sobota, 25 lipca 2015

Recenzja konwentu: RYUcon 2015




Nazwa konwentu: RYUcon
Data: 17-19 lipca 2015
Miejsce: Kraków
Ocena: 4+




Tytułem wstępu:
RYUcon 2015 to pierwsze dziecko grupy FUN Cube, która narodziła się z popiołów rozwiązanego już B-Teamu. Tym samym, odbywające się w Krakowie letnią oraz zimową porą spotkania pasjonatów Japonii, mangi i anime nie przeszły do historii, ale ich tradycja jest kontynuowana. Przyznaję, że konwenty pod znakiem „B” nie należały w moim odczuciu do udanych i na kilka dobrych lat odstraszyły mnie od konwentowych przygód. Mimo wszystko, dałam szansę temu nowemu tworowi, który zapowiadał się interesująco, a co najważniejsze, oferował aż trzy dni zabawy w bardzo atrakcyjnej cenie. Czy bogatszemu od doświadczenia B-Teamu oraz świeżą krew zespołowi FUN Cube udało się zorganizować dobry konwent? Przekonajcie się czytając dalej!

Wyposażenie konwentowicza:
Ono już od lat nie ulega szczególnej zmianie. Każdy, a przynajmniej spora część zainteresowanych, otrzymuje na wstępie plan konwentu, papierową bransoletkę, której kolor odpowiada wykupionej wejściówce, identyfikator oraz smycz. Osoby chętne, za dodatkową opłatą, mają także okazję zaopatrzyć się w pamiątkową koszulkę.
Jak łatwo się domyślić, tak też było na tegorocznym RYUconie. Warto jednak nadmienić, iż organizatorzy przygotowali dla konwentowiczów aż cztery wzory identyfikatorów oraz dwa wzory koszulek. Plan konwentowy został przygotowany z dbałością o wygląd estetyczny nie tylko od strony okładki, ale także od środka. Naprawdę urocza i wielobarwna okazała się także smycz, na której poza logo konwentu widnieją także buźki czterech maskotek RYUconu i ich imiona. Myślę, że już dla samych konwentowych gadżetów opłacało się pojawić w Krakowie.

Cztery Smoki Roku:
Niepodważalnym plusem RYUconujest interesująca konwencja, która przeplatała się przez cały konwent, nie tylko w ramach cudownej grafiki konwentowych maskotek, ale także licznych atrakcji. Przyznaję, że w moim wypadku to właśnie cztery smoki były tym, co zwróciło moją uwagę i sprawiło, że zainteresowałam się konwentem. Haru, Natsu, Aki oraz Fuyu to urocze stworzonka, które naprawdę cieszą oko i zachęcały do udziału w całym evencie. Zapewniam Was jednak, że RYUconnie na darmo nosił nazwę festiwalu smoków. Nie chodzi bynajmniej o gadzie panele, ale o prawdziwą konwentową paradę smoków, która miała miejsce po cosplayu. Żałować możemy tylko tego, że całość nie była bardziej spektakularna i rozkręcona, ponieważ smoki pojawiły się i zniknęły stanowczo zbyt szybko. Mam nadzieję, że przyszła edycja poświęci im więcej miejsca i czasu, ponieważ ktoś na pewno się napracował, by te bestyjki przeleciały przez nasz conplace.


Atrakcje:
Myślę, że RYUcon wypadł całkiem nieźle pod względem zaplanowanych na czas jego trwania wydarzeń, chociaż na pewno dało się lepiej. Z początku obawiałam się powtarzających się w czasie jednego konwentu atrakcji, jak wałkowanie rynku wydawniczego, dwa spotkań datingowe, powtarzający się temat Pokemonów i blogowania. Ostatecznie nie odczułam tego w ogóle (może dlatego, że nie były to moje programowe targety). Przyznam jednak, że liczyłam na trochę więcej, jeśli chodzi o panele, ponieważ właśnie one są pierwszym celem moich konwentowych wyjazdów. Mimo wszystko nie narzekam, ponieważ w porównaniu do mojego ostatniego B-conu, było naprawdę dobrze, a fakt faktem, nie mogłam być w kilku miejscach jednocześnie, toteż z niektórych paneli musiałam zrezygnować na rzecz innych.
W tym miejscu muszę jednak zaznaczyć, że nie obskoczyłam wszystkich atrakcji, na które miałabym okazję się wybrać, ponieważ już o 16:00 w piątek miał mieć miejsce pierwszy z wybranych przeze mnie punktów programu, a ja w tym czasie stałam w kolejce po wejściówkę. Już ja sobie to zapamiętam!



Cosplay:
Krótki! Stanowczo zbyt krótki! Fakt, tłumek spoconych ludzi siedzący obok siebie na sali gimnastycznej nie należy do szczególnie higienicznych rozrywek, ale przecież to jeden z elementów rozpoznawczych konwentu! Myślę, że zamiast godzinnego maleństwa miło byłoby uczestniczyć w czymś większym, dwugodzinnym i dzięki temu naprawdę zapadającym w pamięć. Wprawdzie RYUcon nie może się równać z Magnificonem, ale i tak zasługuje na poważny cosplay, który ma okazję rozwinąć skrzydła. Taka godzinka to naprawdę za mało, jeśli weźmiemy pod uwagę, że prowadzący spędził na scenie więcej czasu niż przynajmniej połowa uczestników razem wzięta.

