piątek, 31 października 2014

News: 5 Centimeters per Second nowością Studia JG

Studio JG w końcu ogłosiło swoją nowość, na której oficjalne potwierdzenie przyszło nam trochę poczekać. Jest to:

Pięć centymetrów na sekundę
Autor: Shinkai Makoto, Seike Yukiko

Gatunek/tematyka: dramat, romans, seinen
Ilość tomów: 2 (zakończona)
Szczegóły wydania: ??
 Cena: 19,90 zł
Premiera 1 tomu:  luty 2015
Kolejne tomy: w cyklu dwumiesięcznym


Opis: 
Dwutomowa opowieść o Takakim i Akari - dwójce bliskich przyjaciół, których relacje, wraz z upływem czasu, stają się coraz odleglejsze... Melancholijna opowieść o przyjaźni, uczuciach i przemijaniu czasu.
Tytułowe "Pięć centymetrów na sekundę" to prędkość z jaką opada strącony wiatrem kwiat wiśni.*



Przedpłata: *KLIK*





*Wszystkie informacje pochodzą z fp wydawnictwa.

czwartek, 30 października 2014

Walkin' Butterfly tom 4 - Chihiro Tamaki




Tytuł: Walkin’ Butterfly
Autor: Chihiro Tamaki
Tom: 4 (ostatni)
Wydawnictwo: Taiga
Liczba stron: 194
Ocena: 6/6







Naszą przygodę z mangą „Walkin’ Butterfly” rozpoczęliśmy przed ponad rokiem, co możemy z powodzeniem odebrać bardzo dosłownie, jako że w przedstawionej przez mangakę historii czas płynął bardzo podobnie. Tak, jak seria miała swój początek i dotarła do premierowego końca na polskim rynku, tak i pewien etap w życiu naszej bohaterki rozpoczął się i właśnie się zamyka. W pierwszym tomie, tytułowy Motyl, który odzwierciedla naszą Michiko, był zaledwie gąsienicą, która z biegiem wydarzeń owinięta kokonem zaczęła się przeistaczać przez dwie kolejne części. W tym tomie z poczwarki wydostaje się już pełnoprawny motyl, a jego narodziny są nadzieją, którą Chihiro Tamaki dzieli się z czytelnikami.

Michiko dała się ponieść i teraz znajduje się w sytuacji beznadziejnej. Obolała, obdarta i posiniaczona musi jak najszybciej dotrzeć na pokaz, który przez ostatnie miesiące był celem wszystkich podejmowanych przez nią działań. Jedno nieodpowiedzialne zachowanie może przekreślić jej ciężką pracę i wytrwałość w dążeniu do celu. Tym jednak razem, do pechowej dziewczyny wyjątkowo uśmiecha się szczęście, a dzięki zaufaniu i wierze Mihary, Michiko nadal ma do czego się spieszyć. Ten pokaz to dla niej być lub nie być, to drzwi, przez które musi przejść jeśli chce postawić na swoim, to szafa wiodąca do jej własnej Narnii, którą jest otwierająca się przed dziewczyną przyszłość. Jeśli Torayasu Michiko pragnie zobaczyć, co jest po drugiej stronie spełnionych marzeń, naprawdę musi się pospieszyć, gdyż czas ucieka, a Mihara nie może czekać ze swoim pokazem w nieskończoność.


Kiedy spojrzymy na „Walkin’ Butterfly” z perspektywy wszystkich czterech tomów, zauważamy, że manga o modzie w rzeczywistości jest przede wszystkim mangą o życiu, zaś wybieg stanowi tutaj jego metaforę. Michiko, którą poznaliśmy na samym początku, nie była w stanie zrobić na wybiegu nawet jednego kroku i podobnie miały się sprawy z jej życiem prywatnym. Świat i ludzie wokół niej bezustannie się zmieniali, ale ona nie chciała zmian, stała w miejscu nie ruszając się nawet na krok. Tym samym, wejście w świat modelingu obrazuje proces psychicznego dorastania, który w końcu się dla niej rozpoczął. Nasza bohaterka nie tylko uczy się jak chodzić, jak się zaprezentować, sprzedać w tym biznesie, ale przede wszystkim uczy się jak być dorosłą kobietą. W konsekwencji, w ostatnim tomie sytuacja przybiera zupełnie inny obrót, jako że wybieg nie jest jej już straszny. Mało tego, dziewczyna staje na nim z uniesioną głową, odważnie kroczy przed siebie i także tym razem odzwierciedla to jej codzienność, gdyż Michiko nie jest już tą samą, samotną dziewczyną, która jako jedyna chciała stać w miejscu, zatrzymać czas dla siebie i przyjaciół. Nasza bohaterka dorosła do życia.

Warto zauważyć, iż czwarta odsłona „Walkin’ Butterfly” stanowi niejako odpowiedź także na inne problemy, które zostały poruszone już w tomie pierwszym. Jednym z nich jest wspomniany już przeze mnie strach przed zmianami. Michiko była nim sparaliżowana, ponieważ miała coś, czego nie chciała stracić – przyjaźń i pierwszą miłość. Jako osoba pozbawiona wiary w siebie, obawiała się, że pozwalając sobie na zmiany, straci tych, którzy byli jej tak bliscy. Dorosłość wiązała się przecież z zupełnie innym życiem. Ostatnia część serii pokazuje jednak, że krok do przodu wcale nie oznaczał straty, ale zaowocował obfitością nowych ludzi, którzy wywarli i wciąż wywierają wpływ na nowe życie dziewczyny. Wystarczyło, że przestała trzymać się kurczowo szczeniackiej młodości, stanęła twarzą w twarz z tym, co miała dla niej dorosłość, a świat stanął przed nią otworem, odnalazła to czego szukała, stała się lepszą wersją samej siebie. Mały krok dla ludzkości, okazał się ogromnym krokiem dla niej.


Podobnie mają się sprawy z dokonywanymi przez główną bohaterkę wyborami. Wcześniej starała się iść na łatwiznę, kilka razy się poddawała i tylko złość oraz chęć udowodnienia czegoś światu popychały ją do działania. Tym razem, mając do wyboru dwie drogi, łatwiejszą i trudniejszą, Michiko postanawia iść pod górkę o własnych siłach. Nie zmuszają jej do tego inni, nie jest to wina przekornego losu, ale jej świadomy wybór, gdyż nie napędza jej złość, a jedynie chęć sprawdzenia swoich możliwości, radość płynąca z walki o marzenia, pogoń za snami oraz zabawa, jaką z tego czerpie. Nasza buntowniczka odnalazła prawdziwą siebie, przestała chować się za maską rozżalonego, gniewnego Brzydkiego Kaczątka, dzięki czemu narodził się łabędź.

„De petits riens qui font le quotidien
Des grandes idées qui vont jamais très loin”
(Un monde à changer – Lilliu Nyco)

I w końcu, temat, który dla wielu może wydawać się niemal najistotniejszy, czyli wątek miłosny. Chihiro Tamaki ukazuje nam w ostatnim tomie swojego „Walkin’ Butterfly” uczucie, które rodzi się pośród codzienności, kształtuje się z drobnych rzeczy, gestów, uśmiechów. Pojawia się cicho, jak złodziej, ale w rzeczywistości bardziej przypomina Świętego Mikołaja, gdyż przede wszystkim obdarza upominkami w każdej postaci – problemy zaczynają się rozpływać, wszystko powoli się układa, uśmiech powraca na twarz, radość rozkwita w sercu. Zresztą, nie jest to już to samo, szczeniackie uczucie z początków mangi, ale miłość, która dorosła wraz z naszą bohaterką i chociaż towarzyszą jej trudności, to stanowią one nowe wyzwanie. Ten wątek bez wątpienia stanowi optymistyczne zakończenie miłosnych westchnień naszej bohaterki. Aż chciałoby się więcej!


Przyznam szczerze, że nie trudno podsumować w kilku słowach ostatni tom „Walkin’ Butterfly”, ponieważ jest on perfekcyjnym zakończeniem serii i wraz z poprzednimi częściami, łączy się w idealny cykl rozwoju naszego tytułowego Motyla. Manga przede wszystkim napawa czytelnika optymizmem i nadzieją, pozwala nam inaczej spojrzeć na świat i samych siebie, zachęca do działania i spełniania marzeń. Dzięki „Walkin’ Butterfly”, gąsienice mają ochotę przerodzić się w motyle, zaś motyle mają siłę by rozłożyć skrzydła i wzlecieć.




* Zamieszczone w recenzji fragmenty mangi to poddane obróbce zdjęcia pochodzące z polskiego wydania tomiku

niedziela, 26 października 2014

News: Hana wa Sakuka nowością Yumegari!

Po tygodniach zabawy z pięcioma podpowiedziami, Wydawnictwo Yumegari ogłosiło swój nowy tytuł! Będzie nim:

Hana wa Sakuka
Autor: Hidaki Shoko

Gatunek/tematyka: dramat, romans, okruchy życia, yaoi
Ilość tomów: 4 (trwająca)
Szczegóły wydania: format 12,8 x 18,0 cm, obwoluta
 Cena: 19,90 zł
Premiera 1 tomu:  I kwartał 2015
Kolejne tomy: ??


Opis: 
Kazuaki Sakurai, 38-latek stanu wolnego pracujący w agencji reklamowej, z powodu nieuwagi wpada na dworcu na chłopaka, który przez przypadek niszczy mu teczkę z materiałami do pracy oraz magazyn. Winowajca przedstawia się jako Youichi Minagawa. Youichi jest studentem Akademii Sztuk Pięknych i żyje w dużej, starej willi wraz z dwojgiem kuzynów. Okazuje się, że akurat posiada ten sam numer zniszczonej gazety w domu, zaprasza więc poszkodowanego Kazuakiego i w sposób nachalny oferuje mu wymianę. Zdenerwowany i sfrustrowany jego aroganckim zachowaniem Kazuaki próbuje jak najprędzej zakończyć znajomość z natrętnym młodzieńcem, lecz po czasie staje się częstym gościem w domu będącym azylem dla swojego tajemniczego właściciela…*



Przedpłata: niebawem





*Wszystkie informacje pochodzą z fp wydawnictwa.

Test: Wampirza manga na Halloween!

Halloween zbliża się wielkimi krokami, więc czas na halloweenowy test mangowy. Daniem głównym tej zabawy będą wampiry! Wybierz najbardziej odpowiadającą Ci podpowiedź, podlicz wybrane opcje i przekonaj się, co takiego powinieneś przeczytać 31 października!




1. Wolisz:
A. elementy psychologiczne
B. krwawą sieczkę
C. elementy romantyczne

2. Wybierz kolor:
A. czarny
B. czerwony
C. biały

3. Wolisz:
A. mroczny klimat
B. akcję
C. emocje

4. Lubisz, kiedy wampirzym protagonistą jest:
A. duet
B. mężczyzna
C. kobieta

5. Wybierz książkę:
A. „Wywiad z wampirem”
B. „Nocny Patrol”
C. „Akademia wampirów”

6. Wampiry + ludzie =
A. alienacja
B. służba
C. współpraca

7. Twój wybór to:
A. dramat
B. brutalność
C. miłość

8. Która z podanych mang najbardziej Ci odpowiada?
A. „Pet Shop of Horrors”
B. „6000”
C. „Savage Garden”

9. Wybierz fragment:
A. „Lecz prawdziwa moc, co rządzi tu to wieczny głód, odwieczny głód, przeklęty i wyklęty głód, wielki, potępiony głód!”
B. „Stary pastor piękną córkę miał, tyle lat minęło, był gorący maj. Na jej białej skórze w blasku świec, jej krwią pisałem wiersz...”
C. „Leżałem z nią pośród łąk, w mojej dłoni czułem jej gorącą dłoń. Nie przeczuła, czego pragnę w niej. Ja się wciąż łudziłem, że pokonam cień, lecz w ramionach mych, co za przeklęty los! Życie uszło z niej...”

10. Wybierasz:
A. pragnienie
B. brutalność
C. uczucie

11. Pragnienie...
A. krwi
B. walki
C. bliskości

12. W którym serialu wampiry wydają Ci się najlepsze:
A. „Supernatural”
B. „Dracula” (2013)
C. „Pamiętniki Wampirów”

13. Preferowana liczba tomów:
A. 7 tomów
B. 10 tomów
C. 19 tomów

PODLICZ!


NAJWIĘCEJ A:
„Lament Jagnięcia” do Ringo Ame


NAJWIĘCEJ B:
„Hellsing” od JPF


NAJWIĘCEJ C:
„Vampire Knight” od Waneko

czwartek, 23 października 2014

Rewolucja według Ludwika tom 1 - Kaori Yuki




Tytuł: Rewolucja według Ludwika
Tytuł alternatywny: Ludwig Kakumei
Autor: Kaori Yuki
Tom: 1
Wydawnictwo: JPF
Liczba stron: 184
Ocena: -5/6





Kaori Yuki znana jest już polskiemu czytelnikowi z wydanej przez J.P.Fantastica serii Angel Sanctuary, która porusza trudną tematykę kazirodczej miłości i zestawiała ją z piekielno-niebiańskim dramatem. Bogata w detale kreska mangaki, jej piękne kobiety oraz często urodziwi mężczyźni mają w naszym kraju zarówno licznych zwolenników, jak i grono przeciwników, a zapewne obie te grupy powiększają się o nowych członków właśnie teraz, kiedy Kaori Yuki znowu pojawiła się na naszym rynku, co pozwala na poznanie jej osobom, które wcześniej z jakiś powodów nie miały z nią do czynienia. Przyznam, że informacja o wydaniu Rewolucji według Ludwikabardzo mnie ucieszyła, chociaż jednocześnie żałuję, iż tytuł ten pojawił się u nas tak późno. Czy nasz rynek mangi, zdominowany przez tytuły świeże, nie zawsze ambitne, jest gotowy na jej powrót? Cóż, na to pytanie może odpowiedzieć nam tylko Wydawnictwo.

Dawno, dawno temu, za górami, za lasami, za siedmioma rzekami, czyli po prostu wszędzie i nigdzie, w pewnym królestwie żył sobie urodziwy, leniwy, zupełnie nieprzydatny książę imieniem Ludwik. Natura obdarzyła go niemal kobiecą urodą, potwornie wielkim ego i okropnym charakterkiem, co doprowadzało do pasji jego ojca. Któregoś dnia, król nie wytrzymał i postanowił wyrzucić syna z domu stawiając mu ultimatum: jeśli chce wrócić to tylko z żoną. I tak, nasz uciążliwy książę w asyście swojego wiernego sługi, Wilhelma, wyrusza w podróż po odległych królestwach w poszukiwaniu kandydatki na żonę. Okazuje się, że tych nie brakuje: piękna królewna o skórze białej jak śnieg, ustach czerwonych jak krew i sercu czarnym jak heban; uśpiona od lat piękność spoczywająca w chronionym przez czary zamku; urocza, cycata dziewczyna, którą ojciec pragnie wydać za wzbudzającego lęk Sinobrodego. Panie i Panowie, rolnik... tfuj! książę szuka żony!

Bracia Wilhelm i Jacob Grimm spisali i wydali swoje baśnie na początku XIX wieku, a ich odbiorcami mieli być dorośli, co naturalnie miało wpływ na formę poszczególnych historii, jak i na ich zakończenie. Wydane przez nich baśnie bezsprzecznie zapewniły im swoistą nieśmiertelność, jako że właśnie za ich sprawą są oni dziś znani każdemu, bez względu na wiek czy płeć. Niemniej jednak, współcześnie Baśnie Braci Grimm są na ogół uważane za zbiór historyjek z morałem, które rodzice czytają dzieciom do snu, zaś prawdziwy przekaz poszczególnych baśni został zatracony. To przykre, jednakże jest dla nas nadzieja, ponieważ coraz częściej powraca się do tematu prawdziwego znaczenia tych historii, zaś twórcy czynią z nich fundament swoich własnych dzieł – książek, filmów, seriali. Podobnie baśnie potraktowała Kaori Yuki, która powróciła w nich do tematyki seksu, nienawiści, gry psychologicznej oraz śmierć, a więc znalazła się dużo bliżej oryginału niż chociażby Walt Disney. Przyznaję, że dla mnie jest to niezwykle istotnym elementem Rewolucji według Ludwika, jako że prawdziwe znaczenie baśni oraz ich współczesne wersje to moja ogromna słabość.

Teraz może ociupinkę o głównym bohaterze serii i jego zwierzaczku, czyli o samym księciu Ludwiku oraz o jego wiernym służącym. Przede wszystkim należy oddać mangace cześć za sposób, w jaki stworzyła księcia. Jego uroda, sposób ubierania się, podejście do życia, a nawet bardzo wyjątkowe zainteresowanie kobietami (o ile można je jeszcze nazywać kobietami) są tym, co przyciąga czytelników do Ludwika, ale jednocześnie może szokować i wywoływać oburzenie u zapalonych katolików, którzy niechybnie dojrzą w Ludwikuesencję tego z czym aktualnie walczą. Tak czy siak, mi jego ekscentryczność i wyjątkowość w pełni odpowiadają, a muszę zauważyć, iż Ludwik jest postacią, która silnie kojarzy mi się z serialowym Sherlockiem Holmesem z BBC – tak, to ten psychicznie niestabilny typ, który rozkręca historię i czyni ją bardziej interesującą. Zresztą, serialowy John Watson również ma swoje mangowe odbicie, które dostrzeżemy w Wilhelmie – poczciwym nieszczęśniku, bez którego nasz bohater zwyczajnie by się w tym świecie zagubił. Cóż, nasz służący niewątpliwie jest kimś ważnym dla księcia, ale na chwilę obecną nie wnosi niczego do historii. Mimo wszystko, da się go lubić i na pewno mógłby mieć swoje prawdziwe pięć minut w Rewolucji według Ludwika. Warto również zauważyć, iż zarówno ten duet, jak i inne pojawiające się w mandze postaci są źródłem sporej dawki humoru, którego nie spodziewałam się tutaj znaleźć. Czy wychodzi to mandze na dobre? Raczej wstrzymam się z odpowiedzią.

A teraz chwilka dla filozofii życia, czyli: dar versus genetyczne dziedzictwo, ciężka praca. Kaori Yuki jako jedna z naprawdę nielicznych osób porusza ten temat, za co należą jej się wielkie brawa, nawet jeśli traktuje go raczej wybiórczo. Po pierwsze, w jednym z rozdziałów Ludwikawidzimy zestawienie „prezent” vs. genetyka. Mangaka wydaje się traktować to w swojej mandze jako dwie zupełnie różne od siebie rzeczy, ale przyznam, że dla mnie to jedno i to samo. Nie oszukujmy się, nad swoim genetycznym dziedzictwem wcale nie pracujemy, ale zwyczajnie otrzymujemy je od rodziców. Jeśli w rodzinie każdy był zniewalający i szczupły, to dziecko nie ma po kim odziedziczyć fizjonomii niedźwiedzia. Jaki jest więc sens w podziwianiu kogoś kto zwyczajnie nie może być brzydki sam z siebie? I idąc dalej tym tropem, jeśli podałeś/aś się do tego mniej urodziwego rodzica to nie zmienisz tego, ale możesz to poprawić. Jeśli zdołasz brzydotę lub przeciętność zamienić w coś przyjemniejszego dla oka, to właśnie wtedy zasługujesz na uznanie. Wtedy dopiero podziw ma sens. Wiąże się to z drugą stroną poruszanego przez autorkę tematu, czyli dar vs.ciężka praca. I tutaj mogę przyznać Kaori Yuki rację, gdyż wyniki w nauce i praca nad intelektem w o wiele większej mierze zależą od indywidualnych starań człowieka. Można być w prawdzie bardziej lub mniej utalentowanym, ale w każdym przypadku zaczyna się i tak od zera. Jako przeciętniak od a do z po prostu musiałam zwrócić na to uwagę i chwała niech będzie mangace za to, że stworzyła bohaterkę, która przejmuje się takimi sprawami.

Na koniec wielkie „hę?!” tego tomu, a więc pytanie: czy nasz szukający żony Ludwik naprawdę się zakochał? Podejrzewam, że część osób może temu zaprzeczać, inni pewnie woleliby przychylić się do tej bardziej romantycznej wersji. Osobiście mogę tylko skrzywić się na myśl o takim niepotrzebnym sentymencie u głównego bohatera i odetchnąć z ulgą na myśl o jego prawdopodobnej wybrance, chociaż zdecydowanie wolę nie zakładać niczego i pozostać na neutralnym gruncie. Zresztą, bardziej odpowiada mi obraz Ludwika jako zwyczajnego zboczeńca, niż nawróconego na wiarę w miłość nieszczęśnika. Jasne, nasz przewrotny książę jest postacią, w której można dostrzec pewną głębię, bez problemu zwrócimy uwagę na jego samotność, z którą walczy za pomocą Wilhelma, ale może wielkie miłości to drobna przesada jak na początek? To po prostu do niego nie pasuje, nawet jeśli historia tego romantycznego uniesienia naznaczona jest dramatem. Ale sami przekonajcie się, o co mi chodzi! W końcu może się okazać, że to tylko ja narzekam.


Mając wszystko to na uwadze, przyznaję, po Rewolucji według Ludwika spodziewałam się trochę więcej, jako że oczekiwałam dramatu, którego miejsce w rzeczywistości zajmuje komedia. Mimo wszystko, nie narzekam, jako że na pewno nie zrezygnowałabym z tej krótkiej serii. Ma ona bowiem swój wyjątkowy klimat, na który składa się czarny humor, mroczna, poważna tematyka oraz przyjemna dla oka kreska mangaki. Całość prezentuje się więc dobrze i na pewno warto poświęcić jej czas oraz „wnętrzności” portfela.



sobota, 18 października 2014

News: Viewfinder nowością Kotori!

Oto i jest, czwarta i zarazem najgłośniejsza zapowiedź Wydawnictwa Kotori! Seria, na którą liczne fanki oraz mniej liczni fani czekali od chwili założenia Kotori. Panie i Panowie, oto on!

Viewfinder
Autor: Ayano Yamane

Gatunek/tematyka: akcja, dramat, yaoi, romans, hardcore, yakuza
Ilość tomów: 7 (powstaje)
Szczegóły wydania: format:13 x 18,2 cm, okładka miękka ze skrzydełkami
 Cena: 22,90 zł
Premiera 1 tomu:  2 kwartał 2015 roku
Kolejne tomy: ??


Opis:
Akihito Takaba jest fotografem. Jego praca polega na robieniu zdjęć ludziom z pierwszych stron gazet oraz tym, którzy woleliby nigdy do gazet nie trafić i w spokoju prowadzić swoje ciemne interesy. Pewnego dnia, podczas jednej z fotograficznych sesji, zostaje schwytany przez Ryuichi Asamiego, biznesmena związanego z japońskim światkiem przestępczym. Kara za robienie zdjęć jest upokarzająca i bardzo bolesna. Ale to nie koniec nieszczęść, jakie spadają na Takabę. Szef chińskiej mafii, Fei Long, porywa go, by zemścić się na Asamim. Wychodzi z założenia, że młody fotograf jest dla biznesmena kimś ważnym. Czy chłodny i zrównoważony Asami da się sprowokować? A może los Takaby jest już przesądzony?*



Przedpłata: pod koniec roku





*Wszystkie informacje pochodzą z fp wydawnictwa.

piątek, 17 października 2014

Książę Piekieł. Devils and Realist tom 2 - Madoka Takadono, Utako Yukihiro




Tytuł: Książę Piekieł
Podtytuł: Devils and Realist
Tytuł alternatywny: Makai Ouji: Devils and Realist
Autor: Madoka Takadono (fabuła), Utako Yukihiro (ilustracje)
Tom: 2
Wydawnictwo: Studio JG
Liczba stron: 186
Ocena: 5/6






Życie Williama Twininga byłoby nieomal piękne, gdyby musiał zmagać się wyłącznie z problemami finansowymi oraz z zaginięciem wuja. Tak się jednak składa, że wybrańcy nie mają prawa do takich przywilejów, więc na biedną głowę zatwardziałego realisty spada coraz więcej dziwactw. Ma już na karku dwa demony, które za nic nie chcą się od niego odczepić, ale widać dla losu to nadal za mało. W raczej niesprzyjających okolicznościach, chłopak poznaje więc kolejne Filary swojego przodka i rozwiązuje zagadkę ducha nawiedzającego dom przyjaciela. Niestety, to nie koniec przygód stąpającego twardo po ziemi potomka samego biblijnego Salomona, gdyż szkolny pastor węszy obecność zła na terenie szkoły, a to oznacza, że dwa cienie Williama znajdują się w bardzo niepewnej sytuacji, która w każdej chwili może przerodzić się w nieprzyjemny, otwarty konflikt.

Pierwsze tomy mają to do siebie, że są pierwsze, toteż nie sposób wyodrębnić w nich cech szczególnych czy też reguł, których planuje trzymać się autor. Część kolejna zazwyczaj pozwala na stworzenie pewnego zarysu, który wraz z kontynuacją może ulec zmianie lub, wręcz przeciwnie, umocnić się w swojej formie. W przypadku Księcia Piekieł. Devils and Realist taką regułę stanowi wdrażanie do historii nowych, istotnych dla fabuły postaci oraz umacnianie pozycji tych już wcześniej zaprezentowanych. I tak, wraz z drugim tomem serii, widzimy jak wokół naszego głównego bohatera powoli zaczyna tworzyć się harem demonów. Po plecach niektórych osób zapewne przeszedł właśnie dreszcz strachu, ale spokojna głowa. Wspomniany przeze mnie harem różni się pod względem płci oraz wieku, o ile naprawdę powinniśmy mówić o czymś tak przyziemnym w stosunku do demonów. W każdym razie, możemy zakładać, że z tomu na tom przyjdzie nam poznawać nowe twarze gromadzące się wokół Williama, a niektóre z nich mogą być doprawdy niezwykle urocze.


O tym, że William Twining to typ upartego osła, wiemy doskonale już po lekturze pierwszego tomu, kiedy to nie mogąc całkowicie zaprzeczyć istnieniu demonów zakwalifikował je w poczet atomów. Chłopak naturalnie w dalszym ciągu cząstką siebie odrzuca to, co sprzeczne z rozsądkiem, a nawet działa na przekór sobie, ale dostrzegamy w nim pewną łagodność, która przedziera się przez maskę gruboskórnego, gniewnego realisty. Okazuje się, że między Williamem i jego dwoma demonicznymi cieniami, Dantalionem i Sytry, rodzi się swoiste przywiązanie i troska. Tym samym, widzimy, że chociaż mamy do czynienia z indywidualistą, który zawsze stara się radzić sobie sam i usiłuje o własnych siłach zajść możliwie najwyżej, to jednak jest on osobą łatwo przywiązującą się do ludzi (i nie tylko ludzi). W kontekście tego tomu wydaje mi się to niezwykle istotne, gdyż w grę wchodzą przecież demony, a przyjaźń z nimi to raczej niecodzienne zjawisko. Jeśli weźmiemy pod uwagę także pojawiające się miejscami retrospekcje odnoszące się do Salomona, bezsprzecznie zauważymy, jak niewiele z demonów jest w demonach.

Skoro mamy już tę „ciemną stronę mocy” to wypada chyba znaleźć również tę „jasną”, którą dostrzegamy w tej części w osobie szkolnego pastora. Nie trudno się jednak domyślić, że skoro demony stanowią tutaj ten raczej łagodny obóz, to instytucja Kościoła musi być tym bezwzględnym i nieugiętym. Przyznaję, że wcale mnie to nie zaskoczyło i prawdę mówiąc, było do przewidzenia. Nie oszukujmy się, jaki Kościół był i jest każdy wie, więc raczej nie można oczekiwać, że w Księciu Piekieł osoby o skrajnych poglądach wykażą się wyrozumiałością i chęcią rozmowy ze stroną przeciwną. Tym samym, stanowią one wręcz perfekcyjny materiał na antagonistów. W szczególności w historii, która zdaje się poddawać w wątpliwość niektóre ogólnie przyjęte prawdy, niezmiennie pozostając osadzoną w przeszłości fikcją.


No dobrze, ale skoro mamy demony i walczący z nimi kler to, co z innymi wierzeniami? To dopiero drugi tom, więc w ten temat na razie nie wchodzimy zbyt głęboko, ale już teraz staje się faktem oczywistym, że demonologia to nie jedyna paranormalna dziedzina Księcia Piekieł. Madoka Takadono oraz Utako Yukihiro sięgają także do angielski-szkockiego folkloru, bardzo powoli i nieśmiało rozbudowując bestiariusz swojej serii. Uważam to za niezwykle interesujące, ponieważ wierzenia typowo religijne łączą się w ten sposób z codziennymi i tak naprawdę nawet przez chwilę nie zwalczają się wzajemnie. Zresztą, podobne posunięcie pozwala mieć nadzieję na to, że manga naprawdę rozwinie skrzydła i uczyni świat przedstawiony jeszcze bardziej interesującym i fantastycznym.


Reasumując, drugi tom Księcia Piekieł. Devils and Realist nie posuwa jeszcze historii do przodu, ale na fundamencie poprzedniej części powoli zaczyna już coś budować. Z powodzeniem możemy więc oczekiwać, że seria rozwinie się w naprawdę przyjemny kawałek lekturki i przyznam, że czekam na to z niecierpliwością. Przed nami jeszcze nie jeden tom, a więc i na pewno znajdzie się coś, co nas zaskoczy, zachwyci i zachęci do serii tych, którzy ciągle się wahają.



Przykładowe strony: *KLIK*

środa, 15 października 2014

Przekleństwo siedemnastej wiosny tom 2 - Ono Fuyumi, Yamamoto Kotetsuko




Tytuł: Przekleństwo siedemnastej wiosny
Tom: 2 (ostatni)
Autor: Ono Fuyumi (scenariusz), Yamamoto Kotetsuko (rysunki)
Tytuł oryginalny: Sugiru Juunana no Haru
Wydawnictwo: Ringo Ame
Liczba stron: 224
Ocena: 6/6








Po miesiącach niecierpliwego wyczekiwania, mamy w końcu okazję zatracić się w lekturze drugiego i zarazem ostatniego tomu „Przekleństwa siedemnastej wiosny” – mangi, która rozkochała w sobie tych, którzy po nią sięgnęli i wzbudziła niepokój u osób obawiających się jej treści. A wszystko to dlatego, że jak na złość nie stosujemy się do powszechnie znanej i uznawanej mądrości, którą powtarza się niemal do znudzenia: „Nie oceniaj książki po okładce”. „Przekleństwo…” odczuło to dotkliwie i naprawdę niezasłużenie, a to „z winy” ślicznej obwoluty przedstawiającej dwóch nastoletnich chłopców. To, co może Wam wydać się jasnym podtekstem, w rzeczywistości kryje w sobie tajemnicę, którą możecie odkryć właśnie w tym tomie.

Naoki naprawdę ma o czym myśleć, jako że właśnie odkrył pewną wspólną cechę przedwczesnych zgonów jakie miały miejsce w jego rodzinie. Okazuje się, że najstarsi synowie rodu Sugata ginęli w wieku siedemnastu lat, a wraz z nimi ich matki. Nastolatek usilnie próbuje poskładać w całość wszystkie elementy układanki, mając nadzieję, że tym samym będzie w stanie pomóc kuzynowi, który nadal pozostaje niedostępny i chłodny dla bliskich. Okazuje się, że także wuj chłopców zachowywał się podobnie, co zakończyło się tragedią. Czy w przypadku Takashiego było tak samo i chłopak może mieć na sumieniu śmierć matki? Naoki coraz głębiej wnika w rodową tajemnicę i zaczyna nieśmiało dochodzić do prawdy. Tymczasem sytuacja zmienia się diametralnie, kiedy pod jego domem pojawia się kobieta utrzymująca, że jest jego prawdziwą matką.


W moim rankingu wydanych w naszym kraju horrorów, „Przekleństwo siedemnastej wiosny” nie na darmo znajduje się na samym szczycie. Tytuł ten zajmuje to honorowe, choć odosobnione miejsce niepokonanego lidera za sprawą sposobu, w jaki autorki budują napięcie. Mamy tu wprawdzie do czynienia z wątkiem paranormalnym, ale same „straszydła” to za mało by stworzyć dobry horror. Odpowiedzialna za scenariusz Ono Fuyumi oraz rysowniczka Yamamoto Kotetsuko wspólnie tworzą historię, w której niezwykle istotną rolę odgrywają kierujące bohaterami oraz samym czytelnikiem emocje, a także zaplecze psychologiczne. Jesteśmy przecież świadkami tego, jak Naoki usilnie próbuje dojść do prawdy, zmagając się z masą pytań i niewieloma odpowiedziami, a następnie traci wszystko stopniowo, ale stosunkowo szybko. Myślę, że możemy nazwać to paranormalnym praniem mózgu, które naciska na jego zdrowy rozsądek, powoduje całkowite zagubienie, osamotnienie, niemoc i w konsekwencji, pewnego rodzaju przerażenie. Czytelnik, patrzący na wszystko to z zewnątrz, widzi na własne oczy, jak siła i zdecydowanie chłopaka ustępują miejsca szaleństwu oraz mocy, z którą nie sposób walczyć. Wystarcza jeden ludzki odruch, bo przecież nikt nie jest postawiony w stan gotowości 24/7, i wszystko się zmienia, sens się zaciera, kłamstwa rosną w siłę, a nam serce przyspiesza bicie.


Adrenalinę podnosi także naprawdę fantastyczna scena, w której Naoki bezgłośnie prosi o pomoc, o powstrzymanie go przed zrobieniem czegoś szalonego. To naprawdę poruszające i głębokie, jako że chłopak nie ma pojęcia, czy postępuje słusznie, obawia się samego siebie, swoich czynów, chce by ktoś zdjął z niego to brzemię. Ten fragment naprawdę mnie poruszył, ponieważ w wyjątkowy sposób podkreśla samotność chłopaka w całym tym zamieszaniu. Chociaż nie jest jedynym, który wie o powtarzających się w każdym pokoleniu zgonach, to jednak tylko on jeden podjął się walki ze skutkami tego stanu rzeczy, badania faktów, desperackiej próby odzyskania kuzyna takim, jakim był dawniej. Wszyscy inni wydają się stać na uboczu, czekać na koniec, biernie akceptować tragedię. To naprawdę robi wrażenie.

Wyjątkowego, mrocznego czaru nie można odmówić także próbom ostatecznego zapobiegnięcia nieszczęściu, które dotyka ród Sugatów. W mandze pojawiają się dwie drogi i choć obie wybierane po omacku, to jednak diametralnie od siebie różne. Z jednej strony widzimy rozwiązanie, które można uznać za najprostsze, a które wynika z niewiedzy i miłości – samobójstwo. Ile matek zgodziłoby się na tak odważny, ale i ostateczny krok w trosce o dziecko? Ile uznałoby, że śmierć naprawdę rozwiąże problem? Podejrzewam, że wiele. Tymczasem druga z dróg naznaczona zostaje przez znajomość najistotniejszych faktów i choć opiera się na ryzyku, jest bezpośrednią odpowiedzią na powody zaistniałej sytuacji. Niemniej jednak, także tym razem istotne znaczenie odgrywają uczucia i to właśnie one są esencją „Przekleństwa siedemnastej wiosny”. To one wszystko zapoczątkowały przed laty i to one powinny wszystko zakończyć. Ale czy tak się stanie?


Na koniec, powrócę jeszcze do tematu obwolut, jako że w pewnym stopniu obrazują one relacje między dwójką głównych bohaterów. Zwróćcie uwagę na pozycję, w jakiej Naoki i Takashi zostali przedstawieni na pierwszym tomie. Kuzyni są odwróceni do siebie tyłem i jeśli weźmiemy pod uwagę treść tomiku, może to symbolizować odcięcie się od świata i bliskich. Inaczej ma się jednak sprawa z częścią drugą, która prezentuje współpracę i równość poprzez postawienie znanej nam już dwójki nastolatków niemal ramię w ramię. Muszę przyznać, że motyw przyjacielskich relacji między kuzynostwem dotarł do mnie z całą swoją mocą, gdyż sama mam kuzynkę z tego samego rocznika, która jest mi bardzo bliska i mogłaby z powodzeniem zyskać miano przyjaciółki. Nie dziwię się więc Naokiemu, że z taką wytrwałością i zaangażowaniem szuka sposobu na przywrócenie Takashiemu dawnej świetności, gdyż sama zrobiłabym na jego miejscu to samo. Nie myślcie jednak, że właśnie poznaliście całą tajemnicę obwolut „Przekleństwa siedemnastej wiosny”. O nie, do najlepszego musicie dokopać się sami.

O czym więc tak naprawdę jest ten dwutomowy horror? Przede wszystkim o przerażającej sile – o sile matczynych uczuć i rodzinnych więzi, sile nienawiści, strachu zmuszającego do chowania głowy w piasek, a także o niezmordowanym dążeniu do przeciwstawienia się wiszącej nad głową klątwie. „Przekleństwo siedemnastej wiosny” to nie tytuł stworzony na potrzeby szukających mocnych wrażeń czytelników, którzy lubują się w skrajnościach, ale manga inteligentna, poważna i bogata w uczucia. Najprościej mówiąc, idealna.



wtorek, 14 października 2014

Moje nowości: 9/2014

Nowości na półce: WRZESIEŃ 2014




1. Torii  #22
2. Przekleństwo siedemnastej wiosny #2
3. Naruto #65
4. Karneval #8
5. Loveless #2
6. Hide and Seek #2
7. Śmiech w chmurach #1







+ DODATKI:
A. Zakładka z Przekleństwa siedemnastej wiosny
B. Plakat ze Śmiechu w chmurach

poniedziałek, 13 października 2014

Pet Shop of Horrors tom 4 - Akino Matsuri





Tytuł: Pet Shop of Horrors
Autor: Akino Matsuri
Tom: 4
Wydawnictwo: Taiga
Liczba stron: 210
Ocena: 6/6





„Pet Shop of Horrors” już od pierwszego tomu był prawdziwym ideałem, którego brakowało na naszym rynku. Zaliczany do mangowej klasyki, okazał się idealnie odpowiadać na współczesne trendy, a co za tym idzie, zaczął rozpieszczać nasze zmysły i okazał się balsamem na spragnione podobnych tytułów serca. Nic więc dziwnego, że czwarty tom tej serii stanowi solidną dawkę tego co najlepsze, czyli nieodmiennie związanej z Hrabią D tajemnicy, uwielbianej przez wielu fantastyki, solidnego, prostego humoru oraz elementów kryminału, bo przecież mamy tu nie tylko podejrzliwego pana detektywa, ale także owiane tajemnicą zbrodnie. Tym samym, Akino Matsuri po raz kolejny zafundowała nam rozrywkę z najwyższej półki i przypomniała nam, za co tak bardzo kochamy tę mangę.

Kiedy ginie Jody McDowell, nudny szary mężczyzna zainteresowany komputerami i rybami, detektyw Orcot znowu wkracza do akcji. Chociaż policjant najchętniej by tego uniknął, jego drogi znowu prowadzą do sklepu zoologicznego Hrabiego D. Ktoś musi przecież zaopiekować się tropikalnymi rybkami denata, a i odrobina pomocy w śledztwie nie zaszkodzi, jako że ta sprawa to naprawdę twardy orzech do zgryzienia. Koniec końców, ten detektyw zawsze narzeka, a później i tak sam wraca do sklepu zoologicznego w Chinatown, ilekroć nie ma nic ciekawszego do roboty. Zresztą, tajemniczy Hrabia D i nieugięty Orcot są wręcz na siebie skazani, toteż nic dziwnego, że mają okazję spotkać się również przy okazji kręcenia filmu fantasy, zaś kiedy po kraju grasuje wampir – morderca to właśnie Hrabia może stać się jego kolejną ofiarą. Ktoś musi więc mieć na niego oko, a któż nadaje się do tego lepiej niż sam detektyw Orcot?


Odrobinę wyżej wspomniałam o trendach, które znajdują swoje odzwierciedlenie w „Pet Shop of Horrors” i sądzę, że warto napisać o nich trochę więcej w kontekście tego tomu. Odnajdziemy tu bowiem przede wszystkim dwa motywy, które już od pewnego czasu zajmują szczególne miejsce zarówno w literaturze, jak i w filmie. Po pierwsze – konie. Nie trzeba rozumieć ich fenomenu by zauważyć, iż jeszcze do niedawna pojawiały się one w literaturze przeznaczonej dla młodych ludzi, a także w skierowanych do nich filmach. Przyznaję, zawsze mnie to interesowało, ale nigdy nie mogłam zrozumieć, co takiego mają w sobie te istoty, że ludzi tak bardzo do nich ciągnie. Akino Matsuri poświęciła temu zagadnieniu jeden z rozdziałów czwartego tomu i co ciekawe, przy tej okazji po raz pierwszy stworzyła postać, która zdołała oprzeć się magii sklepu zoologicznego Hrabiego D.

Drugim istotnym trendem, który współcześnie wywołał istną rewolucję, są wampiry. Bez wątpienia każdy z nas miał do czynienia z bardziej lub mniej ambitnymi tytułami poruszającymi ten temat, każdy jest w stanie wymienić jedną czy dwie powieści, w których pojawiają się krwiopijcy, a i nasz rynek mangi może pochwalić się wampirzymi seriami. Jest to więc motyw pod wieloma względami wiecznie żywy i tym razem znalazł swoje miejsce również w „Pet Shop of Horrors”, gdzie podkreśla wyjątkowość Hrabiego D i pogłębia jeszcze bardziej otaczające tę postać tajemnice. Warto zauważyć, że w tym jednym rozdziale autorka zdołała zamknąć między innymi komedię, dramat miłosny, sensację i kryminał, a wszystko w jak najlepszym stylu. Taką historią można się z powodzeniem rozkoszować, a jej finał sprawia, że znowu zastanawiamy się nad tym, kim jest nasz Hrabia D, jakie sekrety ukrywa przed światem, czego jeszcze możemy się o nim dowiedzieć.


