piątek, 12 września 2014

Karneval tom 1 - Touya Mikanagi





Tytuł: Karneval
Autor: Touya Mikanagi
Tom: 1
Wydawnictwo: Waneko
Liczba stron: 194
Ocena: 4+/6







Kącik Szczerości:
Kiedy Karneval dopiero miał pojawić się na naszym rynku, wydawał mi się nawet kuszący. Intensywne, żywe kolory wabiły, kreska była miła dla oka. A jednak nie zaryzykowałam, ponieważ zabrakło tej iskry. Z czystej ciekawości lub męczona wyrzutami sumienia, zaczęłam od anime, które wprawdzie mnie nie porwało, ale przybliżyło mi świat Karnevala i tym samy kuszenie rozpoczęło się na nowo. Ostatecznie uległam temu tytułowi na niedługo przed wydaniem 4 tomu i, jak widać, długo zwlekałam z recenzją. Dlatego koniec obijania się, czas wyłożyć kawę na ławę i oficjalnie wyrazić zdanie na temat tej mangi. Do dzieła!

Sneak peek:
Nai to dziwny dzieciak, który niewiele wie o życiu i, nie oszukujmy się, na pierwszy rzut oka wydaje się ociężały umysłowo. Nawet pakując się w kłopoty nie ma świadomości swojej opłakanej sytuacji. Jedyne czym się przejmuje to bransoleta należąca do Karoku, zaginionego przyjaciela, którego chłopak po omacku poszukuje. To właśnie podczas tych poszukiwań, Nai wpada w łapy Mine, kobiety potrafiącej zmienić się w potwora i najwyraźniej gustującej w młodym mięsku. Młodzian ma jednak niebywałe szczęście, jako że skórę ratuje mu Gareki, złodziejaszek, włamywacz, „łowca okazji”, który przypadkowo znalazł się we właściwym miejscu o właściwej porze. Wyczuwając szansę na zarobek, Gareki zgadza się wyprowadzić Naia z posiadłości Mine i na pewien czas połączyć swój los z losem uratowanego dzieciaka. Tak się jednak składa, że od tej pory będzie miał ręce pełne roboty, jako że nie łatwo jest opiekować się Naiem, a pech chce, że do tej dwuosobowej „wesołej gromadki” dołącza niespodziewanie Cyrk – Najwyższy Organ Obrony Państwa. Kłopoty po prostu wiszą w powietrzu!


Dawno, dawno temu...”, czyli fabuła:
Przyznaję, że lekturze pierwszego tomu mangi Karnevalnie towarzyszą fajerwerki, przyspieszone bicie serca i radosne, podniecone piski, ale brak tych doznań wynagradza nam kilka ogromnych plusów, które już teraz można dostrzec w serii. Jednym z nich jest intryga, którą porównałabym do drzewa. Pniem są poszukiwania tajemniczego Karoku, o którym czytelnik nie wie niemal nic. Brzmi banalnie i jest banalne, ale w tym miejscu od całej historii odchodzą gałęzie, które zamieniają nudną belę drewna w coś bardziej interesującego. Albowiem każdy bohater pojawiający się u boku Naia ma do dodania swoją gałązkę, która sunie paralelnie z celem naszego niewinnego dzieciaka. Cyrk, jako organizacja, stara się pozbyć zagrożenia jakie stanowią nadludzie, każdy z jego członków ma swoje własne cele i tajemnice, zaś Gareki nie pozostaje pod tym względem gorszy. I to właśnie fakt wspólnej drogi, ale odmiennego przeznaczenia naprawdę podoba mi się w tej mandze.

Było sobie życie”, czyli świat przedstawiony:
Kolejnym mocnym punktem Karnevalajest wyjątkowy świat, który tworzy mangaka. Z jednej strony mamy do czynienia z fantastyką, z drugiej pojawiają się tu pewne elementy steampunku czy science-fiction. Przyznaję, że nie potrafię obiektywnie ocenić, jak wiele różnych mieszanek znajdziemy w tej serii. Mamy tu przecież potwornych nadludzi, podniebne statki, zwyczajną kolej, wysokiej klasy technologię, prostotę i przeciętność zwykłych obywateli. Co więcej, sam pomysł połączenia cyrku i oddziałów strzegących państwa uważam za bardzo oryginalny i niezwykle ciekawy. Poza tym znajdzie się tu miejsce także dla organizacji przestępczej i wielkiego znaku zapytania, jakim jest sam Nai. A dodam, iż wszystko to mieści się w tym pierwszym tomie.


Kubuś i przyjaciele”, czyli postaci:
Jak na mangę bez iskry, Karnevalma naprawdę sporo mocnych stron, a należy zwrócić uwagę także na dodatkowy element kreacji tego tytułu, czyli na bohaterów. Tak się składa, że Touya Mikanagi oferuje czytelnikowi naprawdę bogaty wachlarz charakterów, typów urody, poziomów inteligencji czy psychologicznych ciekawostek. Wyobraźcie sobie interakcję niewinnego, słodkiego dzieciaka, optymistycznego, zawsze głośnego „dużego dziecka”, poważnej, spokojnej dziewczyny, sadystycznego, ironicznego przełożonego oraz pesymistycznego, humorzastego materialisty. Trochę tego jest, prawda? A przecież ta różnorodność musi jakoś ze sobą współpracować. Postaci w Karnevalu są więc ruchem, gdyż bezustannie ścierają się ze sobą, wpływają na siebie, „ocierają się” cechami charakteru, podobieństwami i równicami. Ot, żyją.

Kolorowe kredki w pudełeczku noszę”, czyli strona graficzna:
Prawdę powiedziawszy, przednia strona obwoluty pierwszego tomu Karneval jest raczej kolorystycznie spokojna i neutralna, co nie przyciąga spojrzenia niczym innym, jak tylko ładnym artem, który stwarza pozory lekko poruszonego. Zupełnie inaczej prezentuje się tył, który cechują fantastyczne, żywe, miejscami jarzeniowe kolory. Aż miło się patrzy! Także w środku czekają na nas te nasycone, wspaniałe barwy, które szybko ustępują miejsca mangowej „bieli i czerni”. W rzeczywistości, na pierwszy plan Karnevala wychodzi biel i szarość, które idealnie ze sobą współpracują. Czerń zostaje zepchnięta na dalszy plan, ale w dalszym ciągu odgrywa bardzo ważną rolę. Jeśli zaś chodzi o kreskę, jest staranna, szczegółowa w granicach rozsądku i całkiem ładna. Przystojni mężczyźni są przystojni, ładna kobieta jest rzeczywiście ładna, postaci nieistotne dla historii są zaś neutralne. „Potwornickich” taktownie pominę, jako że na nich wcale nie patrzę z przyjemnością, ale o to właśnie chodzi, kiedy tworzy się takich przyjemniaczków. Przyczepić nie można się więc do niczego, a jest co chwalić.




Mając na uwadze powyższe:
Karneval uważam za mangę obiecującą, która może rozwinąć skrzydła i zaiskrzyć, jako że ma ku temu wszelką sposobność. Już teraz obfituje w mocne strony, ale czegoś jej jeszcze brakuje i właśnie tego będę szukać w kolejnych tomach. Żałować mogę tylko tego, że nie dałam się jej skusić wcześniej ponieważ naprawdę warto było się z nią zapoznać.






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz