sobota, 29 marca 2014

Dia Game - Kotora Byaku



Tytuł: Dia Game
Tom: 1 (całość)
Autor: Kotora Byaku
Wydawca: Ringo Ame
Ilość stron: 160
Ocena: 5/6






Polski rynek mangi rozrasta się z każdym rokiem, jego fundamenty umacniają się i stają coraz grubsze, wydawane tytuły okazują się coraz to odważniejsze, zaś do niedawna zapomniani fani yaoi mogą rozkoszować się coraz większą ilością wydanych z myślą o nich pozycji. Tym właśnie repertuarem, swoją karierę rozpoczyna świeżutkie Wydawnictwo Ringo Ame, które pod koniec lutego wypuściło bardzo miłą dla oka, jednotomową mangę „Dia Game. Zapraszamy Was, więc na jazdę testową, która pokaże, co w trawie piszczy.

Uciekając przed łowcami, Dia – niewinny wampir, który do tej pory nie skrzywdził nawet muchy – przybywa do Japonii, gdzie planuje odnaleźć spokój i szczęście. Tak się niestety składa, że jego jasne włosy i delikatna uroda zwracają na siebie uwagę, przez co nijak nie jest w stanie wmieszać się w tłum, a na domiar złego, zostaje bez najmniejszych problemów odnaleziony przez Kuro, depczącego mu po piętach, uciążliwego łowcę. Próbując pozbyć się niechcianego cienia, Dia dosłownie wpada w ramiona młodego, przystojnego handlowca, Totsuki, który wspaniałomyślnie oferuje wampirowi nocleg oraz pracę. Urodziwy krwiopijca nie mógł lepiej trafić, jako że mężczyzna jest nie tylko gościnny, ale także niebywale miły, czym zjednuje sobie zaufanie i ciepłe uczucia wampira. Zaszycie się w domu Totsuki nie gwarantuje jednak świętego spokoju, gdyż Kuro nadal kręci się w pobliżu, zaś w chłopaku odzywają się pragnienia, których zaspokojenie stanowi priorytet.


„Dia Game” to tytuł pod wieloma względami słodko-gorzki. Po pierwsze, mamy do czynienia ze stosunkowo prostą fabułą bez fajerwerków – uciekający przed niebezpieczeństwem wampir, depczący mu po piętach łowca, czarujący i gotowy do pomocy wybawca. Brzmi nieskomplikowanie i może rzeczywiście tak jest, ale nie pozwólcie uśpić waszej czujności, gdyż tytuł ten posiada potencjał i naprawdę potrafi zainteresować czytelnika. Już pierwszy rozdział może podsunąć nam wiele możliwych rozwinięć akcji i ostatecznych rozwiązań, jako że mamy do czynienia z kilkoma nałożonymi na siebie szablonami, między innymi: on jeden/ich dwóch; wampir/łowca; zaszczute zwierzątko/dzielny wybawca. W tej mandze może wydarzyć wszystko, a jakiego wyboru dokonała autorka, przekonajcie się sami! Sądzę, że warto.

Po drugie, postaci. Mangaka uczyniła głównym bohaterem kwintesencję „ukowatości”, słodyczy i niewinności, czyli dziewczęco uroczego, pełnego życia, a jednocześnie bardzo samotnego wampira, który stracił wszystkie bliskie sobie osoby. Co więcej, ta chodząca niewinność nie może opędzić się od naprawdę przystojnego i lekko ekscentrycznego łowcy, który doskonale wie, jak używać życia, ale z powodów, których Wam nie zdradzę, nie może pozwolić sobie na swawolę i skazany jest na duszenie się w swojej roli łowcy wampirów. To jednak nie wszystko, gdyż u boku naszego słodziaka pojawia się także niezwykle uczynny Japończyk, skrywa pewną istotną tajemnicę.


I w końcu, intryga przedstawiona przez Kotora Byaku również posiada ten wyjątkowy smak życia. Z jednej strony mamy do czynienia z prawdziwą słodyczą spokojnej egzystencji u boku troskliwej osoby, z prostą, szczerą i niemal dziecięcą radością, z niespodziewanym sprzymierzeńcem, który zawsze czuwa i jest na stanowisku niczym przyjaciel. Z drugiej, ukazane zostają bolesne uczucia osamotnienia, straty i braku własnego miejsca oraz prawdziwe oblicze świata, który pod przyjemną dla oka maską ciepła, skrywa mroczne, bezlitosne żądze. Pośrodku tych dwóch biegunów, stoi niewinny, narażony na ciosy Dia, który zamyka oczy na to, co niszczy jego wizję lepszych dni, a który musi w końcu dostrzec to, czego nie chciał zaakceptować.

Jako że „Dia Game” jest tytułem całkiem nowym, zaś Kotora Byaku po raz pierwszy zawitała na naszym rynku, w kilku słowach należy także wspomnieć o jej kresce. Mangaka w sposób wyważony łączy biel, czerń i szarość, co dodaje każdej stronie wyrazistości i nie pozwala całości zanurzyć się w mrocznym klimacie dramatu czy radosnej, jasnej lekkości komedii. Większości kardów za tło służy puste pole urozmaicone czernią bądź szarością, natomiast w innych przypadkach, dalszy plan jest raczej prosty, pozbawiony mnogości szczegółów. Sami bohaterowie charakteryzują się delikatnością rysów, wyrazistą mimiką i proporcjonalnością ciała, zaś chibi Dia zdecydowanie ma na swoim koncie 100% słodkości. W tym miejscu, w ramach ciekawostki wspomnę, iż na stronie 23 możecie doszukać się niewielkiego nawiązania do „Jappa no Amane”, innej mangi autorki.


Podsumowując, „Dia Game” to bez wątpienia interesujący tytuł, który nie grzeszy może przesadną oryginalnością, jako że Kotora Byaku nie wychodzi poza znane schematy, ale stanowi ciekawą lekturę, w której z łatwością odnajdziemy targające bohaterami uczucia, a także posmakujemy goryczy życia. To także małe studium dysproporcji między aparycją, wyobrażeniami a rzeczywistym charakterem człowieka. Krótko mówiąc – manga, którą warto mieć i której warto poświęcić czas.


środa, 26 marca 2014

Savage Garden tom 2 - Lee Hyeon-Sook



Tytuł: Savage Garden
Tom: 2
Autor: Lee Hyeon-Sook
Wydawca: Yumegari
Ilość stron: 172
Ocena: 6/6






Człowiek to najgorsza z istot żyjących na ziemi, najbardziej niebezpieczny i bezmyślny z drapieżników, godny pożałowania, wypaczony byt, który bruździ uporządkowanej naturze. To hipokryta, który siłą domaga się wolności, a tymczasem zniewala innych ludzi i samego siebie, dobrowolnie pozwalając na zamknięcie drzwi klatki tworzonej przez różnice kastowe, samotność, odrzucenie pomocy innych. Człowiek wszędzie jest taki sam, nie ma znaczenia skąd się wywodzi, gdyż jego obecność zawsze będzie odznaczać się dramatem, bólem, łzami i krwią.

Po wydarzeniach poprzedniego tomu, Raymond Kensington powoli dochodzi do siebie, choć jest przestraszony, gdyż trauma z dzieciństwa zaciska na nim swoje zimne, kościste szpony. Dzięki bliskości brata i przyjaciół chłopak zaczyna normalnie funkcjonować w szkolnym społeczeństwie, a nawet dorabia się „ucznia” w osobie, posiadającej zerową wiedzę w zakresie łaciny, Gabrieli. Niestety, nie jest mu dane spokojnie stanąć na nogi, gdyż coraz częściej giną mu drobne przedmioty, zaś w pobliżu ciągle kręci się służąca będąca kochanką jego brata. Początkowo niewielka afera okazuje się mieć poważne konsekwencje i odbija się boleśnie na osobach słabych, niewinnych. Tymczasem, także świat Joshui zaczyna wywracać się do góry nogami, a przyczyną jego problemów jest nie kto inny jak Jeremy-Gabriela.




Już pierwszy, niezaprzeczalnie doskonały tom „Savage Garden” pokazał czytelnikom, jak ogromny potencjał drzemie w Lee Hyeon-Sook, toteż nic dziwnego, że druga część jest jeszcze lepsza, poważniejsza i pełna dramatu. Tym razem na pierwszym planie pojawia się, bowiem przeszłość Raymonda, która naznaczywszy jego psychikę, odbija się na stanie zdrowia fizycznego. Choć nadal nie znamy wszystkich szczegółów odnoszących się do jego dawniejszego życia, widzimy jak bardzo chłopak boi się ich nieświadomego ujawnienia. Bezpośrednie skojarzenia z dramatem sprzed lat prowadzą do omdleń, a w konsekwencji powraca także problem lunatykowania. Możemy mieć także wrażenie, że Ray czuje się osaczony, niemal zaszczuty przez kręcącą się wokół niego służącą. Widzimy go więc jako bohatera słabego, kruchego, w pewnym stopniu zniszczonego przez przeszłość, chociaż nadal próbującego uchodzić za kogoś silnego, nie wyróżniającego się z tłumu. Co tak naprawdę wydarzyło się w jego życiu, że z chłopca zdeterminowanego, odważnego i gotowego zabić ojca, stał się uciekającym przed wilkiem wspomnień króliczkiem?

Ze swoimi demonami walczy także rozpieszczony, arogancki Joshua. Tym razem nie może po prostu rozkoszować się swoją wyższością nad innymi, ale musi stanąć naprzeciw własnym uczuciom. Nie jest to jednak typ najodważniejszy, toteż stara się uciec przed samym sobą w złość, gwałtowność, deptanie po piętach obiektowi swoich poniżających westchnień. Tak się, bowiem składa, że jego serce zabiło szybciej dla chłopaka, którego od samego początku darzył niechęcią. Na domiar złego, nie może od niego odpocząć nawet we śnie, jako że znany nam już doskonale Jeremy, pojawia się w sennych fantazjach Joshui. Jedno trzeba jednak przyznać, chłopak nie skupia się wyłącznie na sobie, ale dokłada wszelkich starań by wspomagać Raymonda. Z jakim skutkiem? Przekonajcie się sami!




Równie istotnym tematem drugiego tomu „Savage Garden” jest zazdrość, która zostaje ukazana jako słaby punkt, w który można uderzyć chcąc zniszczyć potencjalnego wroga. Z jednej strony, to ona sprowadza na zazdrośnika niepokój i żal, ona skłania go do działania, a ostatecznie, wraz z naiwnością, staje się powodem, dla którego wszystko zaczyna się sypać. Publicznie obnażone uczucia, nieumiejętność zaprzeczenia prawdzie oraz oszczerstwa, sprawiają, że niewinna, nieszczęśliwie zakochana osoba zostaje niesprawiedliwie oskarżona, dotkliwie skrzywdzona. Szczęście sprzyja więc nikczemnym, zimnym jak lód, ale urodziwym, pewnym siebie, gotowym na wszystko i niekoniecznie wiąże się z wysoką klasą społeczną.

Niemniej jednak, to co człowiek daje innym może się mu zwrócić z nawiązką i odbijając się rykoszetem, ugodzić nie tyle w winnego, co w bliskie mu osoby. W tym tomie, krzykiem wywołującym lawinę są bezmyślne, pełne chłodu i jadu słowa, które godzą boleśnie w samo serce, niszczą istnienie, skłaniają do czynów szalonych, a co najważniejsze, nie pozostają bez konsekwencji. Tylko czy fakt, iż za winy Euana zapłaci jego ukochany, młodszy brat zmagający się nadal z traumą z dzieciństwa, zmieni cokolwiek?