Zresztą, nie tylko my zastanawiamy się nad tajemnicami tego wyjątkowego Azjaty. Detektyw Orcot również nie ustaje w podejrzeniach i węszy korzystając z każdej nadarzającej się okazji. Prawdę mówiąc, w tej części znajduje się prawdopodobnie bliżej prawdy niż kiedykolwiek wcześniej. Problem w tym, że kierując się wyłącznie czystym rozsądkiem realisty, nie dostrzega tego, co kryje się pod powłoką złudnej rzeczywistości. Co więcej, może się nawet wydawać, że Hrabia D w pewnym stopniu bawi się z niedowierzającym zmysłom i faktom detektywem. Podrzuca mu trop prowadzący do odkrycia fantastycznej prawdy, ale szybko zmienia jego tor myślenia dodając coś więcej, jakąś inną cząstkę, która pozwala na racjonalne wyjaśnienie zjawiska. Cóż, detektyw sam jest sobie winien, bo chociaż ma pod nosem pewne tropy i odpowiedzi, to bezustannie pozostaje ślepy i głuchy. I jak go nie kochać?



Na osobne miejsce w tej recenzji zasługują także rozdziały z cyklu „Detektyw i jego kwiat”, w których główną paranormalną rolę odgrywają właśnie kwiaty. Są to dwie części różniące się od siebie całkowicie, ponieważ druga przedstawia historię zbliżoną do tych „zoologicznych”, z jakimi mieliśmy do tej pory do czynienia, podczas gdy pierwsza… No właśnie. Co z nią? Przede wszystkim, ukazuje nam nowe oblicze relacji między detektywem i Hrabią D. Do tej pory, Orcot wydawał się być uciążliwym, ale zabawnym zwierzątkiem, jak butny pies – przybłęda, który przyczepił się do nieznajomego człowieka. W tym rozdziale wydaje się jednak awansować do rangi kogoś wartego pomocy, a w pewnym stopniu może nawet niewinnego. W końcu, w dotychczas wydanych tomach, interwencje Hrabiego wychodziły na dobre tylko tym „dobrym”. Ponadto, na końcu pierwszego rozdziału „Detektyw i jego kwiat” nasuwa się pytanie o umiejętności Hrabiego D. Czy potrafi przewidzieć przyszłość? Przyznam, że ta historia trochę mnie zaskoczyła i naprawdę przypadła mi do gustu. Jest bez dwóch zdań fantastyczna.

W ramach podsumowania kolejnego wspaniałego tomu serii, która już po pierwszej części wskoczyła na szczyt mojej listy ulubionych mang, pozwolę sobie porównać „Pet Shop of Horrors” do witamin, które w jednej tabletce mieszczą wszystko, co potrzebne organizmowi. Taka jest właśnie ta seria. Jeden tom jest kompletnym zestawem niezbędnych elementów tworzących idealną mangę, której czytanie sprawia prawdziwą, niezastąpioną rozkosz. Zachowajcie jednak ostrożność, jako że „Pet Shop of Horrors” silnie uzależnia.



sobota, 11 października 2014

News: NightS nowością Kotori!

Kolejna sobota i kolejna zapowiedź Wydawnictwa Kotori. Tym razem jest to tytuł, którego mogliśmy się spodziewać, gdyż Wydawnictwo wspominało, że się o niego starało:

NightS
Autor: Yoneda Kou

Gatunek/tematyka: kryminał, okruchy życia, romans, yaoi
Ilość tomów: 1 (zakończona)
Szczegóły wydania: format: 13 x 18,2 cm
 Cena: 22,90 zł
Premiera tomu:  pierwszy kwartał 2015 roku


Opis:
„NightS” – Karashima Masato współpracuje z grupami przestępczymi. Głównie zajmuje się przemytem narkotyków. Podczas jednej z transakcji poznaje Masakiego, przystojniaka, który zleca mu przewiezienie kokainy dla chińskiego gangu Tian Lang. Masato podejrzewa go o powiązania z yakuzą i próbuje dociec, czy to prawda.

„Reply” – Seki pracuje w jednym z warsztatów samochodowych, zaś Takami zajmuje się sprzedażą aut. Mimo że działają w tej samej firmie, nie mieli okazji poznać się bliżej. Pewnego wieczora w wyniku zbiegu okoliczności Seki pomaga Takamiemu w odholowaniu samochodu klientki. Od tamtego dnia zaczynają spędzać ze sobą sporo czasu. Poważny Takami coraz częściej się uśmiecha, a Seki coraz mocniej pragnie oglądać ten uśmiech…

 „Kanjou spectrum” – Nakaya cieszy się dużą popularnością wśród rówieśników. Ma powodzenie nie tylko u dziewcząt, lecz również wśród chłopców. Kugou, jego serdeczny przyjaciel, zaintrygowany zachowaniem jednego z uczniów, postanawia pomóc mu w zbliżeniu się do Nakayi.*




Przedpłata:  ruszy w październiku





*Wszystkie informacje pochodzą ze strony wydawnictwa.

czwartek, 9 października 2014

News: Kuroko no Basket będzie miało sequel!



Niedawno dowiedzieliśmy się o zakończeniu mangi Kuroko no Basket (Kuroko's Basket) na 30 tomie, a już teraz świat obiega informacja dotycząca sequelu zaplanowanego na 29 grudnia tego roku.

Sequel będzie zamieszczany w magazynie Jump Next i rozpocznie się w momencie, w którym swoje zakończenie znalazła główna historia. Ukoronowaniem kontynuacji będzie kolorowa strona otwierająca tę nową, ale jakby starą mangę oraz art na okładce magazynu.


Źródło: Anime News Network

środa, 8 października 2014

Seven Days tom 2 - Rihito Takarai, Venio Tachibana




Tytuł: Seven Days
Podtytuł: Friday - Sunday
Autor: Rihito Takarai (rysunek), Venio Tachibana (scenariusz)
Tom: 2 (ostatni)
Wydawnictwo: Kotori
Liczba stron: 206
Ocena: 5/6







Miłość może być nieodwzajemniona, ale nie niemożliwa, jak długo dwoje ludzi żyje i może się ze sobą związać, jeśli tylko wiatry będą sprzyjające – powtarzała moja pani profesor od literatury francuskiej ilekroć temat trudnego uczucia pojawiał się na zajęciach. Jeśli przyjmiemy, że ta doświadczona, wykształcona kobieta ma rację, zauważymy, że nic nie stoi na przeszkodzie, by spróbować sięgnąć odważnie do naszych uczuć i postawić pewny krok na drodze ku miłości. Przecież bezczynne czekanie nie przyniesie żadnego efektu, podczas gdy działanie może spełnić marzenia.