Ogólnie o organizacji słów kilka:
Myślę, że pod względem organizacyjnym RYUcon nie wypadł źle, chociaż cudów także nie można mu przypisać. Było OK, ale jest nad czym pracować do kolejnego konwentu. Przejdźmy więc do konkretów, które wskażą nad czym naprawdę wypadałoby się zastanowić.
Na początek, brak oznaczeń kolejek. Osoby, które przychodząc na konwent stały już poza bramą, nie miały początkowo pojęcia, że gdzieś tam, daleko w przodzie, jest kolejka dla osób bez rezerwacji. Rada na przyszłość: nie rezerwujcie biletu – wejdziecie szybciej i załapiecie się na normalny sleep room! Tak się składa, że naprawdę wiele osób z rezerwacjami wylądowało na koszmarnych korytarzach! Ale do tego tematu wrócimy.
Minęła godzina, pędziła kolejna, a tutaj nagle okazało się, że gdzieś tam jest także trzecia kolejka! Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie – chciałoby się powiedzieć. Kolejka widmo była przeznaczona dla organizatorów atrakcji. Ci, którzy mieli wątpliwą przyjemność stać w okolicach bramy, dowiedzieli się o tym fakcie zupełnie przypadkowo po naprawdę długim czasie sterczenia w jednym miejscu.
Kolejnym koszmarkiem RYUconowym okazały się „więzienne” prysznice. Wielkie pomieszczenie z kilkoma nieoddzielonymi od siebie w żaden sposób prysznicami – takie były początkowo realia. Ludzie cisnęli się zaraz za drzwiami, więc szatnia z początku była niewykorzystana, zaś w środku (pod prysznicami) zupełnie nie było miejsca na położenie swoich rzeczy. Pewnie właśnie dlatego uznano, że działa tylko jeden prysznic, toteż ludzie wchodzili pojedynczo, opcjonalnie dwójkami. Kolejka rosła, a zanim ktoś się tym zainteresował, minęło sporo czasu. Dopiero później rozwieszono prowizoryczne zasłonki między kąpiącymi się osobami. Dla jednych nie stanowiło to problemu, dla innych była to zapewne mało komfortowa przygoda.
Teraz kilka słów o niedogodnościach, na które organizatorzy nie mieli wpływu. Otóż ogromnym problemem okazał się w tym roku brak klimatyzacji, który dawał popalić nie tylko w salach, ale także na korytarzach. Człowiek kisił się we własnym sosie, makijaż rozlewał się po twarzy falami, jak czekolada po twixie. Miejscami naprawdę nie było czym oddychać, ale to już ryzyko wliczone w cenę letnich konwentów, więc nie ma sensu dłużej narzekać.
Koszmarem RYUconuokazało się również pamiętne czasowe światło w łazience. W ciągu dnia nie było może najwygodniejsze, ale dało się je przeżyć. Nocą zaczynała się za to zabawa. Wchodzicie do łazienki i *pstryk* światełko włączone, kierujecie się więc do kabiny. Przyjmijmy, że zabawicie w niej trochę dłużej. Siedzicie w najlepsze, aż tu nagle światełko samo robi kolejne *pstryk*. Time's up! W ten oto sposób biedny konwentowicz zostaje sam jeden w ciemnej kabinie i jeśli chce aby znowu stała się jasność, musi albo wyjść z łazienki i włączyć światło, albo czekać na kogoś kto akurat odczuje przemożną potrzebę skorzystania z WC lub przejrzenia się w lustrze i naciśnie ten przeklęty włącznik.
Nie mniej ciekawie przedstawiała się sprawa ze światłem na korytarzach, które świeciło przez cały czas. Przyznaję, nie sprawdzałam tego, jednakże słyszałam rozmowę osób, które mówiły, że światła na korytarzu zwyczajnie nie da się zgasić. Przygasało na chwilę, ale w przeciągu minuty znowu waliło po oczach. Jestem bardzo ciekawa ile osób nie zmrużyło oka z tego powodu. Sama spałam jak stary cowboy z kapeluszem na twarzy, ponieważ tłumił tę rażącą jasność.

Gdzie można było mnie spotkać:
Przyznaję, że plany na obskoczenie atrakcji RYUconu miałam ambitne, jednakże nie poszło to po mojej myśli. Tym samym w wielu miejscach mnie nie było, chociaż teraz bardzo tego żałuję. Niestety po części sama jestem sobie winna. Rzućmy jednak okiem na atrakcje, na które się wybrałam, ponieważ przeszłości już nie zmienimy.
Pokaz Katori Shinto ryu – małe cudeńko konwentowe! Mogłabym podziwiać ten pokaz przez długie godziny i nie nudzić się nawet przez chwilę. Tak, mam do tego słabość ;)


Warsztaty Katori – niestety byłam tylko obserwatorem, ale z moimi nie do końca sprawnymi kolanami i tak niewiele bym poszalała ;)
Nauka go – rozegrałam moją pierwszą partię go! Po latach odważyłam się na to i było fantastycznie! Przyznaję jednak, że nie dowiedziałam się o grze więcej niż wiedziałam z Hikaru no Go.
Panel o motoryzacji w Japonii –interesujący, prowadzony przez doskonale przygotowaną do tego osobę. Bardzo mi się podobało!
Warsztaty tabi – nie było źle, chociaż z początku sama nie wiedziała w co się wpakowałam ;) Plusem jest fakt, że wiem jak zrobić tabi!
Warsztaty waraji – interesujące, ale niestety w warsztatach brali udział konwentowicze, toteż wszystko ciągnęło się w nieskończoność, a postęp był znikomy. Ostatecznie wiem jak zacząć, ale nie mam pojęcia, co robić dalej z moim waraji.
Otaku Dating Spot – byłam prowadzącą, więc...
Magiczne KYOTO – cudowne zdjęcia! Szkoda, że prowadzący nie napisali przewodnika po tym cudownym mieście, ponieważ miejsc było naprawdę dużo, a pamięć bywa zawodna.
Prelekcja o zbroi i broni – lubię ten temat, więc jak dla mnie było całkiem ciekawie, chociaż krótko! Chciałabym usłyszeć więcej szczegółów na ten temat.
Walka zbrojna, krótki pokaz używania broni – podobało mi się, chociaż miejscami była to powtórka z tego, co można było usłyszeć na prelekcji. Mam za to zdjątko!


Prelekcja na temat łuku i kyudo – całkiem ciekawie, chociaż spodziewałam się chyba czegoś więcej. Jestem niezaspokojona jeśli chodzi o ciężkie, historyczne aspekty takich paneli ;)
Język chiński od podstaw – moje pierwsze spotkanie z nauką chińskiego. Było OK, chociaż żałuję, że nie mogłam osłuchać się z tym językiem w wersji poprawnej fonetycznie.
Cosplay – jak już pisałam wyżej, mało!
Ilustracja mody – nie zagalopowaliśmy się w konkretach, ale i tak było miło widzieć kogoś tak utalentowanego jak Dar-chan przy pracy. No i dostałam od niej cudowny obrazek!


Gundam w kulturze japońskiej– świetna sprawa i naprawdę genialny panel w luźnej atmosferze, prowadzony przez osoby bez reszty oddane Gundamom. Żałuję, że wpadłam do Gundam Roomu tylko ten jeden raz, ale jeśli nadarzy się jeszcze kiedyś okazja to na pewno spędzę tam o wiele więcej czasu.Najlepszy panel całego konwentu i ludzie, których nie sposób nie kochać!

Podsumowując tegoroczny RYUcon:
Było męcząco, ale przyjemnie i nawet interesująco. Konwentowi brakowało trochę do miana naprawdę dobrego, a już na pewno do idealnego, jednakże już teraz widać było zaangażowanie organizatorów oraz chęć dogodzenia konwentowiczom. Możemy więc żywić nadzieję, że przyszłe RYUcony będą tylko lepsze. Z tego też powodu, z chęcią wybrałabym się na kolejny konwent organizowany przez FUN Cube i mam szczerą nadzieję, że będę miała ku temu okazję.

4 komentarze:

  1. Dla mnie konwent był męczący przede wszystkim z jednego powodu - upału. Nie mogłam wysiedzieć w salach, było w nich strasznie duszno i po prostu pojawiałam się na kilka godzin każdego dnia. Przez to też obskoczyłam niewielka ilość paneli i nawet nie rozeznałam się zbytnio, co się dzieje. Założę się, że przegapiłam mnóstwo atrakcji wartych uwagi, ale trudno..
    Tia, zrobili za dużo tych wzorów, bo nie mogłam się zdecydować na jeden :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoła powinna mieć klimatyzację, nie tyle dla konwentowiczów, co dla tych biednych dzieci, które się tam gotują, kiedy upały przychodzą wcześniej i zostają na dłużej. Niestety na to pewnie nie ma co liczyć w najbliższym czasie. Ten upał podsunął mi jednak pewien pomysł na atrakcję w przyszłości i jeśli mi się poszczęści to zorganizuję coś ekstra za rok.
      Jeszcze jeden RYUcon nie ostygł, a ja już planuję kolejny, więc to z mojej strony raczej dobra rekomendacja konwentu ;) Nawet upały nie dały mi rady! No i jestem niezaspokojona jeśli chodzi o identyfikatory xP Catch 'em all!

      Usuń
    2. Jak zrobisz jakąś atrakcję z wodą to wbijam xDD
      No też z 4 mam 3, także no :P

      Usuń
    3. Haha, zabawa jak z misiami z Sagi XD Mam tylko nadzieję, że w przyszłości będzie można zbierać całymi kolekcjami identyfikatory z tymi smokami.

      Usuń