Podsumowując, „Savage Garden” jest jak szachownica – przejrzysta, jasna kreska przeplata się z mroczną, dramatyczną fabułą, zaś bohaterowie są jak figury, które poruszają się między polami. Sięgając po tę manhwę czytelnik rozpoczyna grę, w której zasady wyznacza obłuda, kłamstwo, obojętność. Niewinne, czyste serca są tylko pionkami, które jako pierwsze zostają zbite i odrzucone na bok. W tej grze nie ma miejsca na współczucie, czystość, szlachetność. Jakie więc szanse ma na wygraną Gabriel – nasza biała królowa?



wtorek, 25 marca 2014

Zakochany tyran tom 4 - Hinako Takanaga



Tytuł: Zakochany tyran
Tom: 4
Autor: Hinako Takanaga
Wydawca: Kotori
Ilość stron: 194
Ocena: 6/6






Nad pojawiającymi się znienacka skojarzeniami nie sposób zapanować, zaś baśniowe historie potrafią przyjmować najróżniejsze formy. I tak, jeśli dodamy do siebie te dwa niezależne składniki, a następnie dobrze nimi zamieszamy, na pewno otrzymamy czwarty tom „Zakochanego tyrana”. Brzmi nieprawdopodobnie? Więc sami przekonajcie się, co potrafi Hinako Takanaga, gdy zestawi ze sobą „damy” w opałach, odważnego, wyposzczonego rycerza oraz złe smoki.

Tatsumi i Morinaga mają za sobą liczne wzloty i upadki, ale nic nie wskazuje na to, by w ich związku coś miało się zmienić – niedostępny doktorant w dalszym ciągu skąpi kochankowi czułości i seksu, zaś zaślepiony miłością chłopak zatraca się w swoich desperackich planach odbicia sobie wszystkich straconych okazji. Niemniej jednak, okazja czyni złodzieja, a tak się składa, że los uśmiecha się do Morinagi w najmniej spodziewany sposób. Albowiem student musi wyprowadzić się ze swojego dotychczasowego mieszkania, zaś w tym samym czasie Tatsumi i jego młodsza siostra padają ofiarą prześladowcy. Porywczy, choć do bólu opanowany główny zainteresowany nic sobie początkowo z tego nie robi, jako że sprawa nie wydaje się poważna. Ot, głuche telefony i dziwne faksy. Wszystko zmienia się w chwili, gdy wychodzi na jaw, że prześladowca zna adres swojej ofiary, co może zagrażać bezpośrednio rodzeństwu. W takiej sytuacji Morinaga musi interweniować, toteż wykorzystuje okazje i wprowadza się do kochanka.



Nic dodać, nic ująć – czwarty tom „Zakochanego tyrana” to wielki krok dla naszych bohaterów, którzy nieoczekiwanie zaczynają „wspólne życie”. Dla każdej normalnej pary wystarczającym argumentem byłaby miłość oraz chęć jeszcze intensywniejszego uczestniczenia w życiu ukochanej osoby. Tatsumi i Morinaga nie są jednak normalną parą, toteż ich miłosne perypetie naprawdę mogą zaskakiwać. Któż spodziewał się, że uparta królowa śniegu i zakochany worek treningowy wylądują razem w jednym domu na czas dłuższy niż 24 godziny? To, co niemożliwe, autorka uczyniła faktem w bardzo naturalny i rozsądny sposób, jako że przeciwstawiła strach i opory przed zaangażowaniem w homoseksualny związek trosce o młodsze, bezbronne rodzeństwo. W takiej sytuacji, nawet uparciuch i złośnik pokroju Tatsumiego musiał ulec i pozwolić, by jego życie wykonało niebezpieczny obrót. Zresztą, Hinako Takanaga wykorzystała możliwości fabuły do maksimum, jako że wydobyła z najbardziej zamkniętego w sobie bohatera uczucia, które skrzętnie ukrywał i tym razem nie możemy już mieć co do nich wątpliwości.

Czytelnik nie musi się jednak niczego obwiać, gdyż mimo uzewnętrznienia uczuć Tatsumiego, nasza „księżniczka” w opałach nie traci nic ze swojego charakteru. Dzielny rycerz na białym koniu może cieszyć się chwilą jej słabości, ale przed nim długa droga by pokonać prawdziwego smoka tej serii – całkowity brak szczerości kochanka względem samego siebie. Albowiem mamy okazję przekonać się na własne oczy, w jaki sposób Tatsumi potrafi zachować zimną krew i udawać, że nocą nic się nie działo – jego siła autosugestii naprawdę godna jest podziwu. Tym samym, jego problemem nie jest już homofobia, ale ciągłe oszukiwanie samego siebie, wyszukiwanie coraz to nowszych wymówek. Morinaga stoi więc naprzeciw bestii, której nie sposób pokonać jednym ciosem. Niemniej jednak, z jego zdeterminowaniem, zakrawającym niemal na masochizm, ma ogromne szanse na zwycięstwo w tym starciu.



Ten tom „Zakochanego tyrana” to jednak nie tylko uczucia i pokonywanie barier, ale także temat porywczości, a w konsekwencji prześladowań i zemsty. Wprawdzie nie od dziś wiemy, że nasz drogi doktorant to chodząca bomba zegarowa i człowiek, któremu naprawdę przydałby się przyspieszony kurs panowania nad gniewem, ale dopiero teraz młody mężczyzna musi zebrać gorzkie owoce swoich poczynań. Ponadto, początkowo bagatelizowane prześladowania okazują się naprawdę poważne w skutkach, co uwydatnia kolejne z wad Tatsumiego. Podczas gdy mężczyzna z przymrużeniem oka podchodzi do wszystkiego, co dotyczy jego bezpieczeństwa, o tyle okazuje się naprawdę przejmować osobami, które są mu bliskie. W pewnym stopniu świadczy to o jego hipokryzji, jak także braku wyobraźni, ale nie jest przypadkiem odosobnionym, gdyż Morinaga również ma na sumieniu podobny grzeszek.

Na koniec, to co tygryski lubią najbardziej, czyli kilka słów o wyraźnie zarysowanym wątku kulturowym, który pojawia się w pierwszym rozdziale mangi, a który dla wielu osób zapewne stanowi swoistą abstrakcję. Tak się składa, że w naszym kraju użytkownicy komórek nie mają wielu ograniczeń. Bez wątpienia nie raz mogliśmy wysłuchiwać bogatej w szczegóły konwersacji jadących tym samym środkiem transportu, przypadkowo spotkanych ludzi z osobą znajdującą się Bóg wie gdzie. Sytuacja nie jest jeszcze tragiczna, gdy delikwent zachowuje się w miarę cicho, ale staje się irytująca, kiedy wydziera się on wniebogłosy. By uniknąć tego typu nieprzyjemnych incydentów, jak i tych o wiele poważniejszych, czego przykład widzimy w „Zakochanym tyranie”, w Japonii wprowadzono zakaz korzystania z telefonów komórkowych w środkach transportu publicznego. Myślę, że jest to ciekawostka naprawdę godna uwagi, jak również pozazdroszczenia.


Mając na uwadze powyższe, sądzę, że nikogo nie trzeba przekonywać, iż „Zakochany tyran” w dalszym ciągu trzyma poziom. Bohaterowie wciąż się zmieniają i mają spore pole do miłosnych popisów, fabuła nadal może zaskoczyć, zaś akcja nie przestaje interesować i wzbudzać emocji. Co więcej, autorka pchnęła swoją historię w zaskakującym kierunku, co obiecuje naprawdę dobrą rozrywkę w przyszłości. Aż chce się czekać na kolejne tomy!



sobota, 22 marca 2014

Kwiaty Grzechu tom 1 - Lee Hyeon-Sook



Tytuł: Kwiaty grzechu
Tom: 1
Autor: Lee Hyeon-Sook
Wydawca: Kotori
Ilość stron: 176
Ocena: 6/6







Lee Hyeon-Sook znana jest już polskiemu czytelnikowi, który miał okazję zachwycać się jej przepełnioną subtelnością i urokiem kreską oraz mroczną, pełną głębi fabułą, przy okazji wydawanej w naszym kraju innej serii autorki. Tym razem, mamy do czynienia z manhwą ze wszech miar interesującą, gdyż przede wszystkim zainspirowaną XIX-wiecznym zbiorem poezji Charles’a Baudelaire „Les Fleurs du Mal” („Kwiaty zła”/”Kwiaty grzechu”), ale także poruszającą temat incestu, który w okresie romantyzmu we Francji, pojawia się w dziele François-René de Chateaubriand „René”. Skąd to zestawienie? Otóż oba te dzieła wpisują się w zjawisko znane pod nazwą le mal du siècle (choroba wieku), zaś stworzona przez Lee Hyeon-Sook manhwa idealnie do niego pasuje. Zresztą, przekonajcie się sami!

Sewa i Sejoon to niemal nierozłączne bliźniacze rodzeństwo w wieku licealnym. Choć są już na to stanowczo zbyt dorośli, nadal odczuwają wielką potrzebę wzajemnej bliskości, czemu dają upust śpiąc w jednym łóżku i zachowując się niemal jak para narzeczonych. Niestety, ten stan rzeczy sprawia, że Sewa staje się chorobliwie zazdrosna o brata, który, w przeciwieństwie do niej, stara się mieć przyjaciół i prowadzić jakieś życie prywatne. Sytuacja ulega zmianie i staje się jeszcze bardziej niepokojąca, kiedy wychodzi na jaw, że Sejoon ma dziewczynę, o której jego siostra nie miała pojęcia. W obliczu coraz częstszych dąsów nastolatki i jej niemal chorobliwej chęci zachowania brata dla siebie, chłopak czuje się przytłoczony i zdaje się szukać sposobu by bezpiecznie uwolnić się spod jarzma gwałtownych uczuć, którymi został obdarzony. Okazja nadarza się, kiedy zdający sobie sprawę z zażyłości rodzeństwa Kihoon, zaczyna powoli docierać do zamkniętego serca Sewy. Tak się jednak składa, że Sejoon sam chyba nie do końca wie, czego naprawdę chce.

Jak nietrudno się domyślić, już pierwszy tom „Kwiatów grzechu” porusza wiele naprawdę istotnych tematów. Jednym z nich jest cienka granica pomiędzy miłością romantyczną, a rodzinną. Sytuacja, kiedy granica zostaje zatarta już sama w sobie jest bardzo delikatna, zaś w przypadku tego tytułu także stosunkowo skomplikowana, jako że czytelnik ma do czynienia z bliźniętami, a więc możliwie najbliższym sobie rodzeństwem. To nie przeciętna dwójka wychowujących się razem dzieci, które są dla siebie wszystkim i bezustannie przebywają w swoim towarzystwie, ale dwa ciała połączone niewidzialną dla gołego oka nicią. Mało tego, są to bliźnięta różniące się od siebie płcią, co zapewne czyni ich więź jeszcze głębszą. Ona polega na nim, on wie, że za nią odpowiada. Ona jest jedną z pierwszych i najważniejszych kobiet w jego życiu, on jest mężczyzną zapewne bliższym jej od ojca. Ta dwójka już od samego początku stąpała po cienkim lodzie.

Ponadto, w „Kwiatach grzechu” natkniemy się także na graniczące z szaleństwem skrajne uzależnienie od drugiej osoby, które w pełni odzwierciedla osoba Sewy. To właśnie ona wydaje się niezdolna do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie, z powodu, wykraczającego daleko poza siostrzane przywiązanie, uczucia względem brata. Sejoon stanowi cały jej świat, jest centrum jej „układu słonecznego”, którego nastolatka strzeże z zawziętością godną dzikiego zwierzęcia. Nikt nie ma prawa się do niego zbliżyć, nikt nie powinien się z nim spoufalać czy przyjaźnić, gdyż należy tylko do niej i nikogo innego nie potrzebują. Niestety, chłopak zdaje się postępować jej na przekór, co sprawia, że dziewczyna usilnie stara się zawsze znajdować w samym centrum uwagi bliźniaka i nie ogranicza się tylko do dąsów, ale w pełni świadomie, z przerażającą wręcz roztropnością nagina rzeczywistość do swoich potrzeb. Nie dba przy tym o subtelność i zachowywanie pozorów, ale tka swoje sieci w jednym tylko celu, który zdaje się uświęcać środki. Dla tej pajęczycy istnieje tylko jedna mucha.

Co więcej, Sewa z własnej woli całkowicie się alienuje. Świat zewnętrzny nie ma dla niej najmniejszego znaczenia, wydaje się ją wręcz irytować, toteż dziewczyna ignoruje zasady i ludzi, nie nawiązuje przyjaźni, nie rozmawia z rówieśnikami. Przestrzeń wokół niej wypełnia brat i tylko jego potrzebuje by istnieć. Cała reszta to efekt uboczny życia w społeczeństwie. Ludzie są jak natrętne muchy, których nie sposób się pozbyć. Niemniej jednak, Sewa jest w stanie zaakceptować towarzystwo osób trzecich, choć nie łatwo przebić się przez jej obronne, lodowe mury. Jak długo nikt nie staje na drodze między nią a bratem, tak długo ma prawo kręcić się w pobliżu. Tym samym tworzy niepisaną zasada, która odnosi się zarówno niej, jak i do brata: podziwiać z daleka, przebywać w tym samym pomieszczeniu, oddychać tym samym powietrzem – tak. Rozmawiać, dotykać, dobrze się wspólnie bawić – nie!

Sejoon to zgoła odmienny przypadek. Jak na chłopaka przystało, jest bardziej powściągliwy i nie kieruje się uczuciami, ale rozsądkiem. W przeciwieństwie do siostry, nie odcina się od świata, ale stanowi jego integralną część, potrafi się bawić i śmiać, spotyka się z przyjaciółmi. Ponadto, nie obnosi się z przywiązaniem względem Sewy, ale tworzy iluzję zupełnie normalnej bratersko-siostrzanej relacji, którą dziewczyna na każdym kroku osłabia. To ona jest tą silną, gotową na wszystko bohaterką, z kolei Sejoon jest słaby. Wydaje się w pełni akceptować miłość bliźniaczki, jednakże zdecydowanie ucieka przed swoimi własnymi uczuciami i szuka wybawienia w zwyczajnym, „zdrowym” związku. Mimo to, nie potrafi zdecydowanie odrzucić Sewy, zrezygnować z uczuć, które są między nimi. Bez przerwy ucieka i wraca, szuka wyjścia, po czym sam zamyka drzwi i chowa klucz. Tym samym, to właśnie on jest prawdziwym bohaterem tragicznym tego tomu.

Podsumowując, pierwszy tom „Kwiatów grzechu” zaznajamia czytelnika z bardzo delikatną tematyką miłości wyjątkowej i trudnej, przedstawia bohaterów zupełnie od siebie różnych, choć zmagających się z tym samym problemem. Piękna, jasna kreska autorki idealnie komponuje się z kruchością i subtelnością prezentowanych uczuć, oczarowuje i przenika do głębi. Takiej lektury się nie zapomina. Czy może więc dziwić fakt, że Lee Hyeon-Sook z taką łatwością rozkochuje w swoich dziełach?



czwartek, 20 marca 2014

Ścieżki Młodości - Ao Haru Ride tom 1 - Io Sakisaka



Tytuł: Ścieżki Młodości - Ao Haru Ride
Tom: 1
Autor: Io Sakisaka
Wydawca: Waneko
Ilość stron: 186
Ocena: ♥ 6/6







Futaba Yoshioka była tym typem dziewczyny, który łatwo wpada chłopcom w oko – ładna, cicha, spokojna. Niestety, nie mogli oni liczyć na wzajemność sympatii, jako że dziewczyna nie przepadała za rozwrzeszczaną, rozbieganą płcią przeciwną. A jednak, miała na celowniku, zupełnie innego od reszty, kolegę z równoległej klasy – Kou Tanakę. Love was in the air, jednakże gimnazjalny romans nie miał szans na powodzenie, gdyż w dniu letniego festiwalu, chłopak bez ostrzeżenia zniknął z życia Futaby. Na domiar złego, nęcący chłopców, naturalny urok dziewczyny przyczynił się do jej samotności z powodu licznych wrogów w osobach koleżanek ze szkoły.
Nic więc dziwnego, że zaczynając liceum, Futaba robi wszystko by nie dopuścić do podobnej sytuacji, starając się być możliwie najmniej dziewczęcą – dba więc by jej posiłki przypominały wałówkę dla kilku osób. Jak widać, wiele się zmieniło. Poza jednym – nadal z rozrzewnieniem wspomina swoją pierwszą, gimnazjalną miłość. I nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, Tanaka znowu wkracza do gry.


Bądźmy szczerzy, Ścieżki Młodości - Ao Haru Rideto tytuł, który warto zrecenzować „od tyłu”, czyli zaczynając od kreski. Mamy tu, bowiem do czynienia z prawdziwą ucztą dla zmysłów. Warsztat Io Sakisaki, dostrzegalny w pierwszym tomie serii, cechuje delikatność, staranność i słodycz, dominacja bieli nad szarością, minimalizacja czerni. Mangaka ma niezaprzeczalny talent do tworzenia uroczych bohaterów, na których chce się patrzeć w nieskończoność, którymi chce się otaczać. Przyznaję, że to właśnie kreska skłoniła mnie do zainteresowania się tym tytułem, a ostateczne uczucie obudził we mnie cudowny uśmiech Tanaki (aż mam ochotę zapytać, czy w moim wieku wypada zakochiwać się w mangowych słodziakach). To już nie jest talent, ale czysta magia. Zresztą, kiedy patrzymy na tę roześmianą, urodziwą twarz Kou i jego brata, niemal słyszymy ciepłe, pełne radości, lekko zadziorne brzmienie ich zapierającego dech w piersi śmiechu. O tak, ta manga zdecydowanie zmienia rytm bicia serca, przyśpieszając je ilekroć na scenę wchodzą rozkoszni chłopcy.

Skoro jesteśmy już tak blisko tematu bohaterów, rozwińmy go bardziej szczegółowo, albowiem już w pierwszym tomie mamy wiele naprawdę interesujących postaci. Na uwagę zasługuje chociażby sama główna bohaterka, której po „wielkiej przemianie” nie sposób nie lubić, gdyż jej zachowanie naprawdę wydołuje szeroki uśmiech na twarzy czytelnika. Zresztą, warto zauważyć, iż nieczęsto spotyka się bohaterki, które z własnej woli i z pełną świadomością odrzucają swoją kobiecość. Co więcej, Futaba musiała dokonać wyboru między byciem sobą a brakiem przyjaciółek, co ukazuje nam ją jako osobę stadną, pod pewnym względem słabą, ale jednocześnie posiadająca silną wolę, gdyż nie łatwo zmienić samego siebie. Oczywisty kontrast dla jej słabości, stanowią Makita oraz Murao, które w przeciwieństwie do Futaby, nie obawiają się samotności, choć zdecydowanie zdają się mieć ku temu inne powody. Kolejny raz należy wspomnieć także o męskiej części bohaterów Ścieżek Młodości, gdyż i oni mają w sobie coś więcej, poza ładną buzią.Opowiedzianą w tym tomie historię może i zdominował kryjący w sobie żal i urazę Tanaka, ale zza jego pleców już wychodzą kolejni ciekawi panowie – młody, przyjacielski nauczyciel, który swojemu młodszemu braciszkowi przychyliłby nieba oraz entuzjastyczny, uparty, porywający się z motyką na słońce Kominato. I jak tu cierpliwie czekać na kolejny tom?



Co się zaś tyczy fabuły, póki co trudno ocenić, do jakiego stopnia będzie ona oryginalna, a w jakim przewidywalna. Już teraz mamy, bowiem okazję zauważyć zarys pewnych szablonowych elementów, które są niejako wyznacznikiem gatunku oraz stałym składnikiem rozwoju akcji. W niektórych tytułach może to irytować, ale z innymi komponuje się znakomicie – i tak też jest w przypadku tej mangi. Bez względu na dalszy rozwój fabuły, Ao Haru Rideto bez wątpienia tytuł, który z rozkoszą można pochłaniać nieskończoną liczbę razy, chociażby ze względu na elementy humorystyczne, które naprawdę wywołują uśmiech i ogrzewają niczym herbatka z miodem. Spokojna głowa, nie ma potrzeby obawiać się cukrzycy, gdyż Io Sakisaka dodała do swojej herbaty także wyjątkowo kwaśną cytrynę, którą na razie tylko wąchamy, ale zapewne przyjdzie nam jej niedługo spróbować.

Mając wszystko to na uwadze, moje podsumowanie Ścieżek Młodości - Ao Haru Ride nikogo raczej nie zdziwi. Manga – perełka, pełna ciepła i uroku, rozbudzająca miłość niczym dziecięcy kocyk, wywołująca uśmiech na twarzy niczym zapach wiosny w powietrzu. Moje serce już zdobyła, więc przekonajcie się sami, jak wiele potrafi Io Sakisaka.





czwartek, 13 marca 2014

Pet Shop of Horrors tom 3 - Akino Matsuri



Tytuł: Pet Shop of Horrors
Tom: 3
Autor: Akino Matsuri
Wydawca: Taiga
Ilość stron: 192
Ocena: 6/6







Akino Matsuri po raz trzeci zaprasza swoich czytelników do niepozornego, ale pełnego cudów sklepu zoologicznego w chińskiej dzielnicy. Tym razem nie chodzi jednak o interesy i spełnianie marzeń klientów, ale o pozamałżeńskie, królewskie problemy, poskramianie złośnicy, wielkie i małe namiętności oraz o przeszłość, która tak lubi upominać się o człowieka. Dwójka tak lubianych przez nas bohaterów, trzy główne motywy, cztery rozdziały, mnogość problemów oraz uczucia, które jak zawsze znajdują się w samym sercu wszystkich wydarzeń – oto trzeci tom „Pet Shop of Horrors”.

Koniec słodkiego lenistwa, bo oto policja ma pełne ręce roboty. Do Stanów przyjechała ciężarna kochanka zmarłego przed kilkoma miesiącami króla maleńkiego kraju, Galluna. Kobieta obawiając się o życie swoje i nienarodzonego jeszcze królewskiego potomka prosi o azyl, zaś władze mobilizują siły mundurowe w trosce o jej bezpieczeństwo. Tymczasem, w sklepie zoologicznym Hrabiego D zjawia się bardzo dostojny gość. To jednak dopiero rozgrzewka, gdyż w mieście dochodzi do licznych zaginięć i już od trzech miesięcy policji nie udało się ruszyć ze śledztwem chociażby o krok. Nie ma jednak zbrodni, której dobrze nam znany, uciążliwy i zawsze podejrzliwy pana detektywa nie powiązałby w jakiś sposób z młodym Hrabią D. I jak tu znaleźć czas na namiętności? Niestety, także później o świętym spokoju można zapomnieć, gdyż religijne napięcia w mieście należy zawsze mieć pod kontrolą, ale kiedy do gry wkraczają neonaziści, nigdy nie wiadomo, co może się wydarzyć. Cóż, w takiej chwili tylko osoba pokroju Leona potrafi nadal uganiać się za niewadzącym nikomu Hrabią D.


Miłość nie jedno ma imię, nie jedno posiada oblicze. Potrafi uszczęśliwiać, ale także sprawiać ogromne problemy. Może być niespodziewana, zbyt długo odrzucana, zagrożona nawet po śmierci jednego bądź obu kochanków. Czy właśnie taka jest tym razem? Oto dwójka przeznaczonych sobie, dumnych dzieci wchodzi na wojenną ścieżkę, a ich relacje nie zmieniają się mimo dorastania i splecionego ze sobą więzami małżeńskimi losu. A jednak, coś rodzi się pomiędzy tą niechętną sobie dwójką, jednakże trzeba choroby by uświadomili sobie siłę tego uczucia. Niestety, jest już za późno by z tego związku cokolwiek zrodziło się w sposób naturalny, a ingerencja w zgodny z naturą cykl poczęcia nowego życia nie koniecznie wiąże się z gorącymi, naładowanymi pozytywnie uczuciami. Jak widać miłość do konkretnej osoby nie musi być jednoznaczna z miłością do tego, co po niej pozostaje, a pod tym kątem nie mieliśmy jeszcze okazji podziwiać jej w „Pet Shop of Horrors”.

Trzeba jednak zauważyć, iż miłość posiada także inną stronę medalu, a jest nią Hrabia D. Rzućmy więc okiem na humorystyczny wątek, jaki stanowią dwie wielkie namiętności tego ekscentrycznego młodziana – słodycze i rzadkie zwierzęta. W tym tomie to nie nieszczęścia, ale miłości chodzą parami, a najłatwiejsza droga do serca Hrabiego wiedzie przez jego rozkochany w słodyczach żołądek. Zresztą, jak dotąd nie mieliśmy jeszcze okazji podziwiać romantycznych schadzek z jego udziałem, a to zdecydowanie niezapomniane przeżycie, które zapada w pamięć. Tym bardziej, że właśnie przy tej okazji, możemy kolejny raz przekonać się o tym, jak głęboka i szalona potrafi być miłość Hrabiego do cennych, mitycznych zwierząt.


Przeszłość. Bez niej nie sposób mówić o człowieku, gdyż to ona go kształtuje, ona pozwala mu odnaleźć siebie w chwili zagubienia i sięgnąć wspomnieniami wstecz, do czasów wielkich radości i ogromnego bólu. To w niej kryją się nasze korzenie, to co chcielibyśmy ukryć i to, czego poszukujemy, błędny przodków i ich dobre uczynki. Wspomnienia przeszłości mogą być niebezpieczne, spychać człowieka w przepaść szaleństwa, ich brak okazuje się wtedy przydatny, zapewnia błogi spokój nieświadomości. Ale czy można bez nich czuć się sobą? Czy nie ma się wrażenia, że jest się w jakimś stopniu okłamywanym? Wszystkie te zależności, Akino Matsuri przedstawia w naprawdę wyśmienity sposób, odwołując się do czasów wojny i nazistowskiej nienawiści względem żydów. Kiedy dodamy do tego wspaniały motyw misia-obrońcy, otrzymamy naprawdę wzruszającą historię, którą z rozkoszą czytałoby się o wiele dłużej.

Także w tym kontekście warto przywołać postać młodego Hrabiego D. O jego przeszłości nadal wiemy bardzo, bardzo niewiele, niemniej jednak, czytelnik niejednokrotnie słyszał już o dziadku naszego Hrabiego, który powierzył opiekę nad sklepem swojemu, jakże podobnemu, wnukowi, który bez wątpienia odważnie podąża jego śladami. Okazuje się jednak, że stary Hrabia D nie jest jedynym członkiem rodziny naszego, bądź co bądź, tajemniczego bohatera, a to z kolei sprawia, że kwestia uderzającego, fizycznego podobieństwa staje się jeszcze bardziej interesująca. Może kiedyś dowiemy się, co się za tym kryje.


Trzecim z najwyraźniej zarysowanych w tym tomie motywów jest egoizm, który pojawia się niemal w każdym rozdziale, ale jego esencję widzimy przede wszystkim w „Pożądaniu”. To właśnie w tej części mamy okazję zmierzyć się z mało chwalebną postawą dziewczynki, która poszukuje najlepszej drogi by zwrócić na siebie uwagę otoczenia – rodziny, przyjaciół, chłopaka, który jej się podoba. Wszystko, co robi dziewczynka jest w pewnym stopniu podszyte fałszem i samolubnością a prawdziwa szczerość pojawia się dopiero w chwili złości, gniewu, niemalże szalonej furii. Czy ktoś taki może liczyć na sympatię otoczenia? Egoizmowi dziecka przeciwstawiono jednak wierność i oddanie istoty zdecydowanie doskonalszej, gdyż bardziej szczerej, otwartej, prawdziwej w swoich postępowaniach. Tym samym wyższość zwierzęcia nad człowiekiem kolejny raz zostaje dobrze uargumentowana, jak przystało na mangę, w której główne skrzypce odgrywają właśnie „dzieci” fauny.

Mając wszystko to na uwadze, nie może dziwić fakt, że dotychczas wydane tomy „Pet Shop of Horrors” zostały entuzjastycznie przyjęte przez coraz szersze grono fanów tego wyjątkowego tytułu. Czy to możliwe, że przed wieloma laty Akino Matsuri rzuciła na swoją mangę czar, który nadal sprawia, że z każdą naprawdę wspaniałą częścią, czytelnicy coraz bardziej kochają tę serię? A może to po prostu ta czarująca, „stara” kreska, fantastyczny klimat i interesujący bohaterowie? Bez względu na odpowiedź, mój stosunek do tej mangi najlepiej oddać jedną z jej stron: —>






czwartek, 6 marca 2014

Ouran High School Host Club tom 2 - Bisco Hatori



Tytuł: Ouran High School Host Club
Tom: 2
Autor: Bisco Hatori
Wydawca: JPF
Ilość stron: 180
Ocena: 5/6







Drugi tom Ouran High School Host Club to jeszcze więcej świetnej zabawy i zdrowego śmiechu, to niezapomniane chwile spędzone w towarzystwie szalonych przystojniaków i ich słodkiego absurdu. Nasi bohaterowie borykają się, bowiem z nie lada problemem, jaki stanowią okresowe badania lekarskie wykonywane dla czystej formalności, a jednak jakże istotne dla poprawnego funkcjonowania całej placówki szkolnej. Nie byłoby to może tak straszne gdyby nie fakt, iż uczennice liceum Ouran z rozkoszą podziwiają członków klubu hostów, którzy ku ich uciesze prezentują swoje nagie torsy. A więc tajemnica Haruhi wyda się wcześniej niż przypuszczano, czyż nie? Jak ukryć jej płeć, kiedy w około oczy licznych fanek będą skierowane właśnie na nią? W tym tomie otrzymujemy także zabawnie podaną historię bardzo młodego chłopca, który pragnąc sprawić przyjemność swojej drogiej koleżance decyduje się szukać pomocy w klubie hostów. Młody uczeń podstawówki Ouran sprawi nie mało problemów swoim nowym mentorom, ale bezsprzecznie będzie starał się osiągnąć swój cel najlepiej jak potrafi. Tylko czy mu się to uda? Całość mangi kończy krótka opowiastka pod tytułem: „Romantic Egoist”, która całkowicie odstaje od głównej fabuły tworząc odrębną, niezobowiązującą całość.

Odwiedzając mury prestiżowego liceum po raz kolejny czytelnik ma okazję przekonać się, że autorka stanowi skarbnicę pomysłów na komediowe sytuacje oraz abstrakcyjny sposób funkcjonowania kompleksu szkół Ouran. Poza liceum mamy tu również gimnazjum i szkołę podstawową, której „odrobina”, w postaci młodego ucznia piątej klasy, sieje spustoszenie w szeregach hostów i pośród wrażliwych klientek klubu. Fakt ten daje nam niezapomnianą okazję podziwiania Haruhi w stroju uczennicy gimnazjum, co niewątpliwie bardzo cieszy męską część załogi, oraz Honey’ego, jako dzieciaka z podstawówki, co nietrudno sobie wyobrazić. Nie jest to może rewolucyjnym pomysłem, który wprowadziłby do fabuły coś nowego, jednakże sprawia wielką radość, a to wydaje się najważniejsze w przypadku mangi takiej jak Ouran High School Host Club.


Co więcej, historie zawarte w tym tomie nie tylko bawią, ale również zaczynają przybliżać nam postaci, takie jak na przykład nierozłączni bliźniacy Hitachiin, których doprawdy nie tylko trudno rozróżnić, ale również rozgryźć. Ich zachowania mają w sobie element psychologiczny, który wskazuje na przywiązanie chłopców względem siebie, zbywanie śmiechem kłopotów i kłótni, które są nieuniknionym elementem wspólnego życia, jak również przyjaźni. Nie mniej jednak, nie łatwo odgadnąć, kiedy relacje między bliźniakami są rzeczywiście napięta, a kiedy stanowią ukartowaną zabawę, która ma za zadanie urozmaicić ich nudne dni codzienne. Autorka ukazuje nam również bliskość i siłę relacji pomiędzy Mitsukunim oraz Takashim, którzy będąc całkowitymi przeciwieństwami stanowią doprawdy rozkoszny duet. Chociaż ciężko w to uwierzyć, to nie do końca możemy być pewni słabszego psychicznie elementu w tej dwójce. Słodki i niewinny Honey może, bowiem zaskoczyć podobnie jak cichy, poważny Mori. Osobiście uwielbiam tę parę, która stanowi dla mnie esencję rozkoszy, słodyczy i ciepła.

Przy okazji drugiego tomu Ourana mamy możliwość kręcić nosem i narzekać, co w sytuacji, gdy mamy do czynienia z mangową „zapchaj dziurą” wydaje mi się dosyć oczywiste. O ile historia Haruhi i jej niesamowitych przyjaciół porwała mnie bez reszty, o tyle wcale nie podchodzę entuzjastycznie do zapełniania stron krótkim romansem, który niespecjalnie może interesować czytelników – mnie osobiście nie zainteresował. Jako że sięgnęłam po Ouran High School Host Club ze względu na jego komediowy charakter i nikłość miłosnych scen, nikogo nie może dziwić moja niechęć do łzawego onshota, który brutalnie kończy drugi tomik. Sądzę, iż równie dobrze autorka mogła rozpocząć kolejną historię klubu hostów by zakończyć ją w tomie trzecim. Niestety, jest to tylko moje pobożne życzenie, którego spełnienie jest już niemożliwe.

Mimo tego mało optymistycznego zakończenia z całego serca polecam Ouran High School Host Club po raz kolejny, jako że nic tak nie bawi i nie odpręża, jak abstrakcyjne scenki, nieskomplikowane poczucie humoru i naiwność niektórych bohaterów. Nie sposób nie pokochać mangi takiej, jak ta, a przecież autorka dopiero się rozkręca.



sobota, 1 marca 2014

Moje nowości: 2/2014

Nowości na półce: LUTY 2014





1. Magazyn AoW #1
2. Magazyn AoW #2
3. Magazyn AoW #3
4. Kwiaty grzechu #1
5. Kwiaty grzechu #2
6. Savage Garden #2
7. Pet Shop of Horrors #3
8. Zakochany tyran #4
9. Kuroshitsuji #15
10. Pandora Hearts #9
11. Silver Spoon #2
12. Rewolucjonistka Utena #1
13. Rewolucjonistka Utena #2
14. Rewolucjonistka Utena # 3
15. Rewolucjonistka Utena # 4
16. Rewolucjonistka Utena #  5
17. Rewolucjonistka Utena #6