Do końca spędzanego wspólnie tygodnia zostało niewiele czasu, a to oznacza, że lada chwila siedmiodniowy związek Seryou i Shino odejdzie w zapomnienie. Tak przynajmniej przypuszczają, toteż obaj mają świadomość uciekającego szybko czasu, co nie pozwala im cieszyć się należycie spotkaniami, randkami, spędzanymi we dwoje chwilami. Zostały trzy dni, które mogliby wykorzystać do ostatniej sekundy, ale wystarczają dwa bilety do kina, wahanie i niewypowiedziane słowa, by cała radość Shino wyparowała, zaś jego negatywne emocje pociągnęły za sobą Seryou, który pozwala płynąć swoim nieodgadnionym myślom. Ich pragnienia mijają się bezustannie, chociaż już na pierwszy rzut oka widać, że są takie same. Czy dwójka chłopców zabłąkanych w świecie niespodziewanych uczuć zdecyduje się w końcu powiedzieć głośno, co do siebie czuje?


Pierwszy tom „Seven Days” pozwolił nam poznać dwójkę głównych bohaterów, zrozumieć czego szukają w drugim człowieku oraz towarzyszyć im podczas wspólnej dobrej zabawy w pierwszych dniach ich spontanicznego związku. Właśnie pod tym ostatnim względem, drugi tom mangi jest zdecydowanie inny, jako że jego klimat staje się odrobinę cięższy i mroczniejszy, historia skupia się na niewypowiedzianych uczuciach, zaś bohaterowie zatracają się w myślach o przyszłości, którą widzą w ciemnych barwach. Nawet w sytuacjach, które wręcz proszą się o odrobinę słodyczy i radości, któryś z chłopców pozwala płynąć swoimi melancholijnym, raczej pesymistycznym myślom, a te wystarczają by zburzyć spokój i rozgonić pozytywną atmosferę. Tym samym, całości tego tomiku towarzyszy niejako nastrój zadumy, wywołany przez nieznane do końca czytelnikowi myśli bohaterów, oraz wyczekiwania, gdyż ich uwaga skupia się wokół przyszłego tygodnia, kiedy to ich związek będzie tylko bolesnym wspomnieniem, jak wydają się sądzić.

Myślę, że warto wspomnieć, iż budowaniu tego „gęstego” klimatu sprzyja przede wszystkim dwójka głównych bohaterów, którzy uświadamiają sobie swoje uczucia, ale zamykają je szczelnie wewnątrz siebie i nie chcą zdradzić nikomu swojej ukrytej przed światem tajemnicy. Ich rozmowy opierają się w dużej mierze na niedopowiedzeniach, przemilczanych faktach, domysłach i nawet czytelnik ma do nich ograniczony dostęp, przez co musi zaufać swojej intuicji oraz temu, co jest w stanie wyczytać z sytuacji przedstawionych w mandze, z mimiki twarzy. Co więcej, w tym tomie Shino i Seryou przypominają dwie miotane wiatrem łódki, które boją się dopłynąć do przystani, w której mogłyby przeczekać sztorm. Tym samym, chłopcy zbliżają się do siebie, gwałtownie odsuwają, działają chaotycznie. Pod pewnym względem, są w tym chaosie bardzo prawdopodobni, realni i ludzcy. Dwóch desperacko spragnionych miłości nastolatków, którzy z niespodziewanie odnajdują to, czego szukali, ale nie mają pojęcia, co myśli ta druga połówka. Mało tego, każdemu z nich wydaje się, że tylko on podchodzi o tego związku na poważnie, zaś dla tego drugiego jest to tylko zabawą. Nic więc dziwnego, że im bardziej angażują się w związek, tym poważniejsza staje się manga.


Jest jednak pewien element, który nie zmienił się od poprzedniego tomu, a chodzi o dotykający przede wszystkim Shino temat akceptacji. Chłopak o słodkiej buźce i nieodpowiadającym jej charakterze skazany jest na bezustanny zawód miłosny, ponieważ każda dziewczyna ocenia go po wyglądzie, a następnie odrzuca z powodu tego, jaki jest. Nagle jednak trafia na kogoś, kto w pełni go akceptuje, przyjmuje jego wady i zalety, a nawet okazuje się wszystkie je lubić. W ten właśnie sposób, zauważamy, że najwyraźniej prawdziwa akceptacja wymaga odpowiedniej osoby, kogoś wyjątkowego. Jednocześnie widzimy, że wraz ze znalezieniem tego brakującego składnika w związku, pojawia się prawdziwe uczucie. Nie chodzi jednak o zależność jednego faktu od drugiego, ale o pewną pełnię, jaka wiąże się z miłością. Kiedy wszystkie fragmenty układanki są na swoim miejscu, dopiero wtedy można dostrzec piękno obrazu, który tworzą. Takie są uczucia Shino, takimi zostają nam przedstawione.


Innym stałym elementem, który wiąże się tym razem z osobą Seryou, jest całkowity brak zrozumienia ze strony innych osób. Wcześniej mogliśmy zaobserwować to w zachowaniu i słowach Shino, a teraz Venio Tachibana powraca do tematu by kolejny raz uświadomić nam, jak bardzo raniony tymi nieporozumieniami w dalszym ciągu jest Seryou. Jego plan, choć kontrowersyjny i źle odbierany, zadziałał doskonale. Tylko, co z tego, kiedy chłopak nie potrafi odpowiedzieć na nieświadomie stawiane mu zarzuty bycia pleyboy’em? Jego milczenie prowadzi do chaosu, który daje się we znaki nie tylko jemu. Może oszczędziłby bólu sobie i partnerowi, gdyby tylko nauczył się mówić o swoich planach, zamierzeniach, uczuciach, zamiast magazynować je w sobie. Ale właśnie takim stworzyła go mangaka, takiego zamknęła w ślimaczej skorupce i przyznaję, że jest on przez to najtrudniejszą do rozszyfrowania postacią mangi, a zarazem najbardziej tajemniczą. W końcu jego miłosna przeszłość wcale się nam nie rozjaśnia, tak jakbyśmy tego chcieli. Co ostatecznie łączyło go z dziewczyną brata? Niestety, szczegółów możemy i ze świecą szukać, a i tak ich nie znajdziemy.

Podsumowując, „Seven Days” to manga opowiadająca przede wszystkim o poszukiwaniu akceptacji i miłości, w najmniej oczekiwanych miejscach, o uczuciach pojawiających się bez ostrzeżenia, wykraczających poza rozsądek i dotychczasowe przyzwyczajenia. Co więcej, w pewnym stopniu uzmysławia nam, że nie możemy szufladkować siebie i innych, ponieważ nigdy nie wiemy, w kim tak naprawdę przyjdzie nam się zakochać i kiedy to nastąpi. Po co więc zamykać się na szansę odnalezienia szczęścia? Czegokolwiek byśmy jednak nie dostrzegli w tym tytule, „Seven Days” uważam za jedno z najbardziej wartych przeczytania shounen-ai na naszym rynku.