemy tu zarówno lotostatki, jak i łańcuchowe katany, mechaniczne zbroje pozwalające nawet na latanie, wymyślne maski oddechowe oczyszczające zatrute powietrze i wiele innych cudów techniki. Niezależnie od nurtu, wszystko to sprawia, iż powieść czyta się z tym większą przyjemnością i zainteresowaniem, zaś skomplikowany świat przedstawiony jest trudny do podrobienia.

Wyspy Shimy są jednak zaledwie jednym z istotnych elementów powieści. „Tancerze Burzy” to również całkiem interesujący bohaterowie. Już sama Yukiko stanowi ciekawą mieszankę dziecięcej niewinności, siły ducha i nabytej od tygrysa gromu gwałtowności. Jej ojciec to nie mniej interesujący przypadek człowieka, który z miłości do córki i chęci ucieczki przed światem zatraca się w uzależnieniu. Do tego dodać postać o niesamowicie skomplikowanej psychice samuraja, czy też prostolinijnego, romantycznego chłopca i oto mamy przed sobą cały wachlarz możliwości na rozwinięcie fabuły.

Chociaż na samym początku lektury może się nam wydawać, iż głównym wątkiem napędzającym akcję jest przygoda i próba przeżycia w zdominowanym przez trujący krwawy lotos świecie, to nie obejdzie się też bez niesamowitej, mitycznej wręcz przyjaźni między człowiekiem a arashitorą oraz miłości ukazanej pod różnym kątem. W powieści spotkamy się bowiem zarówno z wyidealizowanym obrazem uczucia względem istnego księcia z bajki, jak również będziemy świadkami rozpadu niewinnych dziewczęcych marzeń.Spotkamy się z wiernym, prawdziwie szlachetnym chłopakiem, który nie wierzy w siebie, i poznamy historię małżeństwa doprawionego zdradą.

Jak więc widać, od „Tancerzy Burzy” z powodzeniem można wiele oczekiwać i naprawdę sporo otrzymać. Sądzę, że zdecydowana większość osób będzie w stanie znaleźć tu coś dla siebie i nie będzie się nudzić podczas lektury, która potrafi dostarczyć wielu emocji. Kto wie, może dzięki swojej powieści Jay Kristoff zdoła nawet zainteresować Was cudownym Krajem Kwitnącej Wiśni?



poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Tancerze Burzy - Jay Kristof (I)



Tytuł: Tancerze Burzy
Tytuł oryginalny: Stormdancer
Tom: 1
Autor: Jay Kristoff
Wydawca: Uroboros
Ilość stron: 448
Ocena: -5/6







Shima to grupa wysp rozdzielonych między cztery klany i znajdujących się pod panowaniem bezlitosnego szoguna Yoritomo. Cały ten niewielki świat napędzany jest przez krwawy lotos, który stanowi paliwo do budowanych przez Gildię maszyn, jest używany do narkotyzowania się, niszczy i zatruwa środowisko, jak również ludzi skazanych na ciągłe oddychanie jego śmiercionośnymi oparami. Jakby zanieczyszczenia niewystarczająco wyniszczały społeczeństwo, władca bezustannie toczy zaciekłą wojnę z gaijinami – cudzoziemcami – i w imię idei wielkiego zwycięstwa postanawia wznieść się ponad wszystkich poprzednich szogunów. By to osiągnąć pragnie zostać tancerzem burzy, bohaterem latającym na grzbiecie gryfa – istoty, której istnienie dawno już dobiegło końca. Nie mniej jednak, szogunowi się nie odmawia, toteż najlepszy z jego łowców wraz z córką, przyjaciółmi i załogą lotostatku wyrusza na poszukiwania legendarnej istoty, choć nikt do końca nie wierzy w powodzenie tej bezsensownej misji. Jakże wielkie jest zdziwienie ogółu, kiedy w samym środku nawałnicy dochodzi do spotkania z pięknym, chociaż zabójczo niebezpiecznym tygrysem burzy! Niestety, schwytanie bestii niesie ze sobą poważne konsekwencje i masę problemów, które nieubłaganie prowadzić będą do radykalnych zmian w państwie.

O Tancerzach Burzy można powiedzieć naprawdę wiele, jednakże na samym początku wypada wspomnieć o zawiłej konstrukcji świata przedstawionego, który nie łatwo poddać klasyfikacji, jako że wiąże ze sobą wiele różnych elementów, co skutkuje powstaniem prawdziwej literackiej mieszanki wybuchowej. Albowiem Jay Kristoff stworzył Shimę w oparciu o dawną, zamkniętą dla świata zewnętrznego Japonię, która nie szuka kontaktu z innymi krajami, ale jest w pełni samowystarczalna. Do swojej powieści dodał całą garść prawdziwej japońskiej mitologii, która obfituje w najróżniejsze dziwaczne stworzenia, paskudne demony i piękne istoty, których istnienie nigdy nie zostało potwierdzone. Dla pełnej wyrazistości smaku autor dorzucił elementy dostrzegalnego wyraźnie, chociażby w lotostatkach, steampunku, który miejscami wydaje się wręcz ekstremalny, co może prowadzić do wniosków, iż dla odrobiny ostrości Kristoff doprawił Tancerzy Burzy także cyberpunkiem. Przyznam się bez bicia, iż ten rodzaj koktajlu kosztowałam po raz pierwszy.

Jeśli zaś chodzi o samą historię, z którą mamy okazję zapoznać się w Tancerzach Burzy to muszę przyznać, iż już na samym początku skojarzyła mi się z człowiekiem. Tak, człowiekiem, a dokładniej z mroczną stroną jego duszy. Cały ten skomplikowany, fascynujący świat, jak również całkiem interesująca fabuła zbudowane zostały na zwielokrotnionym, drzemiącym w ludziach źle, zaś w ten mroczny klimat bezwzględności wrzucono drobniutką iskierkę dobra i niewinności, jaką na samym początku jest główna bohaterka – Yukiko.

Zacznijmy od tego, iż Shima jest krajem, który pod względem potwornych zanieczyszczeń kojarzyć się może ze współczesnymi nam Chinami, gdzie przeciętny europejczyk oddycha z trudem. A więc w realnym świecie, jak również w powieści, goniąc za bogactwem i nowoczesnością, ludzie byli w stanie zamienić czyste powietrze w truciznę, której nie mogą teraz uniknąć. To samo tyczy się zniszczonej ziemi, którą poświęca się w imię przynoszącej zysk uprawy krwawego lotosu, co w naszej rzeczywistości możemy odnieść chociażby do przesadnego wręcz śmiecenia i braku poszanowania dla ziemi.

Tancerze Burzy poruszają również temat honoru, który w rękach niewłaściwych ludzi staje się niemal niewyobrażalnym złem. Ile fikcji jest w fikcji? Czy nieustannie toczone przez nas wojny w imię pokoju, czy patriotyzmu nie są równie krwawe i niewłaściwe? Czy niewinni ludzie przestają ginąc tylko dlatego, że strona atakująca nagle staje się atakowaną, zaś ofiara urasta do rangi agresora? „Jedna śmierć to tragedia, milion to statystyka.” - tymi słowami zdecydowanie można opisać nie tylko naszą aktualną sytuację, ale również to, co ma miejsce w powieści.

A prawda o krwawym lotosie i sposób, w jaki rozwija się jego przemysł? Przyznam, że byłam zaskoczona tym, w jaki sposób to paskudztwo nabiera swoich mocy, rośnie, dominuje nad wyspami Shimy, ale czy krwawy lotos różni się w jakiś szczególny sposób na przykład od ropy? Państwa pod byle pretekstem atakują te, które mają dostęp do tegoż surowca, zaś wszelkie wycieki na morzach doprowadzają do ruiny podmorski świat, wyniszczają żyjące tam stworzenia. Zakładam, że przykłady można mnożyć.

W tej ponurej rzeczywistości Yukiko jest klejnotem, który w realnym świecie możemy porównać do dziecka, bądź ludzi kierujących się górnolotnymi ideałami. Dziewczyna znosi liczne upokorzenia z winy narkotyzującego się ojca, nie potrafi wybaczyć mu odejścia matki, a jednak w dalszym ciągu jest czysta, zaś jej głowę wypełniają dziecięce marzenia o wielkiej miłości, przystojnym wybranku, który okaże się szlachetny, odważny i gotowy poświęcić dla niej wszystko. Niestety, rzeczywistość Shimy nie pozwala jej długo się łudzić i z chwilą, kiedy Yukiko urasta do rangi bohaterki, jej niewinność powoli zaczyna znikać, zaś fantazje rozpływają się w zawrotnym tempie. W świecie Tancerzy Burzy nie ma miejsca na baśniowe życie. Ale czy w naszym realu jest lepiej?

Podsumowując, mimo zdecydowanie nierealnego klimatu, fantastycznych umiejętności, techniki przewyższającej pod wieloma względami naszą, Jay Kristoff stworzył powieść, w której drzemie spore ziarenko naszej współczesności. Jego świat nie odbiega zbyt daleko od rzeczywistości, a jednocześnie zdecydowanie się od niej różni. Wnikliwy czytelnik na pewno zdoła dostrzec w tej historii odbicie naszych czasów, inni zaś mogą uznać Tancerzy Burzy za obraz możliwej, ale straconej przyszłości, by jeszcze inni uznali tę powieść za całkowitą fikcję, która zupełnie odbiega od naszych realiów. Książkę tą każdy z nas powinien więc ocenić sam, nie mniej jednak ja zdecydowanie ją polecam, gdyż stanowi naprawdę ciekawe połączenie wszystkiego, co możliwe.


(c) genzoman.deviantart.com

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Ouran High School Host Club tom 4 - Bisco Hatori



Tytuł: Ouran High School Host Club
Tom: 4
Autor: Bisco Hatori
Wydawca: JPF
Ilość stron: 192
Ocena: 4+/6






Na kolejne, gdyż czwarte już spotkanie z Ouran High School Host Club składają się cztery krótkie historie dotyczące znanych nam już bohaterów klubu hostów oraz drobny oneshot Love Egoist. Na początek, czytelnik ma okazję poznać zakończenie feralnych odwiedzin w domu Haruhi i rzucić okiem na oryginalnego tatusia naszej bohaterki. Biedny Tamaki nie wypadł zbyt dobrze, ale czy można się temu dziwić, kiedy ojciec jedynaczki wracając do domu zastaje ją leżącą na podłodze pod przystojnym chłopcem? Nie, to na pewno nie sprzyja zacieśnianiu więzi między nadopiekuńczym kolegą ze szkoły, a ojcem Haruhi. Zaraz potem, mamy niewątpliwą „przyjemność” wkroczyć w sam środek przerażającej jatki z sempajem Honey w roli głównej. Jak się okazuje słodki i pozornie niewinny chłopiec może zamienić się w prawdziwą bestię, gdy przyjaciele postanawiają pomóc mu z problemem bolącego zęba. Takiego Honey'ego jeszcze nie znaliśmy! Tyle się dzieje, a przecież to nie koniec atrakcji. W dalszej części tomu mamy okazję zapoznać się z naprawdę wspaniałą Ouranową Alicją w Krainie Czarów i zakończyć przygodę małym starciem z klubem prasowym. O obecnym w tomie drobnym opowiadanku niewiele można powiedzieć poza faktem, iż mamy do czynienia ze słodko-gorzkim romansem z pogranicza zakazanych uczuć, który zupełnie odstaje od naszej ukochanej historii klubu hostów i do oryginalnych nie należy.



Tak więc, czwarty tom mangi Ouran High School Host Club podzieliłabym na dwie części – cieszącą serce komedię oraz irytujący „pół-dramat”. Nie trudno się domyślić, iż do tej pierwszej grupy zaliczają się rozdziały dotyczące stworzonego przez Tamakiego klubu, dla których przecież kupiliśmy ten tomik. Podobnie jak miało to miejsce w przypadku poprzednich części, każdy z pierwszych rozdziałów zdecydowanie wart jest zainteresowania czytelnika, gdyż bawi, rozluźnia i sprawia, że z rozkoszą zagłębiamy się w dalszej lekturze. Tego klimatu nie da się zastąpić, z czego niewątpliwie zdaje sobie sprawę każdy fan serii. Niestety, drugą stronę medalu stanowi oneshot, którego nijak nie potrafię docenić. Może wynika to z faktu, iż nie przepadam za tego typu romansami? A może problem tkwi zupełnie gdzie indziej? Nawet ja nie potrafię na te pytania odpowiedzieć. Nie mniej jednak, w przypadku pani Bisco Hatori nie jestem przychylna tego rodzaju „zapełniaczom”, gdyż nie reprezentują sobą niczego wartego uwagi.

Wypada dodać, iż te dwa bieguny czwartego tomu różnią się nie tylko postaciami, tematyką i po części gatunkiem, ale również kreską. Podczas gdy opowiastki dotyczące znanych nam dobrze bohaterów charakteryzują się typową dla Ourana kreską oraz wymyślnością strojów, Love Egoist drażni brakiem szczegółów i wydłużonymi męskimi twarzami. Przynajmniej tak to wygląda w moich oczach, kiedy przyglądam się tej krótkiej historii zakazanego uczucia. Ta mangowa „zatkaj dziura” zdecydowanie jest najsłabszą stroną tego tomiku.



Jeśli zaś chodzi o mocne strony, to niepodzielnie królować może Host Club w Krainie Czarów. Kreska tego rozdziału jest znakomita, gdyż cechuje ją płynność i lekkość, zaś sama historia to komiczny shake Ouranowego absurdu i idealnie dobranych roli odpowiadających charakterom i skłonnościom bohaterów. Co więcej, pojawiają się tu również bohaterowie poboczni, których znamy i lubimy, a tak rzadko mamy okazję się nacieszyć.

Jakkolwiek nie zachwycałabym się Krainą Czarów, muszę stwierdzić, że nie mniej fantastyczny wydaje mi się rozdział poświęcony bólowi zęba. Przede wszystkim jest to, bowiem historia, która porusza temat głębokiej przyjaźni moich ulubieńców, rezultatów uzależnienia i furii, która drzemie głęboko w małym ciałku Haninozuki.

Reasumując tą krótką recenzję, czwarty tom Ouran High School Host Club jest jak organizm z protezą. Stanowi całość, ale nie funkcjonuje tak sprawnie, jakbyśmy sobie tego życzyli. Trzeba więc uzbroić się w cierpliwość, wyrozumiałość i przymknąć oko na irytującą „zatkaj dziurę”, a wtedy zdecydowanie można cieszyć się świetną, chociaż bardzo króciutką mangą.



czwartek, 10 kwietnia 2014

Ouran High School Host Club tom 3 - Bisco Hatori



Tytuł: Ouran High School Host Club
Tom: 3
Autor: Bisco Hatori
Wydawca: JPF
Ilość stron: 192
Ocena: -5/6







Klub Hostów wita się z nami po raz trzeci i nie zwalnia tempa zapewniając rozrywkę swoim klientkom. Na początek, nasza szalona gromada wybiera się nad morze by tam spędzić kilka relaksujących chwil, odpocząć od zatłoczonego miasta, zakosztować uroków prywatnej plaży. Niestety, nie obejdzie się bez problemów, gdy cierpiąca na „znieczulicę” Haruhi zadrze z nieprzyjemnymi typami, co doprowadzi do kłótni z Jego Wysokością Tamakim, by ostatecznie ukazać czytelnikowi także bardzo dziewczęcą stronę naszej bohaterki.

W kolejnej części mangi Liceum Ouran ma wątpliwą przyjemność gościć w swoich progach trzy uczennice Liceum Św. Lobelii należące do „Stowarzyszenia Białej Lilii”. Specyficzne panienki nie tylko przejrzały przebranie Haruhi, ale także upodobały sobie dziewczynę planując wyrwać ją z „łap” Klubu Hostów i namówić do zmiany szkoły.

To jednak nie wszystko. W tym tomie czytelnik może również podziwiać obchody święta halloween, dokładniej zapoznać się z sytuacją materialną Haruhi oraz poznać jej ojca. Takiej okazji nie można przegapić!



Pod względem artystycznym trzeci tom Ouran High School Host Club nie różni się wiele od poprzednich części. Kreska autorki jest przejrzysta, jasna, jednocześnie prosta i szczegółowa w zależności od kadru, czy przedstawianych wydarzeń. Bisco Hatori zwraca szczególną uwagę na kobiecie stroje głównej bohaterki, jednakże po macoszemu traktuje jej szkolny mundurek. W tym samym czasie, naprawdę wiele pracy wkłada w wymyślne stroje członków Klubu Hostów, jak i w ilustracje stanowiące wizytówkę poszczególnych rozdziałów. Dzięki temu całość prezentuje się całkiem nieźle i na pewno stanowi zachętę do dalszego czytania mangi.

Co się zaś tyczy samej fabuły, składa się ona z kilku stosunkowo krótkich historii, z których jedne mają po prostu bawić, zaś inne odkryć przed czytelnikiem wnętrze Haruhi. Dotąd stosunkowo obojętna wobec wszystkiego bohaterka pokazuje cały wachlarz uczuć począwszy od złości, poprzez radość i piękny uśmiech, po strach. Tymczasem, jej przyjaciele z klubu niezmiennie bawią i załamują. Ich nadmierne wyolbrzymianie biedy Haruhi i absurdalne pomysły sprawiają, że nie sposób zachować powagi, kiedy poznaje się wszystkie te historie. Pomimo tego, tomik zawiera również elementy poważne i melancholijne. Nie jest ich może wiele, ale jednak pojawiają się w różnych kontekstach i pozwalają na dostrzeżenie w mandze drugiego dna, głębi bohaterów, ich niewątpliwie ciekawej kreacji.




Tom ten porusza również bardzo istotne zagadnienie związków między kobietami oraz crossdressingu. Jest to wprawdzie zaledwie wierzchołek góry lodowej i zwyczajne wprowadzenie do większej historii, niemniej jednak, przedstawia nam nowe postaci, ukazuje pewien element kulturowy i urozmaica mangę o dodatkowe wątki z zakresu shoujo-ai. Tym samym tytuł ten może okazać się interesujący nie tylko dla miłośniczej pięknych chłopców, szalonych komedii, czy zwyczajnych romansów.

Reasumując, Ouran High School Host Club trzyma klasę i nie pozwala na rezygnację z czytania tego tytułu. W chwilach nadmiernego smutku na pewno warto sięgnąć po tę mangę i pozwolić by rozbawiła nas, wprowadziła w dobry nastrój. Jest ona, bowiem najlepszym lekarstwem na depresję i rozrywką w deszczowy dzień. Ot, śmiech w pigułce!



wtorek, 1 kwietnia 2014

Moje nowości: 3/2014

Nowości na półce: MARZEC 2014




1. Torii #20
2. Naruto #63
3. Karneval #5
4. Dia Game
5. Ścieżki Młodości - Ao Haru Ride #1
6. Yotsuya Kaidan. Opowieść o duchu z Yotsui
7. Kochankowie dawnej Japonii
8. Japońska księga duchów i demonów
9. Wojownicy dawnej Japonii i inne opowiadania
+
A. 3 zakładki od Wydawnictwa KIRIN
B. 3 pocztówki od Wydawnictwa KIRIN
C. 1 zakładka z AHR
D. Plakat z AHR